środa, 30 maja 2012

Martusia odwiedza swoją "koleżankę" ze szpitala

Jak Martusia się urodziła i miała tę wredną bakterię i zostałyśmy przeniesione na Patologię Noworodka w Oddziale Dziecięcym to dzieliłyśmy przez prawie 2 tygodnie salę z "matką siedmiorga" hehe bo tak nazywam Sylwię,  która leżała ze mną i Tusią na sali. Jej córeczka urodziła się 18 lipca i jest 3 dni młodsza od Tusi.

Po wyjściu ze szpitala Sylwia pisze do mnie czasami no i w końcu wypadało ją odwiedzić. Mieszkają oni w Łukocinie,a że nie często wyjeżdżam "tak daleko" to była dla mnie to wyprawa, tym bardziej, że jechałam z Tusią.
Posiedziałyśmy 2 godzinki, pogadałyśmy i czas było wracać do domu.

Ania jest ciut mniejsza, ale ma więcej włosków. Do tego waży 1 kg więcej i już nawet sama zaczyna chodzić i mówi dużo więcej niż Tusia. Niestety co złe to dostaje do jedzenia to co dorośli, a najwięcej słodyczy. Jak chcieli dać Tusi pierniczka to powiedziałam, że mam dla niej takie dziecinne ciasteczka. Poczęstowałam oczywiście Anię, ale troszkę poskubała i wypluła hehe- jej smakują najlepiej czekoladowe..... bez komentarza.


Marta i Ania






poniedziałek, 28 maja 2012

skrót zdjęciowo-opisowy z maja :)

Jak ten czas szybko leci.... ledwo co zaczął się maj a już zbliża się ku końcowi.

Dla mnie to był bardzo dobry miesiąc, który przyniósł wiele dobrego, głównie w rozwoju Tusi.

W maju Marta:
- skończyła "dyszkę"
- zaczęła sama siedzieć i wychodzi jej to coraz lepiej :)
- zaczęła stawać na nóżkach, choć jeszcze bardzo często się pod nią uginają
- sama zadecydowała, że "kończy" z cyckami :) 
- pojawił się po wielu trudach 3 ząbek!!!

Jak widać jest tego sporo, szkoda, że nie mówi jeszcze mama, ale czekam na to z niecierpliwością :)

Chciałabym przy okazji nawiązać jeszcze do naszego wyjazdu majowego, a dokładnie do sposobu kąpania naszej królewny:) świadomie nie wzięliśmy wanienki, bo planowaliśmy ją kąpać w brodziku, jednak niestety okazało się, że brodzik jest bardzo płaski i nie ma korka więc został tylko opcja prysznicowania. Na szczęście mieśmy wziętą dużą gąbkę do wanienki, ale jak położyłam na nią Tusię i zaczęłam robić prysznic to tak bidula płakała :(
Mirek jednak jest pomysłowy i w lazience mieli taką komodę z plastykowymi szufladami, które idealnie nadały się jako "mini" wanienka. Na początku miały służyć tylko do nasiadówek z rumianku (ze względu na jej problemy "tam"), ale że jej się tak spodobało, to już w tym wynalazku ją kąpaliśmy. No i oczywiście jaka radość z siedzenia!!!




A tu 2 zdjęcia do porównania wielkości górnej jedynki:
tu w drodze do Gąsek (to było 12stego, coś w aparacie miałam złą datę)
 


a tu w drodze powrotnej (data już dobra)
















































te są domowo ogrodowe:






Po powrocie Martusia tak lubi siedzieć, że kąpiel odbywa się tylko na siedząco, a jak muszę ją położyć aby umyć główkę i pupkę to jest niezadowolona i prawie płacze. Kąpiel w pozycji siedzącej jest dużo fajniejsza bo można bardzo mocno chlapać, a tak chlapała, że aż wykładzina cała mokra, więc 21 maja miała ostatnią kąpiel w pokoju. Następne odbywają się w łazience a tam może sobie chlapać do woli - i tak robi- aż łazienka  "pływa". Najpierw kąpaliśmy w wanience w brodziku, a że to Mirek jest głównym kąpiącym i jemu było niewygodnie, to kąpiemy w wanience na stojaku, ale oczywiście dalej w łazience :)





24 maja obniżyłam Tusi łóżeczko :) sama bez niczyjej pomocy a wręcz w dwoma osobnikami przeszkadzającymi w postaci Tusi i Ronara - obydwoje szalenie zaciekawieni co robię. Kot oczywiście musiał położyć się w samym środku prac, a Tusia tylko "zabkowała" alby zabrać mamusi a to śrubkę, a to śrubokręt. Z takimi "pomocnikami" praca została wykonana czasowo x2. heheh
Mam nadzieję, że obniżenie łóżeczka zachęci Tusię do wstawania przy szczebelkach :)
A oto efekt:





a tu takie bez okazji. Martusia miała wietrzoną pipkę, w między czasie zgłodniała i dostała banana i jak jadła to tatuś próbował ją ubrać (bo oczywiście to co miała na sobie od razu po zdjęciu pampersa obsikała):



Oczywiście po zjedzeniu babana znowu była do przebrania :P











sobota, 26 maja 2012

Takie sobie rozważania o byciu mamą :)

Dziś jest wyjątkowy dzień - 26 MAJ - DZIEŃ Wszystkich MAM !!!

Każdy inaczej zdrabnia to wyjątkowe słowo: bunia, maminka, mamka, mamulka, mamunia, mamusia, mamuś, mateczka, mateńka, matka, musia, ale i tak oznacza ono jedno - Miłość :)

Ten dzień zawsze był wyjątkowy bo przecież mam najwspanialszą swoją mamę, ale od tego roku to i ja jestem MAMĄ, więc dla mnie to szczególnie mocne przeżycie. Jeszcze nie tak dawno już zaczynałam wątpić czy nią będę ... jednak Bóg jest łaskawy i mnie pozwolił doświadczyć uroków macierzyństwa :)

Odkąd na świecie pojawiła się Martusia moje życie zmieniło się o 360 stopni. Już nie tylko jestem odpowiedzialna za siebie, ale również za tego małego człowieka który przyszedł na świat. Musiałam przeorganizować sobie wiele rzeczy i spraw, ale moje życie stało się pełniejsze, lepsze a przede wszystkim bardziej świadome....

Oczywiście obrałam sobie jakiś model wychowania, ale czy uda się go zrealizować pokaże czas i życie. Ważne jest to, czy wartości które przekazali mi rodzice, są takie które chcę przekazać córeczce, często zastanawiam się jaką chcę być mamą a jaką już jestem...
 Bardzo ważne jest słowo CHCĘ - bo to ode mnie zależy jaką będę mamą, a od Mirka jakim będzie tatą.

To, że jestem z Tusią prawie 24/24 to stworzyło między nami bardzo silną więź i będzie mi bardzo ciężko kiedy będę musiała iść w końcu do pracy (jestem na etapie szukania pracy). Bardzo boję się jak to będzie, bo mała już jest coraz bardziej świadoma kiedy mamy nie ma...

Myślę, że jestem szczęśliwą, uśmiechniętą mamą, bo jeśli taka jestem to moje dziecko też takie jest.
"Szczęście to jedyna wartość, która się mnoży,  jeśli się ją dzieli."

A  dla Wszystkich Mam piękny wiersz:

„Mały człowieczek idzie w me ślady,
pyta o drogę, prosi o rady.
Zbłądzić nie mogę, choćby się chciało,
bo pójdzie za mną pewnie i śmiało.

Oczka swe ciągle na mnie obraca

i naśladuje, to jego praca.
Jestem wyrocznią i nie dam rady,
mały człowieczek, idzie w me ślady.

W wiosennym słońcu, w zimowym śniegu,

rzeźbi i tworzy w marszu i biegu,
na długie lata przyszłej dekady,
człowieczek, który idzie w me ślady.

czwartek, 24 maja 2012

Tusia i wózek sklepowy :P

We wtorek pojechałam z Tusią do sklepu. Już od dawna nie wyjmujemy fotelika z auta, to mała wzięłam na ręce. Tylko jak zrobić zakupy z dzieckiem na rękach? Ona już nie jest taka lekka.
Tak sobie pomyślałam, że skoro robi już takie postępy w siedzeniu to zaryzykowałam i wzięłam wózek sklepowy i posadziłam ją w tym siedzisku . Kurczę jaka zadowolona była :)
Oj jak teraz o wiele łatwiej będzie się robić większe zakupy :)
Taka mała rzecz a cieszy!!!

Acha zapomniałam napisać, że w poniedziałek sama musiałam ją kąpać i to była ostatnia kąpiel w pokoju, bo ona już pięknie siedzi w wanience. Na początku się trzymała, ale po chwili puściła się i klaskała, i pluskała i pluskała i pluskała i połowę wody z wanienki na wykładzinę wylała, a że szkoda żeby wykładzina zgniła to wczoraj już była kąpana w wanience w brodziku. A tu nie chciała chlapać. Może z racji, że to nowe dla niej miejsce i pewnie następne kąpanie będzie już z pluskaniem.

Pożegnania nadszedł czas... papa cycuszki

No i coś się skończyło....
Coś ważnego....
Coś najpiękniejszego w byciu mamą....
Coś wyjątkowego....

MARTUSIA SAMA ZDECYDOWAŁA, ŻE JUŻ NIE CHCE PIERSI, ŻE WOLI BUTELKĘ.

Nic tego nie zapowiadało. W poniedziałek wieczorem nie chciała cycusia, tylko butlę, a że nieraz tak miała nie przywiązałam do tego wagi. W nocy z jakąś niechęcią wypiła mleczko z jednego cycka, a zawsze były dwa. Wtorek rano po obudzeniu nie chciała już cycka, więc dostała kaszę do jedzenia. Jeszcze na spanie w dzień troszkę pociumciała . Wieczorem nie wzięła już cycka tylko butlę i do tego wypiła ją w łóżeczku bo na rękach nie chciała. W nocy się obudziła i jak zwykle poszłam ją nakarmić, ale zaczęła tak płakać, wykrzywiać się od cycka. Pomyślałam, że ma jakieś humory, ale ona zaczęła się do mnie tulić i ssać paluszka więc na pewno była głodna. Kolejna próba podania cycka i znowu ogromny płacz. Nie wiele myśląc poszłam zrobić 90ml mleczka i jak chwyciła butlę... i wypiła i zasnęła dalej.
Wczoraj już cycka nie chciała wcale. Na szczęście jak kładłam ją w dzień na drzemkę to wypiła mleczko z butki i zasnęła. Wieczorem też butla i to w łóżeczku - nie ma mowy o wypiciu przy mamusi, a choć tyle chciałam mieć jeszcze bliskości... jakoś tak mi smutno z tego powodu.
Jakoś już się oswajam, że koniec z naszymi chwilami we dwoje i taką magiczną bliskością, ale myślałam, że z butli jak będzie piła to chociaż będzie chciała się do mnie przytulać - a tu nic z tego.

A pamiętam i le miałam problemów z jej karmieniem, jak miała kolki i nie chciała cycków, ile się naściągałam pokarmu, ile namęczyłam żeby ją zachęcić do ssania piersi. A teraz kiedy było dobrze i myślałam, że będę ją karmić jeszcze dość długo to Ona zadecydowała, że to już koniec. Może tak miało być?

I tak jestem z siebie dumna, że chociaż te 10 miesięcy ją karmiłam, że dałam jej to co mogłam najlepsze.


środa, 23 maja 2012

morze nasze polskie morze: czyli Gąski, Kołobrzeg, Mielno...

Obiecałam, że napiszę wczoraj, ale była ładna pogoda i szkoda mi było czasu na siedzenie przed laptopem. Po śniadanku i ogólnym ogarnięciu się poszłyśmy na spacerek, który potrwał ponad 1,5 h, a że było gorąco to wróciłam zmachana uff.

A więc do rzeczy: urlopik się udał, pogoda trochę mniej, ale nie było najgorzej bo prawie nie padało więc w sumie nie narzekam.
Podróż: do Gąsek (między Mielnem a Kołobrzegiem) trwałą niecałe 4 godzinki. Baliśmy się jak Tusia zniesie tyle czasu w aucie, ale o dziwo super! Niestety spała tylko niecałą godzinkę i musiałam ją mocno zabawiać, ale przerwę mieliśmy tylko jedną na kawkę i zmianę pampersa.

Jako mama bardzo teraz doceniam miejsca przyjazne rodzicom i dzieciom. Do takim miejsc można zaliczyć niektóre stacje benzynowe, które mają osobno łazienkę, gdzie jest przewijak i można sobie nasze skarby położyć i zmienić pieluszkę !!!

Do Gąsek dojechaliśmy koło 14stej i mocno wiało. Jak się później okazało przez większość pobytu wiało w naszym ośrodku, a dzięki temu, że to był ostatni ośrodek i za nim puste pole i wiaterek miał gdzie hulać. Wybierając ten ośrodek tego nie brałam pod uwagę. Czasami było tak, że wychodziliśmy poza poubierani i opatuleni, a dalej już tak nie wiało i inni ludzie byli poubierani na letniaka :P

Poza tym ośrodek piękny, mały (na razie tylko 4 domki) i cały dla nas, bo nikogo innego oprócz nas nie było. Całość ogrodzona, czyli bezpiecznie dla dzieci. Do tego: miejsce na ognisko, grill. Dla dzieci i dorosłych sporo atrakcji: lotki, siatkówka, koszykówka, piłka nożna, ogromna trampolina, piaskownica, huśtawki różne i itp.

Ośrodek wygląda TAK

Czas mijał szybko. Gąski są małe więc nie ma za bardzo co zwiedzać, ale mają drugą co do wielkości w Polsce Latarnię Morską. Widok przepiękny, zapierający dech w piersiach.
Byliśmy też w Kołobrzegu, Koszalinie, Mielnie oraz bardzo przepięknym miejscu - OGRODY HORTULUS w Dobrzycy.

Jednak najważniejsza oczywiście jest Tusia i jest ogromna postępy, które zaczęły się właśnie na urlopie. Zaczęło się od tego jak z Mirkiem i Martusią poszliśmy spacerkiem na plażę. Mała siedzi niechętnie więc położyłam ją na kocyku. Na plaży było sporo patyków, więc wzięłam jeden, wbiłam go w piasek i posadziłam Tulinkę przed tym patykiem, a ona... zachwycona, chwyciła patyk w swoje malutkie rączki i siedziała jak stara!!! i wcale jak to zwykle było nie chciała się rzucać do tyłu i marudzić, tylko siedziała i siedziała i siedziała i gadała do tego patyka :)
Piasek jej nie przeraża, śmiesznie chciała go łapać a jak się udało to hyc i do buzi!!! Ale się tego piachu najadła, nie szło jej upilnować!!!
To tego siedzenia doszło jeszcze stanie na nóżkach - też to polubiła i lekko podtrzymana potrafi naprawdę ładnie i sztywno ustać.

Mam nadzieję, że teraz jej postępy w siadaniu będą wielkie, bo ładnie już siedzi, w większości podpiera się rączkami, ale potrafi je puścić i łapać równowagą. Oczywiście nie zostawiam jej samej siedzącej bo ma czasami niekontrolowane odruchy i leeeeci jak kłoda na dół :)

Jesteśmy przeszczęśliwi, że coś się ruszyło z jej postępami, bo ostatnio jakoś słabo było, jakiś zastój był. Już nie mogę się doczekać jak to powiem Panu Jackowi !!!

To by było na tyle. Mogłabym oczywiście opisywać szczegółowo wyjazd, ale nie mam tyle czasu i tak robię to od 6.30 rano kiedy mała jeszcze śpi, bo wieczorami mi się nie chce.

A to fotorelacja z wyjazdu (jest tego trochę, ale nie umiem wybrać tych kilku naj...):



KOŁOBRZEG

   
pierwsza przejażdżka Tusi

w "oceanarium" w Kołobrzegu

atrakcja oceanarium - Nelka i Kondzik zachwyceni bo mogli pogłaskać :)

MIŁOŚĆ

 
rodzinnie


 W OŚRODKU
trochę % i powrót do dzieciństwa :P
  

Tusia zjadła pierwszego swojego ziemniaka z ogniska!

kuzyneczki!

daj buziaka mała :)



 PLAŻA W GĄSKACH
 
mamusia i córeczka :)
z gromadką szkrabków
  


OGRODY HORTULUS


PLAŻA W GĄSKACH
dla Ciebie córeczko tatuś zrobi wszystko!!



MIELNO

polowe warunki przebierania pampersa :)




PLAŻA W GĄSKACH
Mirek robi ZAMEK - oczywiście dla Tusi :P


zdrówko!!!

"zestaw plażowy"