piątek, 25 października 2013

zamiast snu....

...Tusi woli sobie śpiewać ;)
Takie piosenki najlepiej śpiewa się po 22giej .... bez komentarza


A gdyby tekst był niezrozumiały to Tusia śpiewa:
Baby finger, baby finger.
Where are you?
Here I am, here I am
How do You do.

To jest ostatnia zwrotka z piosenki The finger family. To druga ulubiona piosenka z repertuaru Tusi.

Top 10 Tusi przedstawia się następująco:
1. Roly Poly
2. Finger family
3. Twinkle twinkle
4. Jagódki
5. Jadą jadą misie
6. Jedzie pociąg z daleka
7. Boogie Woogie
8 .Incey Wincey Spider
9. Jestem sobie przedszkolaczek
10. Głowa ramiona kolana pięty...

Kolejność utworów uzależniona od nastroju księżniczki :D

środa, 23 października 2013

zajęcia plastycznie

Plastelina - to jest ostatnio hit :D
Nawet już będąc w piżamce Tusia musi trochę "polepić".
Mała pomoc z mojej strony była.
Najbardziej lubi kropkować jakiś gotowy obrazek.
Tylko potem ciężko wyczyścić plastelinę spod tych małych paznokci ;)



wtorek, 22 października 2013

usg +edit

Jesteśmy po badaniu usg brzuszka Tusi.
Tusia była mega dzielną pacjentką. Całe badanie, które trwało 15 minut przeleżała bez jęknięcia. Jedynie co się trochę skrzywiła i chwyciła mnie za rękę to w momencie kiedy Pani doktor przykładała urządzenie na którym był chłodny żel. Potem to już tylko jak zahipnotyzowana patrzyła na monitor i szukała "żabek" w brzuszku :D
Dobrze, że badanie miałyśmy na 10 rano, bo przed badaniem 3 godziny nie powinno nic się jeść, za to dużo pić płynów. Jedynie rano dostało do wypicia kaszę. A potem piła tylko wodę. Niestety opóźnienie było 30 minutowe, a 15 minut przed wejściem zaczęła wołać, że chce siusiu. Nie wiem jak się udało, ale wytrzymała i nie zrobiła :)
Gdy Pani doktor badała od razu zauważyła, że ma pełen pęcherz, ale na szczęście Tusia się nie posiusiała. Za to po badanu pędzikiem do toalety i dłuuugo robiła siusiu :D

Generalnie wszystko jest ok: wątroba, trzustka, śledziona, nerki, pęcherz, aorta brzuszna.
Tylko cytuję: w zakresie śródbrzusza oraz okolicy krętniczo-kątniczej dość liczne węzły chłonne krezkowe wielkości do 12mm o zachowanym stosunku osi długiej do krótkiej - jak odczynowe.

Chodzi o to, że te liczne węzły to mogą być pozostałości po grypie jelitowej, a że potrafią wchłaniać się do 8 tygodni po, tak więc te bóle brzuszka mogą być z tego powodu, choć oczywiście nie koniecznie.
Dlatego teraz jeszcze posiew kału i antygen Lambii na został do zbadania.
Problem jest taki, że Tusia robi kupkę głównie późnym popołudniem, a próbki przyjmują do 15.15. Jedynie na antygen Lambii mogę dać zebraną i trzymaną przez noc w lodówce, ale na posiew musi być świeża, że tak powiem. Liczę, że uda się Tusię namówić na zrobienie do południa. Jednak jak na razie niestety to się nie udało.
Jutro Tusia jest u babci, bo ja w pracy więc może.... zobaczymy.

Miłego

EDIT:
O 16tej kupka zrobiona i tatuś jak przyjechał z pracy mógł ją zawieźć do badania, bo okazało się, że to laboratorium w naszej przychodni ma drugi przyszpitalny punk, który we wtorki i piątki jest czynny do 17tej.
Tak więc antygen Lambii będzie gotowy na piątek a posiew kału może w piątek, ale bardziej Pani obstawia przyszły tydzień.
ufff.
Udało się :D

poniedziałek, 21 października 2013

niedziela, 20 października 2013

badania

Odkąd Tusia przeszła grypę jelitową, czyli ponad 2 tygodnie temu, cały czas męczą ją notoryczne i nawracające bóle brzuszka. Cokolwiek zje zaraz ją boli i musimy masować brzuszek.
W końcu w czwartek kiedy miałam dzień wolny wybrałyśmy się do lekarza. Przy okazji chciałam aby Marta została obsłuchana, bo od początku tygodnia ma katar i kaszel.
Miałam to szczęście, że zostałyśmy zapisane do tej Pani doktor co chciałam.
Najpierw Tusia została zbadana. Pięknie otwierała gardełko do badania, oddychała głośno, kaszlnęła jak Pani doktor poprosiła. Potem musiała się położyć i został zbadany brzuszek.
Kiedy już Tusię ubrałam, to wzięła króliczka i podeszła do Pani doktor (uprzednio na mnie odpowiednio spojrzała - szukała aprobaty) i powiedziała: cik choly? badać.
Pani doktor wzięła cika i też go zbadała :D Na szczęście okazało się, że króliczek zdrowy!

Jak chodzę do lekarza to zawsze robię listę leków, które już mam w domu. Ta Pani doktor jest fajna, bo zawsze stara się najpierw leczyć z tego co się ma w domu. Tak więc dzięki temu nic nie musiałam kupować :)

gggggggggggggvvvvvvvvvvjjj2222222222222222222222222222222222222222222222   - to jest przerywnik, bo Tusia też chciała coś napisać od siebie :D

Natomiast co do brzuszka, to już trochę gorzej. Tak naprawdę to nie wiadomo od czego są te nawracające bóle.
Jest kilka teorii.
Może to jakaś pozostałość po grypie jelitowej, może to było coś więcej niż grypa.
Może to coś ze żłobka jeszcze ? Pani doktor dokładnie wypytała się do kiedy chodziła do żłobka.
Może to być na tle nerwowym... przecież zanim jej nie zabrałam ze żłobka miałam ogromny problem, aby ją zostawić tam. Tak było jeszcze we wrześniu. O tym już pisałam.

Dostałam skierowanie na usg brzuszka i posiew kału i badanie a antygen Lambii E/A mamy zrobić prywatnie, bo nie dają na to skierowania.
Tak jak kał ze skierowania to nie problem, za to usg i tak zrobimy prywatnie, bo ze skierowaniem to musimy czekać około 2 miesięcy!!! A przecież dziecko cierpi. I tak we wtorek już idziemy na 10tą na usg. Prywatnie ta przyjemność kosztuje 80zł. Antygen Lambii to koszt koło 30zł.
Z kasą krucho, ale na dziecko zawsze się znajdzie czy wykombinuje.

A poza tym mimo iż za październik musiałam jeszcze zapłacić za żłobek 450zł (okres wypowiedzenia) to już tam nie chodzi. Teraz opiekuje się nią babcia Mysia (tak nazywa babcię Marysię Tusia). Ja pracuję od października na pół etatu, ale chodzę na 8h tyle, że nie codziennie. Np 3 dni idę a 2 mam wolne. Albo odwrotnie. Do tego w piątki Mirek zawsze ma wolne, więc babci już piątki odpadają.
Naprawdę nie jest źle.
Tusia z wielką chęcią rano wstaje, pije kaszę, ubieramy się i o 7.45 wychodzimy na autobus. Sama jazda autobusem to już jest frajda. Do tego może przyłożyć moją  kartę miejską do czytnika :)
U babci jesteśmy tak o 8.20, a ja tak za 15 minut wychodzę do pracy i mam tylko dobre 10 minut spacerkiem :)
Po południu wracamy wszyscy razem. bo Mirek prosto z pracy z dworca jedzie samochodem do mojej mamy i tam na mnie czeka niecałą godzinę.

czwartek, 17 października 2013

filcowo

Kolejne moje próby pracy z filcem.
Wzory czerpię od wujka Google.
Daleko mi do perfekcji, ale bynajmniej zaczyna mi się ta dłubanina podobać.
Dziś też pierwszy raz moim materiałem do pracy była organza.


To są moje dwie pierwsze broszki, które powędrowały do mojej siostry.

Frotka do włosów ozdobiona kwiatkiem z filcu na którym przykleiłam szklany kamyczek

Broszka z filcu. Wersja niebieska. Zapięcie na agrafkę.


Broszka z filcu. Mała. Również w niebieskiej kolorystyce. Zapięcie na agrafkę.


Spinka  kwiatek. Tu wykorzystałam gotowy wzór kwiatka i buzi.


I pierwsza spinka z organzy. Jedyna trudność to "opalanie" każdego kółka, bo bardzo łatwo podpalić materiał kiedy zbyt zbliżymy się do świeczki.


poniedziałek, 14 października 2013

15 październik - Dzień Dziecka Utraconego

Dla mnie to smutny dzień.
To już prawie 6 lat od straty pierwszego dziecka i 3 od drugiego.
Tego nie da się zapomnieć.
Ból jest tylko mniejszy, inny.
Płakałam często, ale teraz już nie mogę, bo wiem, że dla Nich to zbyt duży ciężar.
To dzięki Stokrotce zrozumiałam, że nie mogę płakać.  Jedna krótka opowieść, a siła przekazu ogromna!
Dziękuję Tobie bardzo :*

Co pewien czas mam ten sam sen: stoję w ogrodzie, pogoda jest przepiękna. Nagle słyszę chłopięcy głosik: MAMO, MAMO....a gdy tylko się odwracam aby zobaczyć to niema nikogo, nie wiedzę swojego dziecka.
Ja jednak wiem, że to ON - mój pierworodny.....

A teraz historia, która mi bardzo pomogła i mam nadzieję, że pomoże przestać płakać innym mamom.

"Była pewna kobieta która miała dobrego męża ale do szczęścia brakowało im dziecka. Po pewnym czasie kobieta była w ciąży, niestety po urodzeniu dziecko zmarło. Kobieta bardzo rozpaczała. Wylała morze łez, miała pretensje do Boga. Nie potrafiła się z tym pogodzić. Później straciła kolejne dziecko i jeszcze jedno. Bardzo rozpaczała,bardzo płakała i miała pretensje do Boga ze zabrał jej ukochane dzieci. Pewnej nocy miała sen: widziała procesje aniołów i świętych, widziała też swoich bliskich którzy już odeszli, wszyscy byli ubrani na biało, wszyscy byli niewyobrażalnie szczęśliwi i radośni i wyczekiwała ze spotka swoje dzieci. Czekała i czekała. Wszyscy już przeszli a jej synów nie było, aż w końcu ich zobaczyła. Szli za cala procesja, szli wolno bo nieśli coś na plecach, ciężko im było dlatego nie mogli nadążyć. Pobiegła im na powitanie, chciała im tyle powiedzieć. Zapytała: synkowie kochani a co Wy niesiecie? Czemu wszyscy idą tak lekko, tak radośnie a wy takie ciężary niesiecie? Mamo kochana to są Twoje łzy, z każdym dniem te worki są cięższe, nie płacz już za nami, nam tu jest naprawdę dobrze."


Moje łzy już nie będą ciążyły moim dzieciom.

niedziela, 13 października 2013

ups!

Wczoraj byliśmy w Ikei.
Przy kasach Mirek płacił i miał Tusię na rękach. Ja odeszłam od nich i poszłam już po nasze kurtki do szafki.
Po chwili przyszli do mnie i Mirek mówi, że dobrze, że kasjerka policji nie wezwała.
A ja się pytam dlaczego?
A on, że Tusia zaczęła się wiercić i powiedziała: na du (dół), boli pipa....
ups....
babka podobno dziwnie sieę na Mirka spojrzała... no nie dziwię się. A jemu aż głupio się zrobiło.
A jej pewnie coś tam uwierało, może majteczki źle się ułożyły?
Jak tylko zeszła z rąk było ok.


Jednak jak sobie tak pomyślę, to z zewnątrz pewnie wyglądało to niepokojąco. Jednak nikt nie zareagował.
Sama nie wiem czy zareagowałabym widząc podobną sytuację.
Tyle się słyszy o molestowaniu dzieci....


piątek, 11 października 2013

filcuję

Nie ma talentu do szycia, ale strasznie podobają mi się różne cudasie z filcu.
W końcu odważyłam się i uszyłam okładkę na książeczkę zdrowia Martusi.
Uszyłam ręcznie, bo nie chciało mi się wyjmować maszyny do szycia.
Ozdoby też wykonałam ręcznie.
Może efekt nie jest oszałamiający, bo jakość pozostawia wiele do życzenia, ale i tak jestem z siebie dumna :D

Teraz mam w planie zrobić broszkę dla siostry. Może jeszcze zrobię jakąś ozdobę do włosów :)


czwartek, 10 października 2013

kto rano wstaje...

...ten idzie szybko spać :)
Oczywiście mowa tu o Tusi. I tym oto sposobem o godzinie 19.45 rodzice mają wolny wieczór :D

A wszystko dzięki temu, że mam poszła do pracy. W końcu. Na pół etatu. 9-17. Godziny idealne. Na razie bez sobót. I oczywiście niecodziennie. Już teraz zaczęłam weekend :D

Zmiana dotyczy też opieki nad Tusią. Zrezygnowałam ze żłobka. Mam miesięczne wypowiedzenie czyli w żłobku będzie do końca października. Potem będzie pod najlepszą opieką - babci :)
Dlaczego zrezygnowałam?
Po pierwsze i najważniejsze - kasa. Jej brak. Ciągle na minusie. Jak rezygnowałam to jeszcze nie wiedziałam, że będę pracować, ale i tak teraz bym tego nie chciała zmienić.
Bo po drugie mam dziwne wrażenie, że coś złego się tam Tusi dzieje. Panie twierdzą, że jest ok, że się bawi i uczestniczy we wszystkich zajęciach. Jednak prowadzenie jej tam od pewnego to koszmar - i dla niej i dla mnie. To jeden wielki płacz i histeria. Ostatnio nawet przez sen wołała: dzieci nie, dzieci nie. Już jak ubieramy się do wyjścia to płacze, ogromnie, cała roztrzęsiona. I tak płacze po drodze. Muszę ją nieść bo sama nie pójdzie. Wtulona we mnie bardzo mocno. W żłobku odbierana ode mnie siłą.
Fakt - jak mogłam i czekałam w szatni to po około 10 minutach przestawała płakać. Panie jednak wiedziały, że czekam i może starały się bardziej. Nie wiem. Nie chcę wydawać wyroków.
Jak odbieram to jest uśmiechnięta i wesoła. Biegnie do mnie i się cieszy.
Moje rozmowy z Paniami nic mi nie dają. Wg nich jest ok. To podobno taki okres.
Może, ale ja nie chcę tego sprawdzać na moim dziecku. Bo dzięki mamie nie muszę.

Marta jest najważniejsza i nie chciałabym, aby miała jakiś uraz, traumę. bo ja coś przeoczyłam, bo nie reagowałam na płacz dziecka i jego prośby.
Przecież tak długo na nią czekaliśmy.
I mimo, że jest często uparta i ma swoje nyki, to kocham ją najbardziej na świecie!!! Bo jest moim wyczekanym dzieckiem, wymodlonym.

Dziś też nie poszła do żłobka. Była u babci. Jak tylko rano ją obudziłam i powiedziałam, że ma się ubierać, bo jedzie do babci, to już w piżamce chciała wychodzić :)
Dziś była radosna jak skowronek.
Tylko raz pijąc kaszę upewniła się, że do dzieci nie.
Jednak pozostało trochę dni w tym miesiącu do pracy.
Mam nadzieję, że pójdzie jeszcze kilka razy do żłobka, ale jak będzie histeria przed wyjściem to pewnie i tak u babci wylądujemy.
A dodatkową atrakcją związaną z babcią jest to, że do niej jedziemy autobusem :D


To na tyle w tym temacie.

Miłego.

wtorek, 8 października 2013

Tusiowe teksty małe i duże

Wczoraj byłyśmy na wieczornym spacerku. Tusia wybrała się rowerkiem biegowym (biegowym z nazwy, bo ona jeszcze nie umie jeździć, tylko chodzi). Doszłyśmy do stawku, gdzie pływały kaczuszki. Tak jakoś biednie kwakały, że poszłyśmy szybko do sklepu po chlebek. Dochodzimy ponownie do kaczuszek z chlebkiem a Tusia już z daleka krzyczy:
- kacki mam chlebek, am am !
Karmimy sobie kaczki w najlepsze i słyszę:
- tu masz o (i rzuca chlebek) i ja mam (i druga porcja do buzi) 
Po karmieniu, a było już całkiem ciemno Tusia mówi:
- ide, do jutla, papa!

Wracając do domu kilka razy potykała się i rowerek się przewracał. Po którymś razie usłyszałam:
- Jeziu, znowu bam!

Dzisiejsze popołudnie. Jemy obiad. Zupa pomidorowa. Tusi to 3 dziś obiad (2 w żłobku).
Ona uwielbia zupy (ma to po tacie) i słyszymy:
- zupka pyyyycha.
 Po obiadku podaję Tusi Actimela . W zamian słyszę:
- tenk ju  (zatkało mnie!)

A prawie codziennie słyszę słowa skierowane pod moim adresem:
oj oj mama! (i w tym momencie jest grożenie paluszkiem) - to mówi kiedy znajduje moje włosy, bo tak nauczył ją mówić tata  :/......... no co ja poradzę, że tak mi włosy wypadają...


niedziela, 6 października 2013

jesienne morze...

Ten spacerek zrobiliśmy sobie ostatniego września.
Tu już Tusia była po piątkowych rewolucjach, ale wtedy w niedzielę czuła się na tyle dobrze, że postanowiliśmy wykorzystać ładną pogodę i pojechać pospacerować nad morze do Sobieszewa :)
Myślę, że taki spacerek jej nie zaszkodził, choć mieliśmy małą przygodę w lesie nad morzem (dobrze, że miała rajstopki pod spodniami, bo majtek nie miałam na zmianę - poszło na rzadko) i mimo tego nawet troszkę pospacerowała, ale musieliśmy w miarę szybko wracać, bo bałam się, że znowu coś zrobi.
Choć krótko było fajnie. A dzięki temu, że nad morze nie mamy aż tak daleko mogliśmy sobie pozwolić na taki krótki wypad.


sobota, 5 października 2013

ciiiiiiisza.....

...i tylko słyszę jak chodzi zmywarka i pralka.
A tata zabrał Tusię do dziadków.
Mam popołudnie dla siebie.
I nawet kot jakoś wygodniej rozłożył się na kanapie  :P
Po tygodniu chorowania Tusi chwila spokoju.
Nikt nie jęczy, nie piszczy, nie płacze, nie grymasi.

Jestem umówiona z koleżanka na kawkę.
Liczę, że nic nie pokrzyżuje dzisiejszego spotkania. 

Miłego.

czwartek, 3 października 2013

wyznanie

Wczorajszy wieczór.
Tusia przytula się się do mnie, bo masowałam jej brzuszek.
Nagle słyszę:
Tusia: tocham cie....
(a nic nie zareagowałam bo mówiła cicho i nie dosłyszałam)
Tusia: tocham cie. kacham cie (już zdecydowanie głośniej)
Ja: ja też Ciebie kocham (i mocno ją przytulam)
Tusia: ja też (z pięknym uśmiechem na buźce)

.....normalnie miód na serce :)

środa, 2 października 2013

zdrowiejemy

Piątkowe wymioty nie okazały się zatruciem zupą, tylko to był rota lub grypa żołądkowa, a zaraziła się w żłobku. Na szczęście przebiegło na tyle łagodnie, że obyło się bez szpitala.
Niemniej Martusia cierpiała bardzo. Najgorsze były napady bólu brzuszka które pojawiały się co kilka minut i strasznie ją męczyły, bo cała aż się wykręcała i płakała.
W poniedziałek miałam wizytę u pediatry, ale trafiłam na niezłego palanta, który nic sobie nie zrobił z tych bóli brzuszka. Powiedział, że to grypa, bo ma niby jakąś flegmę w gardle i przepisał mi syrop wykrztuśny. Do tego miałam psikać jej do noska wodą morską. Po jakiego licha skoro nie ma kataru?? Siedziałam w gabinecie ponad 20 minut, ale nic się tak naprawdę nie dowiedziałam. A na te bóle brzuszka nic nie poradził, bo podobno ta flegma tam zalega i do póki się nie załatwi to będzie bolało.
Kiedy jeszcze całe popołudnie tak się męczyła to przed 22gą pojechaliśmy jeszcze do opieki nocnej i trafiliśmy na pediatrę. Żadnej flegmy nie widziała w gardełku. Przepisała nam syrop Nifuroksazyd i probiotyki. Jeszcze Stokrotka podpowiedziała mi, żeby podawać Orsalit, który miałam w domu, a o którym całkowicie zapomniałam. Ze względu na jego okropny smak dodaję go po troszku do herbatki i jakoś pije.

Jeść nic praktycznie nie chciała, a i z piciem mieliśmy nie małe problemy.
Jednak już wczoraj zaczęło być lepiej.
A dziś pierwsze słowo po przebudzeniu jakie powiedziała: ZUPA :D
Tak tak... przez te dni jedynie co jadła to krupnik - w sumie to tylko sama wodnista zupa z marchewką. Nic innego do tej pory nie chce. Widocznie dobrze robi na brzuszek :)

Miłego.