piątek, 31 stycznia 2014

przytulańsko

Dziś jest Światowy Dzień Przytulania :)
Ale przytulać się warto codziennie, bez okazji, ot tak po prostu.

Was też przytulamy :)


odporność

Każdy z nas ma swój sposób na wzmacnianie odporności swoich dzieci.
Przyznam, że wcześniej jakiegoś konkretnego nie miałam i jeszcze w listopadzie zeszłego roku pisałam na blogu, że Tusia dość często jest mocniej przeziębiona.
Każdy polecał co innego i ciężko było się zdecydować na coś konkretnego.
W końcu padło na OmegaMed odporność (syrop), którą poleciła mi Stokrotka :) Pomyślałam, że spróbujemy, bo w składzie ma DHA, witaminą D i C oraz naturalny miód.
I tak od połowy listopada podaję Tusi codziennie zgodnie z ulotką 1 łyżeczkę od herbaty (ok 5ml). Jednak moja panienka lubi wszelkie leki więc i to chce brać sama i dlatego podaję jej w strzykawce (takiej od np. Panadolu). Codziennie rano najpierw pije kaszę, a potem już sama woła: odporność jeście :)!
Co do ceny to są naprawdę różne w zależności od apteki. Pierwszą butelkę kupiłam w internetowej aptece DOZ i zapłaciłam niecałe 30zł. A taka butelka(140ml) starcza na około miesiąc, więc to nie tak tanio naprawdę. Teraz kupuję w internetowej aptece Gemini i za taką buteleczkę płacę niecałe 18zł, więc różnica cenowa jest spora! Apteka jest w naszym mieście więc za dostawę nic nie płacę a tylko odbieram osobiście :)

A czy jest skuteczne? Myślę, że tak, bo już w Boże Narodzenie miała duży kontakt z kuzynem, który był chory na anginę i nie zachorowała. Teraz np. ja jestem chora a Ona się ode mnie nie zaraziła  :) A przecież często się przytulamy, buziaki dajemy :)
Jednak bym źle napisała, że ty tylko dzięki temu nie choruje - tak nie jest. Bardzo ważnym elementem jest dieta bogata w witaminy. A Tusia je naprawdę wszystko! I to na pewno nam też pomaga. Drugą ważną sprawą jest hartowanie - my jesteśmy praktycznie codziennie na dworze. Nawet teraz w te duże mrozy wychodziłyśmy, bo ja do pracy. A, że nie mamy do dyspozycji auta, więc nasza podróż do babci zajmuje nam koło godziny (od wyjścia z domu do babci).
Wczoraj było bardzo ciężko, bo tak mocno wieje, że Tusia nie chciała iść. Niestety wiatru to Ona nie lubi. Ale za to po takim spacerku ma aż zdrowe rumieńce na policzkach :)

Życzę Wam i sobie, aby nasze dzieciaczki chorowały jak najmniej :)
A Wy macie jakieś swoje sposoby na odporność maluchów??

Ps. wpis nie jest w żaden sposób sponsorowany, to moja subiektywna opinia.

niedziela, 26 stycznia 2014

zimowo

Zima w końcu przyszła i nie odpuszcza. Mróz jest spory, a jego odczucie potęguje jeszcze wiatr.
Ja na dodatek jestem chora. Musiałam załatwić się jeszcze w Zakopanem, bo tam ciepło, a jak jechaliśmy nad Morskie Oko to tam było zimno. Na dodatek w drodze powrotnej pogoda była coraz gorsza i coraz zimniejsza.
Niestety do pracy chodzę, bo po pierwsze dziewczyny mają po tygodniu urlopu, bo są ferie u nas i czekały aby móc spędzić trochę czasu ze swoimi dziećmi, a po drugie i tak mam umowę zlecenie więc to inna bajka....
Na szczęście najgorsze było w tym tygodniu i teraz już jest dużo lepiej :)

I tak przez to nie mogłyśmy z Tusią skorzystać z zabaw na śniegu. A jak jest poniżej -10 to i tak jest za zimno... brrr
Dopiero dziś mróz zelżał i mieliśmy -8, ale za to wiatr jest silny :(
Jednak i tak wyszłyśmy dosłownie na 15 minut, bo miałyśmy misję. Mirek odświeża mieszkanie swojej siostry, które jest pod wynajem, a że to tylko 5 min od domu więc zaparzyłam z termokubek kawkę i zawiozłyśmy cieplutką dla taty :)
Niestety Tusi niezbyt się podobało, bo moja dziewczynka nie znosi wiatru! Może padać deszcz, śnieg, świecić upalne słońce, ale wiatru nie lubi. No cóż, to taka jej słabość.
Wiec szybciutko wróciłyśmy do domu i zrobiłyśmy sobie cieplutką herbatkę z cytrynką i miodkiem,.

Jutro zaczynamy nowy tydzień. Dobrze, że chodzę przez ten czas urlopowy codziennie na 4 godziny na popołudnie 13-17, bo bynajmniej nie musimy z Tusią z samego rana marznąć na przystanku na mrozie. A jeśli jutro nie będzie dużego wiatru to zamiast wózka weźmiemy sanki :)
Oby tylko tego wiatru nie było....

A we wtorek 3 ostatnia wizyta leczenia mojego nieszczęsnego zęba... Leczenie kanałowe - masakra!
We wtorek po już drugim zatruciu miało nie boleć, ale jak mi tą igłą w nerwa trafił to myślałam, że zemdlęję! Aż krzyknęłam, łzy same z oczu poleciały  i dobrze, że pośladki miałam zaciśnięte :D
No ból na maxa! I dopiero wtedy dostałam znieczulenie.
Jakby ktoś był ciekawy to zapisałam się na leczenie na NFZ, ale jak mi dentysta zaśpiewał koszt leczenia to nie wiem za co NFZ płaci... mam nadzieję, że 300zł starczy + zapłaciłam za RTG całej szuflady 50zł + 70zł za ten ząb u innej dentystki, która mnie przyjęła z bólem i zaczęła leczenie, ale nie chciała dokończyć, bo ma swoich stałych pacjentów i nowych nie potrzebuje :(

No nic, nie ma narzekać. Na pocieszenie zdjęcia mojej zimowej dziewczynki  :)

 

sobota, 25 stycznia 2014

rozmówki

Tusia siedzi u taty na kolanach i śpiewa sobie: Attetuja, Attetuja...
Mirek mówi do Tusi:
Mirek: Tusia nie śpiewamy Attetuja, tylko Alleluja
Tusia: Attetuja, Attetuja
M: No mówię, że Alleluja
T: nie tato, Attetuja!
M: nie, zaśpiewaj Alleluja...
T: tato, ty zapiełaj Attetuja :)
M: Attetuja, Attetuja
T: no widzisz, naucyłeś sie :D


Jedziemy samochodem. Ja siedzę z Tusią z tyłu. Śpiewamy stary niedźwiedź mocno śpi.... na zmianę, bo gdy mówimy trzecia godzina niedźwiedź łapie, to ja łapię Tusię, albo odwrotnie.
W wykonianiu Tusi brzmi to mniej więcej tak: staly niedźieć mocno pi, my się go boimy, na palach chodzimy, jak sie budzi to nas zje. pielwsa godzina niedzieć chłapie, dluga godzina niedzieć łapie, ciecia godzina niedzieć łapie !! ......i wtedy mnie łapie a jak udaję, że mocno się boję i piszczę :)
A Tusia wtedy do mnie mówi: nie bój sie, to tylko chlapiący niedzieć :D


Bardzo często Tusia podchodzi do mnie i patrząc na mnie utwierdza się w swojej tezie:
T: jestem twoją dzidzią?
Ja: oczywiście!
T: malutką?
J: no już nie taką malutką, bo trochę urosłaś...
T: ale malutką (i patrzy tymi swoimi ślipkami na mnie)
J: tak jesteś moją malutką kochaną dzidzią i córeczką
a Ona wtedy pokazuje swój jeden z najpiękniejszych uśmiechów :)

Oczywiście dalej króluje u nas pytanie: a dlacego? Oj czasami to aż mam dość tego ciągłego pytania i jak już powiem na odczepnego: nie wiem wszystkiego! To w odpowiedzi i tak usłyszę: A DLACEGO??  :D


wtorek, 21 stycznia 2014

ach! co to był za weekend :)

Jeszcze nie mogę wierzyć, że tam byliśmy. Te widoki zapierające dech w piersiach! To nasze polskie góry - Tatry - Zakopane !!!
Ruszyliśmy w czwartek po północy a wróciliśmy w niedzielę przed północą.
Prawie 700km i 10 godzin jazdy w jedną stronę  wynagrodziły mi te widoki :)
Jesteśmy spłukani, ale szczęśliwi, że z dzieckiem też można spontanicznie też gdzieś pojechać.
I to, że akurat w te dni był tłum ludzi, bo skoki i z noclegiem cenowo sensownym było ciężko...
Spaliśmy w Kościelisku i nie musiałam martwić się o śniadania i kolacje, bo podawane były do stolika :)
A co zobaczyliśmy? Oczywiście Krupówki, wjechaliśmy na Gubałówkę i wypiliśmy pyszną ciepłą herbatkę z cytrynką patrząc na góry i Giewont. Do Morskiego Oka pojechaliśmy góralskim Fasiągiem (czterokołowy pojazd konny). Tak jak w Zakopanem wiosna w pełni, tak już im wyżej tym zimniej - droga była tak śliska, że konie ledwo dawały radę iść w górę :( Tak bujało podczas jazdy, że Tusia usnęła i dopiero obudziła się jak przekładałam ją do wózka.
Drogę powrotną przeszliśmy pieszo - niecałe 2,5h. Po drodze śpiewałyśmy sobie z Tusią i machałyśmy innym turystom papa :D
W drodze powrotnej pojechaliśmy na Jasną Górę -  niestety nie zdążyliśmy na odsłonięcie obrazu, ale przeżycie duchowe dla mnie ogromne.  A dla Tusi dodatkowa atrakcja - żywa szopka :)
Droga powrotna też dość trudna, bo warunki na drodze trudne, a na autostradzie A1 Włocławek - Stanisławie tak mocno wiało, że w pewnym momencie mieliśmy dość niebezpieczną sytuację, ale na szczęście nic się nie stało.
 
Dużo,naprawdę dużo mogłabym pisać, ale najwięcej powiedzą zdjęcia jak było fajnie i jakie piękne są nasze góry również zimą :)

Uwaga! Naprawdę dużo zdjęć :D


 
 
 



 
 
 























poniedziałek, 13 stycznia 2014

a dlaczego?

I zaczął się etap "A DLACZEGO?"
Ehhh ... powiesz A, a musisz dopowiedzieć do tego BCDEFGHIJKLMNO.....

Wczoraj np. Tusia chwilę pospała w aucie i wieczorem nie mogła zasnąć. Tak więc przytuptała do naszego łóżka. Chwilę siedziała grzecznie ,a ja oglądałam jakiś film.
I pyta się:
Tusia: kto to? (a pokazywany jest facet w kajdankach)
Ja: to Pan który jest zły
T: a dlaciego?
J: Bo nabroił i teraz musi mieć karę
T: a dlaciego?
J: bo jak ktoś nabroi to trzeba go ukarać
T: a dlaciego?
J: bo nie można nikomu robić krzywdy i bić
T: a dlaciego?
itd itd.....
z 20 minut jej tak odpowiadałam....

cierpliwości i pomysłowości w odpowiadaniu na pytania przybywaj!

piątek, 10 stycznia 2014

flet + bańki = kreatywnośc :)

Martusia jest wielką fanką baniek mydlanych. U nas są one przez cały rok. Oczywiście jak jest ciepło to najlepiej robi się je na dworze, bo i przyjemniej i mniej rozlanego płynu w domu.
Teraz też robimy bańki, ale w domu i  Mirek mnie za to przeklina, bo on nie cierpi rozlanego płynu, że ciągle Tusia prosi go o bańki. Ile to się nasłucham :( Co robić - mąż mój lubi narzekać  i tyle. Oj potrafi rzucać mięsem do mnie. Ech mówię Wam szkoda gadać....

No, ale wracając do baniek. Jak byłam mała to mama robiła płyn z płynu do naczyń i dawała słomkę, którą nacinała na końcu. Też tak robiłyście? Ale była frajda. Tusi ten sposób też przypadł do gustu, ale moja dziewczynka wykazuje się większą kreatywnością i robi bańki przy pomocy.... plastikowego fletu :)

środa, 8 stycznia 2014

Poczytaj mi ....córeczko i pucowanie :)

Poczytaj mi  córeczko - teraz to Tusia "czyta" mi książeczki, a ja słucham i podziwiam jak pięknie potrafi opowiadać to co widzi na obrazkach plus to co sobie wymyśli, bo wyobraźnię to ma coraz większą :D

A jutro chodzi Ksiądz po kolędzie. Zaczyna chodzić od 16tej, a ja generalnie pracuję do 17tej. Mam niecny plan wyjść pół godziny wcześniej, aby zdążyć, dlatego dziś już trochę ogarnialiśmy mieszkanie. Tusia oczywiście też pomagała. Jej fucha polegała na wyczyszczeniu stolika. Gdybym nie kazała oddać jej butelki z płynem to najchętniej wszystko by wypsikała a do tego zużyła cały papier :P Ale najważniejsze, że stolik czysty i lśni :)