wtorek, 29 kwietnia 2014

Święty uśmiechnięty oraz robaczki

Niedziela była bardzo ważnym wydarzenie dla każdego chrześcijanina. To nasz Polak, nasz papież Jan Paweł II tego dnia podczas mszy kanonizacyjnej został ogłoszony Świętym wraz z papieżem Janem XXIII.
Mam to szczęście, że jestem pokoleniem JPII. Także miałam to szczęście, że w 6 czerwca 1999 roku w Pelplinie uczestniczyłam w mszy świętej z homilią Jana Pawła II :) Do dziś pamiętam te emocje i radość oraz to, że do Pelplina poszłam w nocnej pielgrzymce.

ŚWIĘTY JAN PAWEŁ II   - PATRONEM RODZIN :)
Tego dnia raniutko byłam w kościele na mszy, aby potem móc oglądać mszę z Watykanu. 
A po południu zrobiliśmy sobie wypad nad jezioro. Ale nie po to aby spacerować, ale połowić rybki. Pierwszy raz pojechała z nami Tusi. Po drodze cały czas musiała trzymać pudełeczko w robaczkami. Buźka się nie zamykała i ciągle mówiła, że chce wędkować :)
Musieliśmy się ostro natłumaczyć, co to jest wędkowanie, a gdy na miejscu to wędkowanie okazało się trochę nudne to znalazła sobie inne zajęcie - wyszukiwanie robaczków z zanęty i wyrzucanie ich do wody :D
Dzielnie podawała mi robaczki i z zainteresowaniem patrzyła jak mama zakłada je na haczyk, tylko niestety nie zobaczyła żadnej rybki, bo przez niespełna 3 godziny nie złapaliśmy żadnej ryby :P  Tak to jest, że PZW opłaty bierze, ale żeby zarybiać to już gorzej...
Co do wędkowania z dzieckiem to trudna sprawa, bo zamiast cieszyć się ciszą i wpatrywaniem w szczytówkę czy nie ma brania, to uwagę skupiasz aby dziecko nie wpadło do wody lub nie wymyśliło jeszcze czegoś bardziej zwariowanego i głupiego :D
I tym sposobem boimy zabrać się Tusię nad Wisłę, bo tu jest jeszcze bardziej niebezpiecznie, bo Wisła jest nieobliczalna i ma szybki nurt...


 
 
 
 
 


piątek, 25 kwietnia 2014

Jupi!

Udało się!
Tusia dostała się do przedszkola.
Od 1 września będzie uczęszczała do Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo.
Tak się cieszę!


czwartek, 24 kwietnia 2014

Poświątecznie...

Święta minęły zdecydowanie za szybko.
Pogoda w niedzielę była piękna, taka w sam raz na Wielkanoc, za to poniedziałek już był bardziej pochmurny i nawet z rana jak przystało na lany poniedziałek trochę pokropiło i z nieba ;)
W niedzielę wybrałyśmy się z Tusią do kościoła - ambitnie bo na 8.30. Początkowo młoda nie chciała iść, ale jak usłyszała, że idzie też ciocia, wuje, Nela i Kondziu, to bez żadnego ale wstał o 7 rano :) Wtała tak wcześnie bo nam się godzina mszy pomieszała i wybraliśmy się wszyscy na 8 rano :/  Idziemy z Tusią do kościoła, ale nikogo nie widzę, aby szedł... no myślę sobie, że przecież to suma i dziwne troszkę... widzę już pełno samochodów przed kościołem i gdy jesteśmy już bardzo blisko i słyszę śpiewy to od razu mnie natchnęło, że przecież jest na 8.30! Uśmiałam się sama z siebie :) No więc zawracamy i już wyjmuję telefon, aby zadzwonić do siostry, gdy ją dostrzegam  :) A Ona mówi, że idą i też nikogo nie widzą, tylko jakąś kobietę z dzieckiem i po chwili się domyślili, że to my :D Na szczęście mamy bliziutko do domu, więc poszłyśmy do mnie, bo jeszcze miałam do pokrojenia rzodkiewkę i szczypiorek do twarożku na śniadanie wielkanocne, a szwagier poszedł szybko sam do siebie, aby poklepać jeszcze kotlety :D
I tak po 30 minutach poszłyśmy jeszcze raz, tym razem już na dobrą godzinę.
Poniedziałek zaczęłyśmy od oblania Mirka wodą, ale my też nie uszłyśmy sucho :P Zanim usiedliśmy do śniadania musieliśmy zdjąć nasze mokre piżamy hehe.  Potem poszłam do kościoła, ale o dziwo nikogo nie widziałam na worze, kto by się lał wodą.. kiedyś to strach było wyjść w domu w ten dzień. A teraz - no problem :)
Po południu dzieciaki trochę popsikały wodą na podwórku i chyba najbardziej mokry to był ... dziadek :)

A gdy już wieczorkiem wróciliśmy do domu, to weszliśmy tylko po to, aby zostawić rzeczy i poszliśmy jeszcze na spacerek, bo takie obżarstwo to aż grzech. Na cel obraliśmy były koszary wojskowe. Tusia budynek wojskowy nazwała "zamkiem" i koniecznie chciała tam wejść, ale nie dało się, bo okna i wejścia zostały już zamurowane. A teraz jest tam tyyyyyle miejsca do biegania i do grania w "niby piłkę" czyli kopanie puszki lub pustej butelki :D

A teraz zostawiam Was z całym mnóstwem zdjęć :)













sobota, 19 kwietnia 2014

Chrystus Zmatrwychwstał - prawdziwie Zmartwychwstał!

Wielkanoc to czas otuchy i nadziei.
Czas odradzania się wiary w siłę Chrystusa i drugiego człowieka.
Życzę Wam, aby Święta Wielkanocne przyniosły Wam radość oraz wzajemną życzliwość.
By stały się źródłem wzmacniania ducha.
Niech Zmartwychwstanie które niesie odrodzenie napełni Was pokojem i wiarą, niech da siłę w pokonywaniu trudności i pozwoli z ufnością patrzeć w przyszłość.

Wesołego Alleluja dla Was i Waszych rodzin życzy Tusia i jej mamusia :)



piątek, 18 kwietnia 2014

Wycieraczki

Ostatnimi czasy Tusia ma nowe zajęcie lub hobby. Zwał jak zwał. A mowa o wycieraczkach przed drzwiami sąsiadów. Mieszkamy na ostatnim piętrze i za każdym razem jak wchodzimy do góry to Wszystkim sąsiadom poprawia wycieraczki, pod 4ką zatrzymuje się i pyta  "czemu sosiady nie mają wyciejaćki?" :)
Naszą też nie omieszka poprawić ;)
A co dziwne jak schodzimy tego nie robi.

Poza tym zaczęliśmy ostro przygotowywać się do świąt. Dziś były zakupy a jutro pewnie sporo czasu spędzę w kuchni. Święta spędzamy jak zwykle u rodziców - moich i Mirka. W tym roku będzie dodatkowo siostra Mirka, która przyleciała na kilka dni na święta. Tusia cioci nie bardzo pamięta, bo ostatni raz widziała ją rok temu... Trochę udało się ją przekupić prezentami :D

Z duchowego przygotowania do świąt to w tym roku byłam pierwszy raz na tzw. nocnej spowiedzi. W jednej parafii w naszym mieście księża spowiadali od 21 do 1 w nocy. Wybrałam się razem z moją mamą. Byłyśmy w kościele o 22giej i byłam wręcz pewna, że nie będzie kolejek, że raz dwa trzy i do domu. A tu doznałam niemałego szoku! Kościół był pełen ludzi! Widać, że takie godziny też są potrzebne, bo nie każdy ma możliwość spowiadać się w porannych czy popołudniowych godzinach. Do domu dotarłam o 23.30. Jedynie co to porządnie zmarzłam, bo nie liczyłam, że tyle czasu spędzimy w zimnym bądź co bądź kościele.

Miłego!


piątek, 11 kwietnia 2014

Misia Marysia

W poprzednim poście pisałam, że naszym ostatnim książkowym hitem okazały się książeczki z serii  o Misi Marysi. Cała seria liczy aż 18 książeczek o różnej tematyce.

"Misia Marysia to miła trzyletnia dziewczynka. Zarówno rodzice, jak i dzieci na pewno zrozumieją jej radości, przygody i zmartwienia, ponieważ znają je z własnego życia. Marysia urządza urodziny, idzie do przedszkola, żegna pieluszkę, czeka na młodszego braciszka, boi się ciemnego pokoju, przeżywa napad złości… Nie zawsze od razu jej się wszystko udaje, czasami mama traci do niej cierpliwość, ale wszytko zawsze dobrze się kończy. Ciepłe, sympatyczne ilustracje i prosty tekst na pewno pomogą rozwiązać niejeden wielki problem małego człowieka i jego rodziców. W tej książeczce Misia Marysia uwielbia swoje przedszkole. Zobaczmy, jak jej mija dzień, jakich ma kolegów i w co się lubi bawić." *
Na razie mamy dwie takie książeczki:

http://www.empik.com/marysia-boi-sie-ciemnosci-opracowanie-zbiorowe,p1065124229,ksiazka-p?reko=empik

Pierwszą książeczką którą kupiłam (w Rossmannie) była ta o przedszkolu. Wybrałam ją, ponieważ chcę ją oswoić z tym co ją czeka od września (taką mam nadzieję, bo wyniki rekrutacji będą 30 kwietnia). Dzięki tej książeczce na pytanie, czy pójdzie do przedszkola, mówi, że tak :) Oby tak było naprawdę.
Główna bohaterka - Misia Marysia - to rezolutna 3 latka, która bardzo lubi swoje przedszkole :) W książeczce przedstawiony jest cały dzień: od przyjścia i przebierania się, poprzez zabawy, śpiew, czytanie, drzemkę, posiłki, aż do wyjścia z przedszkola z rodzicami.
Bardzo mi się podoba pokazanie emocji dziecka. Choć Misia Marysia uwielbia swoje przedszkole i po południu tęskni trochę za rodzicami to i tak nie może się doczekać kolejnego dnia!


Kolejną książeczką którą kupiłam jest "Marysia boi się ciemności". Tę pozycję wybrała sobie Tusia :) Na tylnej okładce o przedszkolu są miniaturki pozostałych pozycji z tej serii i od razu uwagę Tusi przykuła książeczka o ciemności. I koniecznie chciała tę książeczkę. I pewnego dnia będąc w biedronce zobaczyłam tę książeczkę. I nie tylko :) Jednak przyjemności sobie dawkujemy więc zakupiłyśmy tylko jedną.
I to ta książeczka okazała się hitem! Już nie jestem w stanie zliczyć ile razy ją czytaliśmy. Tak średnio 4-5 razy dziennie to na pewno... Teraz Martusia potrafi już cytować teksty z pamięci :) Czy to jemy śniadanko, czy jedziemy autobusem do babci, czy Tusia ma posiedzenie na kibelku... :D
W tej książeczce Misia Marysia boi się nocny strachów Nie chce zostawać sama w ciemnym pokoju, ale na szczęście znajdzie się sposób na te nocne strachy i żartownisia, który je wywołał :)
 


Gorąco polecamy obie pozycje :) My na pewno zakupimy jeszcze inne do kolekcji.
Obie książeczki kupiłam w cenach promocyjnych 4,99zł

Obie książeczki:
Wydawnictwo DEBIT
Autor: Nadia Berkane i Alexis Nesme

A to recenzja w wykonaniu Tusi. Zapraszamy do posłuchania :)






* źródło tekstu KLIK

piątek, 4 kwietnia 2014

tak o niczym...

Ostatnio nie mam serca do pisania. Biorę laptopa, siadam, otwieram nowy post i .... nic... zupełnie nic.
A przecież zawsze coś się dzieje.
Cały czas walczymy z brzuszkiem. Dostałyśmy skierowanie do gatrologa i po wielu wielu wielu próbach znalezienia, a już nie mówiąc dodzwonienia się mamy termin na 26 maja. Oczywiście jak w międzyczasie okaże się, że musimy szybciej to wiadomo, że pójdziemy prywatnie.
Do przychodni przyszpitalnej dodzwoniłam się praktycznie po tygodniu czasu widząc prawie po pół dnia na telefonie. Myślałam, ze mnie szlag trafi z naszą służbą zdrowia... Zaraz ktoś się zapyta dlaczego nie pojechałam osobiście? A no dlatego, że nie uśmiechało mi się specjalnie prawie 40 km do Gdańska jechać, aby się zarejestrować...bo w naszym mieście takiego specjalisty oczywiście nie ma... mówię tu o gastrologu dziecięcym oczywiście.
Tusia naprawdę nie dostaje praktycznie słodyczy, ograniczamy jak możemy. Do tego je dużo warzyw i owoców, a w ostatnim czasie pojawił się u niej ogromny strach przed robieniem kupki. Kojarzę jeden fakt, że z koło 3 tygodnie temu zrobiła wielką i musiało ją zaboleć i od tego czasu wstrzymuje ile może. Ma maksa zaciska pupkę. Jak już w płaczu zrobi to mało i bardzo twarda jest. A wczoraj to aż zaczęła dostawać temperatury, bo nie robiła już ponad 2 dni, a przy jej ilości jedzenia powinna robić codziennie. I tak wcześniej było. Wczoraj to aż wiła się, płakała, a na kibelku podskakiwała jak już miała robić i wstawała i zaciskała pupę. Niestety skończyło się na czopku, choć nie jestem zwolenniczką tego tylu pomagaczy, ale nie miałam wyjścia, bo wiedziałam, że czym dłużej wstrzymuje tym będzie gorzej. Zrobiła po ponad godzinie od podania czopka. Pierwsza wyszła bardzo twarda i płakała przy tym, ale następne wyszły normalne. I sama Tusia robiąc kolejne mówiła: to nie boli, brzuszek cieszy się.
No mówię Wam, jak nie urok to sra...:)

Poza tym Tusia jest pogodna, wesoła, broi ile się da, lubi rysować, z bajek to dalej króluje Peppa :), a i teraz jest etap fantazjowania i zmyślania i zabaw z wyimaginowanymi przyjaciółmi :)
Książeczkowym hitem okazała się ostatnimi czasy seria o Misi Marysi. My mamy na razie dwie książeczki: Marysia i wesoły dzień w przedszkolu oraz Marysia boi się ciemności. Jednak o tych książeczkach napiszę osobny wpis, bo są fajne, a do tego z morałem :)
Z innych spraw to czekamy na wyniki rekrutacji do przedszkola i to też spędza mi sen z powiek, bo bardzo zależy mi, aby się dostała, bo chciałabym odciążyć mamę z opieki nad tym małym rozrabiaką, bo pomimo iż mama mówi, że jest grzeczna to wiem, ze nie ma łatwo, bo oprócz Tusi ma do opieki moją babcię.

A z innej beczki to pochwalę się moimi "robótkami". Są to jajka wielkanocne. Z tych co do tej pory zrobiłam ma już nowych właścicieli. Generalnie kolorystyka jest typowo wiosenna: żółcie i zielenie, ale jedna koleżanka tak lubuje się w niebieskim, że i takie jajeczka powstały :)
Również udało mi się zrobić cztery na specjalną okazję - to będzie kiermasz charytatywny, na którym będą zbierane środki dla powstającego stowarzyszenia, które opiekuje się osobami niepełnosprawnymi i ich rodzinami. A pomaganie jest fajne więc i ja przyłączyłam się robiąc jajka wielkanocne :)

Teraz zostały mi do zrobienia tylko dla mamy no i jak zdążę to dla nas. Choć chciałabym zdążyć zrobić jeszcze dla dwóch koleżanek... ale czy czas pozwoli....




Miłego dnia :)