wtorek, 30 września 2014

Pasowanie na przedszkolaka

W czwartek w przedszkolu było ważne wydarzenie, a mianowicie pasowanie na przedszkolaka połączone z Mszą Świętą z okazji dnia patrona Wincentego a Paulo.
To była również jedna z niewielu okazji do ubrania Tusię w spódniczkę :D A i tak nie obyło się bez małej awantury, bo tej nie ubierze, ta brzydka, ta nie taki kolor...no cóż niestety niebieskiej nie mamy i chyba trzeba to zmienić, aby od czasu do czasu udało się założyć :P
Tusia później mi opowiadała, że był ksiądz i Pan Jezus :) i że siedziała na materacu i śpiewała. A potem dostała rybkę i czekoladę.
Nie ukrywam, że liczyłam ,że pasowanie odbędzie się w obecności rodziców, tak jak w innych przedszkolach, no ale cóż... mówi się trudno. Dobrze, że zdjęcia są i mogę sobie popatrzeć na tego mojego dzielnego przedszkolaczka :) Och jaka jestem dumna!
Gdy odbierałam ją po południu to miałam okazję porozmawiać chwilę z jej Panią. Mówiła, że Tusia jest bardzo grzeczna, spokojna, pięknie mówi i śpiewa, woli bawić się z chłopcami. Zapytała się mnie, albo raczej stwierdziła, że widać, że chodzimy do kościoła. Spytałam się skąd to wiadomo i dostałam odpowiedź, że to widać po dziecku, bo wie jak ma się zachować, umie się przeżegnać, zna część modlitw itp. Okazało się, że większość dzieci tego nie potrafi, a niektóre nawet mówiły, że nie były nigdy na mszy... dziwi mnie to trochę, bo rodzice wybierając to przedszkole wiedzieli, że dzieci będą wychowywane w wierze katolickiej. Po co zatem wybrali takie przedszkole? nie wiem...









środa, 24 września 2014

z przymróżeniem oka ;)

Przedszkolaki przynoszą do domu różne wierszyki czy piosenki, które się nauczyły w przedszkolu. Tak jest generalnie. Niektóre dzieci w mniejszym, niektóre w większym stopniu chwalą się czego się nauczyły. Tusia jest z tych drugich i gdy tylko czego nowego się nauczy zaraz mi mówi czy śpiewa. Cieszę się z tego ogromnie, że nie muszę nic na się od niej wyciągać, że sama mi mówi co robiła, gdzie byli, czy spała, co jadła etc etc...
Jednak jest mała różnica między przedszkolem zwykłym a katolickim.
Bo tu oprócz zwykłych piosenek i wierszyków uczy się jeszcze modlitwy i pieśni czy piosenek religijnych. I to właśnie najczęściej Tusia mi przynosi z przedszkola.

A na dowód tego proszę oto mała próba umiejętności :)

wtorek, 23 września 2014

uzbierało się.

Znowu nie pisałam . Znowu mam zaległości.
Niestety nie chce mi się pisać.
Tylko nie wiem, czy jak przestanę to potem będę żałować.

A co u nas?

Tusia jest dzielnym przedszkolaczkiem. Płacz był tylko pierwszego tygodnia. Potem kilka dni była w domu, bo miała katar i kaszel. Powrót do przedszkola wypadł całkiem dobrze. Byłam całkiem pewna, że będzie płacz, ale została bez większych problemów. Może nie uśmiechała się od ucha do ucha, ale dała mi buziaka i wzięła za rękę Panią Izę i poszła. I teraz już nawet nie zaprowadzam jej do sali tylko rano dzwonię (na korytarzu jest wideofon do każdej grupy), że przyszła i w połowie schodów Pani ją przejmuje.
Najczęściej ja ją odbieram, a gdy jestem w pracy do wtedy Mirek. Z sali wychodzi uśmiechnięta i szczęśliwa. Rzuca mi się na szyję i nawet nic nie zdążę zapytać to już sama mówi, że było fajnie, że się bawiła, że jadła, że śpiewała. Na dużej tablicy przy wieszaczkach wiszą prace które już dzieciaczki robiły i nawet jak  coś wisi 2-3 dni to i tak musimy szukać jej pracy i podziwiać :) Mówi, że jej koledzy też byli: Jasiu i Adaś. innych kolegów też ma, ale koleżanek nie - nie lubi dziewczynek, bo nie bawią się autkami, ciufciami i koparkami! Mogę stwierdzić, że Jasiu to pierwsza miłość przedszkolna, bo praktycznie tylko o nim mówi :) I nawet powiedziała, że on jest jej :D
Pierwsze zebranie już za nami. Troszkę trwało po ponad półtorej godziny. Zaczęło się od wspólnej modlitwy - taka tradycja w takim przedszkolu. Najpierw ogólne zebranie z siostrą dyrektorką, a potem już w swoich grupach, my w Bratkach. Mogliśmy poznać bliżej trochę Panią Basie, czyli wychowawczynię grupy, Siostrę Natalię, która jest bardzo młodziutka. Nie było tylko Pani Izy, która jest pomocą. Było to takie spotkanie przy kawce, herbatce i ciachau. Dobrze, że nie poszliśmy z pustym portfelem, bo zostawiłam 197zł na ubezpieczenie, ćwiczenia, religię i  komitet rodzicielski. Jestem też w trójce rodzicielskiej.

Tak już poza tematem przedszkolnym. Z mojego biegania na razie nici. Od 22 sierpnia kiedy miałam kontuzję kostki nie biegam. Ale nie mówię, że nie chcę, bo chcę i to bardzo, ale nie mogę. Mam uraz stawu skokowego lewego i dopóki nie wyleczę tego porządnie nie mogę biegać. Udało mi się dość szybko dostać do ortopedy, jednak jeśli lekarz ma na jednego pacjenta limit czasowy 5 minut to co on może się dowiedzieć i zbadać?? Na szczęście dostałam skierowanie na rehabilitację i już 13 października zaczynam serię 10 zabiegów. Jeśli po tym dalej będzie mi puchła kostka muszę wrócić po skierowanie na rezonans, bo być może mam pękniętą jakąś chrząstkę, a takiego pęknięcia nie widać na zwykłym rtg.

Tyle czasu minęło od ostatniego wpisu, że nie wiem co jeszcze..... ach tak, w pracy jest istny sajgon, bo mamy wyprzedaż od 1 września. Najpierw było -30%, a teraz jest -40%. Ludzie jak widzą magiczne % to szaleją i kupują co popadnie :D A wyprzedaż jest dlatego, że sklep będzie zlikwidowany do końca miesiąca.... i znowu muszę szukać pracy... :(

O reszcie napiszę następnym razem, bo i tak za dużo jak na jeden post.







 A to już zdjęcia z przedszkola *
5 wrzesień i teatrzyk Qufer w przedstawieniu pt. "Śmieciowisko"



 17 wrzesień i spotkanie z Panią Muzyką




18 wrzesień i próbna ewakuacja przedszkola




* źródło zdjęć ze strony przedszkola: http://przedszkolesiostrtczew.pl/

poniedziałek, 8 września 2014

od zachodu do wschodu

W sobotę moja siostra przygarnęła Tusię do siebie na noc, a my mogliśmy pojechać na nockę na ryby, tzn pojechaliśmy już o 16 w sobotę a wróciliśmy o 9 rano w niedzielę. Wszystko było fajnie, prócz słabego brania. Mieliśmy ognicho, kiełbachę, nawet piwko było :) Ale też była próba spania w samochodzie - po 2 godzinach próby spania wyszłam cała poskręcana i połamana  hehe.
Jednak największą frajdę sprawił mi przecudowny widok wschodzącego słońca. Już nie pamiętam kiedy widziałam wschód - no przecież nie często wstaję o tak wczesnej porze :) A wiecie w jakiej miejscowości byliśmy na rybach ?? - Mała Słońca - prawda że fajna nazwa? ale słońce które tam wschodziło wcale nie było małe :)

Ps.Jakość zdjęć nie oddaje piękna wschodu, bo niestety robiłam je telefonem.












środa, 3 września 2014

jakoś to będzie

Już 3 dni za nami...
Wczoraj rano było tragicznie. Po wstaniu nie chciała się ubrać, kombinowała jak to przedłużyć czas wyjścia. Ba! nawet powiedziała, że sama zostanie w domu a ja pójdę do pracy :(
W przedszkolu musiałam ją wnieść do sali i gdy mi ją zabierano z rąk tak mocno płakała i powiedziała do mnie: mamo, plosie ja nie chcie....
Serce miałam  roztrzaskane w tamtym momencie na tysiąc kawałków.
A po południu odebrałam ją razem z moją mamą o przed 14stą i była uśmiechnięta. Od razu powiedziała, że było fajnie. A całe popołudnie wszystkim to mówiła, że jadła zupę literkową :) Mówiła, że się bawiła, że ma kolegę, ale nie pamięta dalej jak ma na imię i że jest fajnie.
Mama się zgodziła i jutro ją odbierze też szybciej, bo ja już jutro do pracy idę. Mirek dopiero odebrałby po 16ej, a tak na pierwszy tydzień niech nie siedzi tak długo. I tak ma dość wrażeń!

Dziś rano znowu ciężko, choć ciut lepiej niż wczoraj. udało mi się ją namówić, aby weszła na górę do sali za rączkę. Jednak gdy tylko otworzyłam drzwi i podeszła pani to się mocno popłakała i taką zabeczaną mi ją znowu zabrano. Dziś już dzieci siedziały przy stoliczkach i czkały na rozpoczęcie śniadanka. I taką płaczącą posadzili na krzesełko i tylko słyszałam po zamknięciu drzwi jak Siostra mówi do dzieci: a teraz wszyscy ładnie składamy rączki do modlitwy... no i poszłam z bolącym sercem do auta...
A jak popołudnie? No oczywiście uśmiech na buźce i pierwsze co, że było fajnie.
Zatrzymałam też na chwilę Panią na rozmowę i dowiedziałam się, że Tusia ładnie woła siusiu, jest samodzielna w jedzeniu, sama myje rączki i ząbki, grzecznie się bawi, ale głównie z chłopcami, że jest spokojna, ale słucha się i bierze udział we wszystkich zabawach i zajęciach. No i jak inne dzieci  ma słabsze chwile, które szybko mijają, bo ma swojego ukochanego króliczka przy sobie.
Tusia sama opowiadała, że się bawiła, że kolegę ma, że byli na balkonie (czyt. taras i się tam bawili. Przedszkole ma plac zabaw, ale maluszki na początku wychodzą tylko na taras, dopiero po koło 2 tygodniach kiedy będzie już lepiej to idą na plac zabaw.), że jadła śniadanko i obiadek i piła soczek.

I nawet dziś na korytarzu nad półeczkami Bratków (to grupa Tusi) powieszono na tablicy informacyjnej pierwsze prace maluszków :) Szału nie ma, ale dziewczyna się rozkręci :D

I tak sobie myślę, i tak mi mówią, że Tusia da sobie radę, że dla nie po prostu nasze rozstania są trudne, bardzo emocjonalnie to przeżywa. Chciałabym, aby w miarę szybko zrozumiała, że nie warto płakać, że mama musi iść do pracy i zarobić pieniążki na chlebek czy nową zabawkę dla niej. Mam nadzieję, że szybko się z kimś zaprzyjaźni i to będzie też powód dla którego będzie chętnie szła do przedszkola.

poniedziałek, 1 września 2014

Dumna

Jestem dumna!
Mimo ciężkiego wejścia dała radę.
Pojechałyśmy na 8 rano. Weszłyśmy, przebrałyśmy buty na kapcie, włożyłyśmy do worka rzeczy na zmianę i udałyśmy się do sali na piętro. Dzieci było już dużo i siedziały przy stoliczkach i jadły śniadanko. Kilka dziewczynek śmiało się i wygłupiało, inne dzieci siedziały i tak smutno się patrzyły .... a chłopiec, który wszedł dokładnie przed nami i jego mama właśnie wychodziła tak straszliwie płakał i śmiem powiedzieć, że wył z rozpaczy.. i w tym momencie Tusia się do mnie przykleiła i zaczęła płakać. Podeszła do nas Siostra i pogłaskała Tusię. Nawet nie mogła zawiesić na jej szyjce identyfikatora, bo tak się mnie kurczowo trzymała. I wtedy była krótka piłka - mama daj buzi i masz iść. Tak więc Tusię zabrano ode mnie i odchodząc słyszałam jak płacze :(
...........
Dojechałam do domu i... cicho i pusto...
Zadanie na wypełnienie tych 4h: ugotowanie zupy, posprzątanie, kawa, bo śniadania nie mogłam przełknąć.
I za chwilę zadzwoniła Madzia i pogadałyśmy ponad 20 minut i jakoś mogłam przestać myśleć o Tusi :)
Madziu - dziękuję, że o mnie pamiętałaś :)
..............
Przed 12stą pojechałam po Tusię. Korek był masakryczny, ale jak się później dowiedziałam, był spowodowany śmiertelnym wypadkiem.
Weszłam do przedszkola i zastanawiałam się jak obrazek ujrzę. A do mnie wyszła uśmiechnięta córcia i pierwsze słowa jakie mi powiedziała: było fajnie, było fajnie:)
Od razu kamień z serca!
No i powiedziała, że jutro też pójdzie do przedszkola i że ma kolegę, ale nie wie jak ma na imię.
Za to pochwaliła się, że zjadła śniadanko, potem jabłuszko, wypiła herbatkę, śpiewała "baloniku mój malutki" i robiła siusiu.

Taką mam dzielną córcię :)
Oby jutro było nie gorzej.

A jak Wasze maluszki przeżyły pierwszy dzień w przedszkolu/ szkole??