Wczoraj byłam z Tusią u lekarza i niestety do żłobka nie mam jeszcze jej puścić, bo ma mocny kaszel, lekko oskrzelowy, ale na antybiotyk jeszcze się Pani Doktor nie zdecydowała. Mamy poczekać, dawać do daję, tylko ma zmieniony syrop na typowo wykrztuśny.
Na wyjazd zdecydowaliśmy się, bo albo jej pomoże powietrze nadmorskie, albo się pogorszy...
Pogoda dziś naprawdę aż zachęcała do spacerowania...
To takie miłe zakończenie września...
No i lubię Sopot, molo, morze, piasek... i gofry (bo zawsze jak jesteśmy w Sopocie to jem gofra hehe)
Tusia więcej się nachodziła niż była w wózku. Nadreptała się naprawdę sporo. Ile już takie małe nóżki kroków zrobiły :) Humor miała bardzo zmienny, bo od śmiechu w głos przechodziła w głośny ryk! A dlaczego? A bo rodzice nie chcieli iść tam gdzie ona by chciała... a najchętniej to by poszła do wody - ot co!
Ale Wam fajnie, morze jesienią - cudownie :)
OdpowiedzUsuńCudnie tak nad morzem spacerować ;)
OdpowiedzUsuńBiedna Martusia :( I ją męczy choróbsko :( Mam nadzieję, że ten cudowny spacer nad morzem jej pomoże. Buziaczki dziewczynki. Zdrówka i oby antybiotyk nie był potrzebny!!!
OdpowiedzUsuńJa mam szpital normalnie w domu teraz :/
Ale super fotki. Buziaki dla Tusi od cioci ;)
OdpowiedzUsuń