Nie wiem jak to się stało, ale wczoraj pierdyknął mi kręgosłup. W sumie to trochę wiem. Niosłam wczoraj farbę 10 litrową i było ok. Mieliśmy małe malowanko w domu. Potem poszłam z Tusią na balkon, wzięłam dywanik aby ją posadzić i schyliłam się po zabawki i wtedy mi coś łupnęło :) Mówię Wam ból nie do wytrzymania. Nie mogłam się ruszyć ani ciut bo płakałam niemiłosiernie. Po ponad 2 h ciut ustąpiło i jakoś jak kaleka dojechaliśmy do opieki świątecznej. Lekarza nawet dobrze na mnie nie spojrzał tylko od razu przepisał lepi przeciwbólowe i przeciwzapalne. Noc ledwo przeleżałam bo o spaniu to prawie mowy nie było bo tak bolało.
Dziś na 16stą mam wizytę domową. Boję się, że to dyskopatia i jej najgorsza wersja wypadnięcie dysku :(
Uwierzcie, że nawet do toalety nie dojdę sama, przy wstaniu i siadaniu na kibelek ryczę z bólu.
Ale co gorsze nic przy Tusi nie mogę zrobić, nawet jej przytulić nie mogę bo tak boli!!!
Szczęście w nieszczęściu, że Mirek ma do końca tygodnia jeszcze urlop, ale co potem?!
Moją teściową to trzymało miesiąc czasu!!! O Boże - jak my to wytrzymamy!!!
Oby to nie było to, że dadzą mi zastrzyki i przejdzie.
TRZYMAJCIE KCIUKI ZA TO!!!
Do tego ma ogromnego nerwa bo Tusia od 10 rano jest sama w żłobku. Normalnie o 12 chodzi na drzemkę i ciekawe czy tam zaśnie. Przed chwilą dzwoniłam ale Pani Kasi nie było i nie wie czy śpi.
Tak mnie brzuch boli z nerwów, że przez chwilę zapomniałam o swoim bólu :)
Jutro napiszę jak Tusi minął pierwszy dzień w żłobku i co z mim kręgosłupem.
Trzymaj się !
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że szybko cię puści ten ból, życzę zdrówka :)
OdpowiedzUsuńZdrowiej !
OdpowiedzUsuńZdrowiej kochana! I daj znać co z Tobą no i jak Tusia?!?!
OdpowiedzUsuń