sobota, 7 lutego 2015

takie tam...

Przedwczoraj odbieram Tusię z przedszkola, a co nie zdarza mi się często odkąd pracuję. Najczęściej odbiera ją Mirek, a ja zawsze zaprowadzam. Tusia ucieszona, że to ja ją odebrałam i to jeszcze wcześniej niż zwykle i tak sobie rozmawiamy podczas gdy ją ubieram do wyjścia.
Tusia: ....i była też siostra Julanta....
Ja: Tusia, nie mówi się Julanta, tylko Jolanta.
Tusia: ojć, czasami mi się zapomina ( i uśmieszek).
A po chwili mówi:  I była siostra Julanta i oglądaliśmy Piniokno.

:D


A dziś mam wolne i mamy leniwy poranek i generalnie dzionek. Siedzimy w pokoju, Tusia bawi się domkiem i ludzikami. Sama z nimi rozmawia i w pewnej chwili jedna z zabawek miała się ucieszyć i z radości podśpiewywać juchu! juchu!, a wyszło tak: huju! huju!

ups....


5 komentarzy: