wtorek, 31 grudnia 2013

DO SIEGO ROKU 2014!!!

Radosnego i szczęśliwego Nowego Roku
z marzeniami, o które warto walczyć,
z radościami, którymi warto się dzielić,
z przyjaciółmi, z którymi warto być
i z nadzieją, bez której nie da się żyć!

życzy Tusia i jej mamusia :)


niedziela, 29 grudnia 2013

świąteczne migawki

Nie będę rozpisywać się o świętach.
Było oczywiście rodzinnie :)
Było wspólne kolędowanie, co bardzo przypadło najmłodszym w rodzinie :)
A w drugi dzień świąt byłyśmy na  Nabożeństwie przy Żłóbku :)

....tylko kot nie przemówił ludzkim głosem o północy ....





Miłego.

sobota, 21 grudnia 2013

Przedświątecznie...

Jakoś do tej pory nie czułam, że święta są tuż tuż...
Mimo iż pracując w handlu cały czas mówi się o świętach, a ludzie kupują prezenty i inne gadżety jak wariaci. Dla mnie to okres wytężonej pracy. Po 8 h stania na nogach, uśmiechu przyklejonego do buzi i przytakiwaniu klientom, że wybór jaki dokonali to jest ten najlepszy, a co gorsza przy niezdecydowanych klientach lub przychodzących z zapytaniem: co by Pani poleciła dla mojego brata(tak jak bym wiedziała kim jest brat tej Pani, co lubi i w ogóle), dla dziecka w wieku 6 lat (nawet czasami nie raczą podać czy to chłopiec czy dziewczynka) a najlepiej aby to był prezent do 15zł a wyglądał na 100zł!!! Jestem po prostu padnięta! Nóg i kręgosłupa nie czuję.
No, ale to są przecież uroki takiej pracy i nikt mnie nie zmusza. Więc człowiek zaciska zęby i codziennie uśmiecha się do klientów. Oby do świąt, oby to świąt - powtarzam sobie to jak mantrę :D
No, ale poza tym przecież święta to też przygotowania w domu :)
Jak już wcześniej pisałam ciasteczka maślane i pierniczki już mamy zrobione.
Ostatnio przyszła pora na pierogi. W sumie popełniłam ich prawie 150. W zamiarach było koło 50...
ale tyle farszu mi się zrobiło i nie chciałam aby się zmarnował - ofkors :D
Tak więc mamy do objadania się pierogi ruskie i na słodko z twarogiem.


A wczoraj po pracy przyjechał po mnie Mirek z Tusią i poszliśmy sobie na Starówkę na Jarmark Świąteczny, który w tym roku jest w naszym mieście pierwszy raz. Mi bardzo się spodobał i mam nadzieję, że będzie co roku. A jutro mamy zamiar wybrać się na miejską Wigilię - a ta jest u nas już od ładnych kilku lat (jednak jeszcze nigdy nie byłam).

 

sobota, 14 grudnia 2013

zapraszamy ptaszki na śniadanko :)

Kiedy tylko spadł pierwszy śnieg od razu Mirek przyniósł karmnik z piwnicy.
Kupiliśmy ziarenka do wsypania, takie w kształcie dzwonka do skubania oraz kulę tłuszczową dla sikorek.
Pierwsi goście to były oczywiście.... gołębie. Generalnie wyganiam je, bo nie przepadam za nimi a poza tym karmnik nie dla nich. No i pozostawiają po sobie dużo odchodów na balkonie :/
Jednak Tusia była zachwycona kiedy przyfrunęły jak jadła śniadanko. I tak Ona jadła i mówiła do nich (oczywiście przez szybę nie słychać ), że Ona je, a ziarenka są dla nich :) No i nie miałam serca ich wyganiać.
A już w czwartek kiedy byłam w pracy, a Tusia była w domu z Mirkiem podczas śniadania przyfrunęły pierwsze wróbelki i sikorki - tak twierdzi Mirek , choć nie jest pewien czy dobrze widział przez okno. Jednak te ptaszki są dużo bardziej płochliwe niż gołębie, bo przy najmniejszym jego poruszeniu od razu odfruwały.

A tak prezentuje się nasz karmnik, który zrobił w zeszłym roku dziadek Stasiu :)


pierwsi głodni goście

takie tam nic...

Dziś Tusią zajmował się Mirek. Ja byłam w pracy.
Aby dzień minął szybciej tata zabrał córeczkę do dziadków do Pszczółek.
Wracając koło 19tej Tusia przysnęła w samochodzie na około 15 minut.
I tyle wystarczyło, aby naładować akumulatorki do godziny 23ciej!!!
Tusię oczywiście położyłam do łózka o normalnej porze. Po około 30 minutach myśląc, że śpi w najlepsze, Mirek przyniósł sobie chipsy.
I ni stąd ni zowąd pojawia się Tusia - z takim uśmiechem na twarzy i oznajmia nam : nie cię śpać. Cię tu do Mijka i mamy :D
A ja miałam w ręku parę chipsów i Marta patrzy się i mówi: pytam się cio to jest? no co?
No jak parsknęłam śmiechem :):) Ten jej ton w głosie oburzony co ja jem!
Oczywiście Ona też od razu chciała. A Mirek jak sobie kupi chipsy to zawsze je wieczorem kiedy młoda idzie spać, bo na pewno by chciała.
A to pech - Mirek niepocieszony, bo chipsów nie zjadł.

Ja padam ze zmęczenia, bo okres przedświąteczny w handlu to isty armagedon dla sprzedających. 
I co niektórzy to potrafią mieć tupet.
Przyszła babka i pyta się po ile mamy lampki chinkowe. Mówię, że ledowe białe po 14,90 a zwykłe jednokolorowe zielone lub żółte po 15,90. A Ona, że tanio u nas, że była w innym sklepie i że przepłaciła. I co Ona ma teraz zrobić? Patrzę się zdziwiona na nią. Babka się odzywa i mówi, że kupi nasze, a jej wezmę i sprzedam. No aż mnie zatkało. Mówię, że nie mogę, że nie mam takiego towaru jak jej, że jak przyjedzie szefowa i jak takie coś zobaczy to będą kłopoty itd. A Ona krótko: powinniście być elastyczni dla klienta, płacę i wymagam!
Oczywiście tego nie zrobiłam, a na dodatek klienta kupiła od nas jeszcze te zielone a swoje zabrała.
No mówię Wam, że ludzie to mają pomysły :)

I na koniec o moim oku. Nie wiem czy pamiętacie jak pisałam, że 1 listopada uszkodziłam sobie rogówkę na cmentarzu. Miałam wtedy bardzo rozległa erozję rogówki. Wtedy wszystko pięknie i szybko się zagoiło i myślałam, że to po sprawie. Jednak tak od początku grudnia miała kilka napadów bólu tego oka, tak samo mnie bolało jak wtedy w listopadzie. Te napady miałam głównie w nocy. Bardzo bolało przy mruganiu i miałam wrażenie, że oko mi się nie mieści w oczodole.
A teraz od poniedziałku mam takie bóle codziennie. Najbardziej w nocy i z samego rana po przebudzeniu. Makijaż do pracy robię na ostatnią chwilę przed wyjściem z domu, bo tak mnie boli oko i łzawi, że jest to nie do wytrzymania :(
Jak nic trzeba było iść do okulisty. Środę i czwartek miałam wolną.
W środę poszłam do okulisty do przychodni, ale termin wizyty na NFZ do po 20 lutym 2014!!!
Przecież do tego czasu to ja mogę stracić oko :(
Okazało się, że ta okulistka przyjmuje oczywiście też prywatnie i to mogę przyjść na następny dzień od 16.30. 
Na dzień dobry 70zł mniej w portfelu.
Jednak muszę przyznać, że w gabinecie byłam ponad 20 minut.
Okazuje się, że moja rana znowu się otworzyła, ale na szczęście nie tak mocno jak przedtem. Dopóki nie ma ropy to nie muszę brać antybiotyku do oka, tylko do kilkunastu razy dziennie wkraplać krople a na noc podawać do oka żel. Chodzi o to aby nie dopuścić do wysuszenia oka, bo wtedy powieka przykleja się i rana zostaje znowu podrażniona. Taka rana jak moja potrafi goić się koło 3 lat, ale już do końca życia moja rogówka będzie narażona na ponowne otworzenie się tej blizny. Mam zabronione tarcie oka, muszę bardzo delikatnie zmywać makijaż, ale przede wszystkim codziennie nawilżać oko.

A z makijażem jest kiepsko, bo używam tuszu wodoodpornego i żeby go wieczorem zmyć to jednak muszę bardziej potrzeć oko :( używam płynu dwufazowego z Ziaji, ale jak znacie jakiś skuteczniejszy płyn to proszę o namiary :) bo inaczej zmuszona będę zmienić tusz na zwykły, a tego nie chcę, bo często łzawię i po zwykłym chodzę rozmazana :/

Przy okazji spytałam się czy mogłabym zrobić sobie korektę laserową wzroku, bo na po zbadaniu na szczęście wzrok się nie pogorszył (od 2008) :)
Niestety nie będę mogła, bo ta rogówka została już uszkodzona i ryzyko, że coś pójdzie nie tak podczas zabiegu jest znacznie wyższe. A jednego oka nie warto robić, bo i tak bym musiała nosić okulary. Trochę się zasmuciła, bo liczyłam, że w końcu kiedyś uzbieram kasę i zoperuję sobie te moje oczy. Przy wadzie -4 bez okularów jestem jak kret :P
Potem tylko apteka i kolejne 60zł na krople i żel....

No to sobie zrobiłam ładny prezent gwiazdkowy, nie ma co....

środa, 11 grudnia 2013

artystycznie :)

Czym zająć Tusię kiedy jest nieznośna i nic nie pomaga, aby przestała marudzić?
Wystarczy dać jej kreatywny zestaw do samodzielnego malowania bombek.
A taki zestaw otrzymała Tusia w prezencie od Stokrotki - niestety kochana,  Tusia nie ma takich zdolności jak Ty do malowania, ale kto wie może kiedyś ....;)
Miałam cichą nadzieję, że będę mogła z nią pomalować, ale nawet pędzelka do rąk mi nie pozwoliła wziąć. Sama i koniec! Za to pół godziny względnego spokoju....
Tylko w 6 kolorów farbek upatrzyła sobie czarny. Po chwili zainteresowała się innymi kolorami, ale i tak nie widać tego w efekcie końcowym.
I jak mi napisała Stokrotka - to nic, że czarne, bynajmniej będą najbardziej widoczne i nikt ich nie przegapi :D















niedziela, 8 grudnia 2013

Ciasteczka

Powoli już przygotowujemy się do świąt. I tak mamy już upieczone i udekorowane ciasteczka: pierniczki i maślane.
W tym roku miałam już małą pomocnicę, która dzielne towarzyszyła mi w pracy: wałkowała, wycinała, potem ozdabiała, ale przede wszystkim sprawdzała czy są smaczne :D

Ciasteczek maślanych zrobiłam z podwójnej porcji, bo są naprawdę pyszne. Całkiem niedawno ten przepis dostałam od koleżanki z pracy. To są ciasteczka maślane Andrzeja Polana (gotuje w DDTVN), a co ważniejsze są bez jajek. Bo u nas Mirek po jajkach ma uczulenie, więc skoro mogę świadomie jakiegoś składnika nie dać - to nie daję :)

 

A tak dla urozmaicenia między pierniczkami a maślanymi zrobiłam kokosanki - pyszota :D



Miłego.