sobota, 14 grudnia 2013

takie tam nic...

Dziś Tusią zajmował się Mirek. Ja byłam w pracy.
Aby dzień minął szybciej tata zabrał córeczkę do dziadków do Pszczółek.
Wracając koło 19tej Tusia przysnęła w samochodzie na około 15 minut.
I tyle wystarczyło, aby naładować akumulatorki do godziny 23ciej!!!
Tusię oczywiście położyłam do łózka o normalnej porze. Po około 30 minutach myśląc, że śpi w najlepsze, Mirek przyniósł sobie chipsy.
I ni stąd ni zowąd pojawia się Tusia - z takim uśmiechem na twarzy i oznajmia nam : nie cię śpać. Cię tu do Mijka i mamy :D
A ja miałam w ręku parę chipsów i Marta patrzy się i mówi: pytam się cio to jest? no co?
No jak parsknęłam śmiechem :):) Ten jej ton w głosie oburzony co ja jem!
Oczywiście Ona też od razu chciała. A Mirek jak sobie kupi chipsy to zawsze je wieczorem kiedy młoda idzie spać, bo na pewno by chciała.
A to pech - Mirek niepocieszony, bo chipsów nie zjadł.

Ja padam ze zmęczenia, bo okres przedświąteczny w handlu to isty armagedon dla sprzedających. 
I co niektórzy to potrafią mieć tupet.
Przyszła babka i pyta się po ile mamy lampki chinkowe. Mówię, że ledowe białe po 14,90 a zwykłe jednokolorowe zielone lub żółte po 15,90. A Ona, że tanio u nas, że była w innym sklepie i że przepłaciła. I co Ona ma teraz zrobić? Patrzę się zdziwiona na nią. Babka się odzywa i mówi, że kupi nasze, a jej wezmę i sprzedam. No aż mnie zatkało. Mówię, że nie mogę, że nie mam takiego towaru jak jej, że jak przyjedzie szefowa i jak takie coś zobaczy to będą kłopoty itd. A Ona krótko: powinniście być elastyczni dla klienta, płacę i wymagam!
Oczywiście tego nie zrobiłam, a na dodatek klienta kupiła od nas jeszcze te zielone a swoje zabrała.
No mówię Wam, że ludzie to mają pomysły :)

I na koniec o moim oku. Nie wiem czy pamiętacie jak pisałam, że 1 listopada uszkodziłam sobie rogówkę na cmentarzu. Miałam wtedy bardzo rozległa erozję rogówki. Wtedy wszystko pięknie i szybko się zagoiło i myślałam, że to po sprawie. Jednak tak od początku grudnia miała kilka napadów bólu tego oka, tak samo mnie bolało jak wtedy w listopadzie. Te napady miałam głównie w nocy. Bardzo bolało przy mruganiu i miałam wrażenie, że oko mi się nie mieści w oczodole.
A teraz od poniedziałku mam takie bóle codziennie. Najbardziej w nocy i z samego rana po przebudzeniu. Makijaż do pracy robię na ostatnią chwilę przed wyjściem z domu, bo tak mnie boli oko i łzawi, że jest to nie do wytrzymania :(
Jak nic trzeba było iść do okulisty. Środę i czwartek miałam wolną.
W środę poszłam do okulisty do przychodni, ale termin wizyty na NFZ do po 20 lutym 2014!!!
Przecież do tego czasu to ja mogę stracić oko :(
Okazało się, że ta okulistka przyjmuje oczywiście też prywatnie i to mogę przyjść na następny dzień od 16.30. 
Na dzień dobry 70zł mniej w portfelu.
Jednak muszę przyznać, że w gabinecie byłam ponad 20 minut.
Okazuje się, że moja rana znowu się otworzyła, ale na szczęście nie tak mocno jak przedtem. Dopóki nie ma ropy to nie muszę brać antybiotyku do oka, tylko do kilkunastu razy dziennie wkraplać krople a na noc podawać do oka żel. Chodzi o to aby nie dopuścić do wysuszenia oka, bo wtedy powieka przykleja się i rana zostaje znowu podrażniona. Taka rana jak moja potrafi goić się koło 3 lat, ale już do końca życia moja rogówka będzie narażona na ponowne otworzenie się tej blizny. Mam zabronione tarcie oka, muszę bardzo delikatnie zmywać makijaż, ale przede wszystkim codziennie nawilżać oko.

A z makijażem jest kiepsko, bo używam tuszu wodoodpornego i żeby go wieczorem zmyć to jednak muszę bardziej potrzeć oko :( używam płynu dwufazowego z Ziaji, ale jak znacie jakiś skuteczniejszy płyn to proszę o namiary :) bo inaczej zmuszona będę zmienić tusz na zwykły, a tego nie chcę, bo często łzawię i po zwykłym chodzę rozmazana :/

Przy okazji spytałam się czy mogłabym zrobić sobie korektę laserową wzroku, bo na po zbadaniu na szczęście wzrok się nie pogorszył (od 2008) :)
Niestety nie będę mogła, bo ta rogówka została już uszkodzona i ryzyko, że coś pójdzie nie tak podczas zabiegu jest znacznie wyższe. A jednego oka nie warto robić, bo i tak bym musiała nosić okulary. Trochę się zasmuciła, bo liczyłam, że w końcu kiedyś uzbieram kasę i zoperuję sobie te moje oczy. Przy wadzie -4 bez okularów jestem jak kret :P
Potem tylko apteka i kolejne 60zł na krople i żel....

No to sobie zrobiłam ładny prezent gwiazdkowy, nie ma co....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz