Jak wszyscy wiemy weekendy mijają zbyt szybko.
W sobotę zasieźliśmy Tusiaczka do dziadków do Pszczółek, a my pojechaliśmy do Gdańska w poszukiwaniu telewizora, a powiem, że nie jest to łatwa sprawa, ponieważ Mirek ma wielkie wymagania do tego co on ma mieć... jak to facet.
Babcia Basia i dziadek Roman świetnie zajęli się szkrabkiem, bo jak przyjechaliśmy to mała była padnięta, czyli zabawa była super:) Nawet Tusia miała małą 40 minutową drzemkę:) tylko chyba tęskniła coś za mamy cycuszkami, bo z butli malutko zjadła, ale za to jak dorwała się do cycka to aż miło :)
Już odzwyczaiłam się od trójmiasta, bo zapomniałam jakie są tam korki, a jak ciężko zaparkować (w Galerii Bałtyckiej chyba ponad 10 min szukaliśmy miejsca). Po tych ponad 3h w Gdańsku byłam gorzej padnięta niż po całym dniu ze swoim aniołkiem. Oczywiście telewizora nie kupiliśmy, bo jak były to tylko wystawowe. Nawet nie wiecie jak Mirek był zawiedziony.
Jak wracaliśmy to zajechaliśmy jeszcze do jednego sklepu w Tczewie iiii kupiliśmy :) i po co było jeździć do Gdańska? :) Mirek miał na twarzy takiego banana, że hoho. W domu to był tylko ciałem, bo był tak zajęty nowym TV, że prawie na nic nie reagował - jak dziecko :)
Niedziela minęła w większości na sprzątaniu po remoncie, w po południu pojechaliśmy jeszcze na chwilę na Wyspiańskiego (tzn do moich rodziców). Muszę przyznać, że Tusia była wyjątkowa grzeczna i mało marudziła. Jak przyjechaliśmy to szybko kompanko, cycuszek i lulu :)
No i zaczynamy kolejny tydzień - wiecie, że juz za 13 dni święta Bożego Narodzenia? Szok jak ten czas leci.
A za 3 dni Nasze słoneczko kończy 5 miesięcy!!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz