środa, 22 października 2014

przerwa przedszkolna

No i niestety Tusia ma przerwę w przedszkolu. Po ponad miesiącu walki z kaszlem wygrał antybiotyk.
Choć w sumie to nie jest tak, że cały czas kaszlała. Były przerwy, był kaszel tylko w nocy, katar też się pojawiał i znikał.... i nie było powodu do brania antybiotyku, tym bardziej, że nie towarzyszyła temu gorączka. Dodatkowo w przedszkolu dzieci przychodzą naprawdę chore i z gilami do pasa....
To jest temat rzeka. Tusia do tej pory nie była tydzień w przedszkolu, ale kiedy zaprowadziłam ją po przeziębieniu tam i już w szatni spotkała dziewczynkę z grupy która tak kaszlała i smarkała to wiedziałam, że długo nie będzie zdrowa. I faktycznie już po 3 czy 4 dniach miała znowu kaszel...
Zaliczyłam w tym czasie dobrych kilka wizyt w przychodni. Za każdym razem to tylko przeziębienie i wystarczyły inhalacje i syropki. Nie było nakazu siedzenia w domu, tym bardziej jak sama pani doktor mówiła, że i tak tam są zarazki.
Jednak kiedy wczoraj Pani w przedszkolu powiedziała, że Tusia dość mocno kaszle i to nie tylko po leżakowaniu, ale przez cały dzień to zdecydowałam, że do końca tygodnia nie pójdzie do przedszkola. Mogę sobie jeszcze na to pozwolić, bo jestem jeszcze bez pracy (nie wiem czy pisałam, ale od października jestem bezrobotna, bo szefowa zamknęła sklep) i mogę ją porządnie wyleczyć. Dziś byłam z nią znowu u lekarza i znowu osłuchowo czysto, ale jak zakaszlała to coś już się dzieje na oskrzelach i ma problem z tego odkrztuszeniem. Tak więc z racji, że to "przeziębienie" tak długo trwa dostała dziś antybiotyk. Tak więc w domu będzie aż do końca przyszłego tygodnia, bo po skończonej kuracji musi pobyć kilka dni w domu, aby nabrać nowej odporności.
Widzę już jak dużo daje jej przedszkole, jak fajnie tam spędza czas i ile się uczy. Tak więc bycie w domu już tak nie służy, bo wiadomo, że swoje muszę zrobić i Tusia musi zająć się trochę sama sobą, a w jej przypadku to dość trudne, bo to typ, który lubi być z kimś, razem się bawić i razem coś robić.
Jedną z fajnych zabaw czy zajęć jaką daje nam jesień jest malowanie. Wystarczą farbki, pędzelek, gazety do podłożenia, czyste kartki, fartuszek ochronny, ale przede wszystkim LIŚCIE! I zabawę mamy gotową.
A oto jej efekty :)






5 komentarzy:

  1. Piękna praca, a Tusi życzę szybkiego powrotu do zdrowia :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki :) O dziwo nie widać, że jest chora, a powiedziałabym, że ma wręcz nadmiar energii :D

      Usuń
  2. Biedna Martusia. Teraz to mu przesyłamy zdrówko i dobrą energię! Niech Tusia szybko zdrowieje :*** Bardzo mi się podoba obrazek przez Was zrobiony. Świetna zabawa! Mamy sporo zasuszonych liści, więc chyba pożyczę pomysł i jutro z Franiem pobawimy się tak jak wy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, mówię Ci, że po niej nie widać choroby, nic a nic. A wariuje w domu, że aż strach :D Ale za zdrówko dziękujemy, bo tego nigdy za wiele :)
      Co do malunków z liści to pewnie, ze też tak się bawcie! Naprawdę fajna zabawa! I można na dużej kartce namalować najpierw duże drzewo i potem takie liście pomalowane przykładać :)
      Buziaki :*

      Usuń
  3. Pieknie Wam wyszly liscie! Tak, jesien daja sporo mozliwosci do prac plastycznych, zeby tylko czlowiek mial w sobie wiecej kreatywnosci... ;)

    OdpowiedzUsuń