sobota, 31 grudnia 2011

Sylwestrowo !!!

No i mamy ostatni dzień roku 2011!!!!
Martusia zrobiła rodzicom (a głównie mamie) niespodziankę i pięknie śpiuchnała w nocy :) zasnęła o 20.30 i pobudkę miała dopiero o 4.30!!!! :) ja przebudziłam się koło 2giej - lekko zdziwiona- i mimo, że mi cycek od nadmiaru mleka przeciekał :P twardo poszłam spać dalej!!! Spanie jest silniejsze niż sucha piżama hehe.
W starym roku wzięłam się jeszcze za pranie, prasowanie... aby z tym nie wejść w Nowy Rok.
Po 3 godzinnej drzemce Tulinki pojechaliśmy do Pszczółek (mieliśmy jechać do moich rodziców ale o tym za chwilę) i tam pożegnaliśmy się Olą i Sandy. Była pyyyszna kolacja (łosoś pieczony z pieczarkami palce lizać!!!).

No właśnie nie pojechaliśmy do moich rodziców bo u nich... jakaś zaraza.... prawie wszyscy wymiotują i mają biegunkę - biedaki - :( A więc tak: Kondzik i Nelka najpierw, potem wiem że Waldek, Sabina  i tata jedną stroną, babcia też, tylko mama chyba jakoś z nich wszystkich się trzyma najlepiej. Do tego babcia dostała bóli w klatce piersiowej i zbierało się na wymioty i wezwali pogotowie i babcia jest w szpitalu. Oby to nie było nic poważniejszego :(

Biedaki mają nieciekawego Sylwestra... oby wszystko szybko minęło.... zdrówka kochani...  aaa na dodatek pralka im się zepsuła . jak pech to pech....


A teraz życzonka dla Was kochani na ten Nowy 2012 rok :)

Życzę Wam, aby wszystkie plany, nawet te wydające się abstrakcyjne, udało się zrealizować.
Szczęścia - dzięki któremu te zamierzenia będą realne.
Zdrowia - które pomoże w ich realizacji.
Pieniędzy - bez których, nawet te najwybitniejsze są niczym.
I przyjaciół - z którymi te sukcesy będzie można dzielić.

28-30 grudzień KATARKU IDŹ SOBIE PRECZ!!!

No i niestety Tusia jest troszkę chora. No może troszkę więcej :( Nawet jakoś pisać mi się nie chce...:(
W środę była na trochę Nelka, bo babcię Marysię bolą plecy a Waldek musiał coś pozałatwiać. Potem przyjechała ciocia Kasia z Pruszcza :)
Już coś od rana mała dostała kataru, ale to co było w nocy to koszmar. Biedulka nie umie sobie jeszcze poradzić z katarkiem, ma problemy z oddychaniem co wiąże się z problemem ze spaniem :( Zasnęła w miarę normalnie, ale po 30 minutach spania obudziła się z zapchanym nosem i był koniec spania. Skończyło się na tym, że ja spałam na podłodze u niej w pokoju a ona na rękach u Mirka na fotelu w pozycji pół siedzącej. O 4.30 obudził mnie abym nakarmiła małą a sam położył się na 30min bo o 5tej wstawał do pracy.
W Czwartek rano zadzwoniłam do przychodni i umówiłam nas na wizytę do pediatry na 15stą. Pani doktor Maja Okońska bardzo dokładnie przebadała. Muszę powiedzieć, że jestem zadowolona z jej podejścia do małej, nic nie robiła na siłę, chciała nawiązać z nią kontakt. Na szczęście małej nic poważniejszego nie dolega  niż katar i zaczerwienione gardełko. Mamy przez 5 dni podawać calcium (2xdziennie), cebion (3xdziennie do 10 kropli), inhalację z soli fizjologicznej min 3xdziennie, a na noc jakieś kropelki do noska aby się lepiej jej oddychało.
Najtrudniejsza jest inhalacja bo mała boi się tego urządzenia jak brzęczy, ale znalazłam na nią sposób i najpierw daję jej rurkę do zabawy i maseczkę i potem włączam to i chwilkę ma strach w oczach a potem jakoś idzie. No nie daje sobie przyłożyć maseczki do buzi ale mogę ją trzymać dosyć blisko buźki. Naprawdę fajnie ją nawilża i po inhalacji jak kicha to ma aż smarki na buźce hehe :) . Po takiej inhalacji dobrze się ściąga katarek fridą - a i do tego się przyzwyczaja, choć czasem tak się pręży i wygina od tego jakby to chciało jej krzywdę zrobić. Na szczęście w większości przypadków daje sobie ładnie wyciągać jakby już zaczynała rozumieć że to jej pomoże lepiej oddychać :) Moja mądra mała córeczka :)
Noc z czwartku na piątek była już ciut lepsza bo dała się odłożyć do łóżeczka, choć tyle się nawstawałam do niej, że nie byłam w stanie zliczyć :( rano chodziłam jak zombie :P no ale mała kawka i byłam ogarnięta :) a co ważniejsze tatuś był w domu więc spoko loko luz i spontan :)

środa, 28 grudnia 2011

27 grudzień - poznałam nowego wujka

wczoraj Tusia poznała kolejnego "wujka" - ten wujek taki zagraniczny bo mieszka w Anglii i ma na imię Sandy :). Mirek wczoraj zrobił sobie dodatkowy dzień wolny, takie przedłużenie świąt. Sandy przyleciał w nocy z poniedziałku na wtorek i wczoraj Mirek pojechał po niego i Olę do Pszczółek i mieliśmy popołudni z lekcją angielskiego :P oj jak człek nie używa tego języka na co dzień to ma trudność w wysławianiu się :( nie powiem ja się naprawdę starałam ale wiadomo wyszło kali umieć kali mówić :P.
Powiem Wam, że Tulince bariera językowa w zupełności nie przeszkadzała :) i naprawdę umiała się dogadać z nowym wujkiem :).
Jak przyjechali malutka śpiuchnała, my wypiliśmy kawkę a jak się obudziła zebraliśmy się i pojechaliśmy na miasto na obiadek i spacerek po starówce:)

24-26 grudzień - ŚWIĘTA :)

Święta, święta i po świętach :)

Oczywiście jak to bywa w przypadku takich szczególnych dni to mijają one zbyt szybko.

To były nasze pierwsze święta w "3" nie było dla mnie ochów i achów, ale było miło. Może dlatego, że przez te święta Tusia całą nam się rozregulowała, była marudna, nie mogła kupki zrobić (dopiero po podaniu 1,5 czopka udało się z wielkim płaczem zrobić), dostałą katar ... więc jak widać ciężka sprawa....

Oczywiście żeby nie było, że tylko narzekam, to był pyszny barszczyk, paszteciki, rybka, pierogi i mój ukochany serniczek :) no i się przejadłam :P
Prezenciory pod choinką też były :)

Nie będę się rozpisywała szczegółowo, ale ogólnie było miło, rodzinnie i jak na grudzień ciepło i dzięki temu spacerek w pierwszy dzień świąt zaliczony.


 
 

środa, 21 grudnia 2011

świąteczny czas, a mała marudna

Święta są coraz bliżej, szczerze jakoś na razie tego nie czuję :( Może dlatego, że w tym roku nie chodzę po sklepach... bo jakoś z młodą nie chcę w te zarazki się pchać. Wiem wiem, powinnam się cieszyć bo to w końcu nasze pierwsze święta w trójkę.... i tak jest, ale jakoś tak.... sama nie wiem...
Wieczorem mała zasnęła normalnie, czyli przed 20-stą, ale już po dobrych 30 minutach obudziła się z płaczem i był koniec spania. Pewnie duża wina to że ma te odparzenia i pewnie pipka ją boli. Smaruję maścią, ale jakoś rezultatów nie widzę, a wiem, że cierpi  :(
Zasnęła trochę spłakana prawie o północy. Jestem ciut niewyspana.

Ale żeby nie było że narzekam na poprawę humoru i złapania świątecznego nastroju:)
 


wtorek, 20 grudnia 2011

czas na poznanie cioci

Nic wcześniej nie pisałam, bo generalnie nic się nie działo.
W piątek udało się nam złapać siusiu i mogłam zanieść  do badania.
W sobotę Mirek był w szkole, więc dzień był długi. Na szczęście odwiedzili mnie rodzice i jakoś szybciej czas mijał :).
W niedzielę Mirek też w szkole, ale na szczęście ostanie zajęcia wypadły i był już w domu przed 17stą. Potem przyjechali dziadkowie z Pszczółek i siostra Mirka. Ola przyleciała na święta do Polski i dzięki temu Tusia mogła ją poznać.Lepiej późno niż wcale.
Tak wyglądają razem:







Wczoraj rano poszłam z Martą odebrać wyniki moczu - wg mnie były takie sobie :/ na 16.45 miałyśmy wizytę u lekarza. Pani doktor powiedziała, że wyniki są ok, że te krostki to takie odparzenia i przepisała maść, kazała dużo wietrzyć pupę i jak po tygodniu nie minie to przyjść to zapisze inną na sterydach.

A teraz: coraz bliżej święta, coraz bliżej święta :)

czwartek, 15 grudnia 2011

14-15 grudzień

Wczoraj (środa) dzień minął spokojnie. Najważniejsze to, że znowu bardzo ładnie spała. Fakt nie chciała zasnąć od razu i koniec końców zasnęła o 21.30 ale za to spała do 8smej :) Cały dzień byłyśmy w domu, jakoś nie chciało mi się nigdzie wychodzić. Próbowałam złapać jej siuśki do pojemnika, ale się nie udało:(
Pani doktor mówiła, że spróbować łapać do pojemnika, bo czasami jak łapie się do takiego specjalnego woreczka to się robią zakłamane wyniki, ale też mówiła, żeby za długo nie próbować tylko w miarę szybko zanieść do analizy. Tak więc będziemy łapać do woreczka, bo lepiej tak niż wcale.
Dziś nocka już była taka idealna, ale byłam u Tusi tylko 2 razy :) rano jak zwykle te same czynności jak co dzień.
Założyłam małej ten woreczek do zbierania moczu i położyłam do leżaczka, bo sama poszłam się umyć, potem pościelić łóżko itd... i chciałam sprawdzić czy już coś tam się zebrało i co? i kupa :) noooo zamiast siki miała kupę hehe. No nic woreczek zmarnowany, ale na szczęście mam jeszcze kilka. Założyłam kolejny i położyłam Tusiaczka na kocyk i czekałam iii sprawdzam i zrobiła owszem, ale, że jest taka ruchliwa to siuśki wypłynęły do pampersa .... no i znowu się nie udało :( Następnego już nie zakładałam,bo już było za późno aby zanieść do laboratorium. Jutro mam plan żeby założyć jej ten woreczek i nosić na rękach aż zrobi (może jak nie będzie się tak wiercić to coś w tym woreczku zostanie :) Tak więc jutro znowu akcja siusiu!!!
Po drugiej drzemce tak mnie naszło i zrobiłam naszej królewnie małe przemeblowanie w pokoju. Ja się zmagałam z mebelkami a mała w tym czasie leżała w łóżeczku i "gadałyśmy" sobie. Widzę jak ona się już wierci w nim, przekręca, łapie szczebelki i mam wrażenie, że chce już siadać, bo kilka widziałam jak z pozycji leżącej trochę się podnosiła do siadu :). Niezłą siłę ma nasz promyczek!!!
Po południu tatuś wrócił z pracy, zjedliśmy rosołek (nawet mi się udał), ale niestety tatuś długo nie posiedział ,bo jechał do koleżanki pouczyć się rachunkowości, bo ma warunek do zaliczenia (będziemy w sobotę trzymały mocno kciuki za niego). O 19stej jako że byłam sama musiałam wszystko przygotować do kąpieli, potem wykąpać, nabalsamować i zrobić nasz masaż :). Potem jeszcze na chwilę małe wygłupy z mamą na kocyku (czytaj drapanie mamy po twarzy i wyrywanie włosów) i amku amku i lulu.
Od 20stej nasza kruszynka już sobie śpi i mam nadzieję że całą noc, no moze być tylko 1 wstawanie :)
Miłego wieczoru :) Ja mam zrobioną herbatkę z miodkiem, zaraz zrobię łózko i może jakiś film sobie obejrzę :
)

A tak Tulinka lubi robić minki jak ma dobry humorek:






środa, 14 grudnia 2011

13 grudzień

Wtorek - 13 grudzień -  od wprowadzenia stanu wojennego mija 30 lat, tyle co ja mam teraz, a wtedy miałam 6 miesięcy i 5dni. Teraz po 30 latach jest kolejne pokolenie.  Oczywiście tego nie pamiętam, jedne z pierwszych wspomnień z tamtych lat, to jest jak stałam w kolejce do spożywczego (a mama pilnowała innej kolejki). Oj były to trudne czasy, ale jedno wiem, jak już coś\ się dostało to się to szanowało i dbało o to, a teraz wszystko łatwiej przychodzi, szczególnie mam na myśli zabawki dla dzieci....
No nic ....
A teraz muszę się pochwalić, że Tusia przespała całą noc z poniedziałku na wtorek od 20stej do 5.30:) wypiła mleczko i jeszcze pospałyśmy do 8.30 :) WOW!!! Nie była to jej pierwsza przespana noc (miała ich ze 2-3 wcześniej), ale i tak jestem z niej dumna a ja wyspana :)
Tak jak wczoraj pisałam, poszłyśmy do pani doktor, która zbadała, obsłuchała i na szczęście nic nie słychać i nie trzeba żadnego leku. Mamy tylko próbować robić inhalację z soli fizjologicznej  z 2-3 razy dziennie, podawać witaminę C w kropelkach i czekać czy nic się z tego nie rozwinie... jak będzie ok to w przyszły piątek idziemy na szczepienie. A cha - musimy zrobić badanie moczu, bo ma takie brzydkie krostki na pipce i być może, że to od moczu, dlatego trzeba to zbadać. A może to od zmiany kremu??? bo cały czas stosowałyśmy Nivea SOS, a potem zmieniłam na Bambino i coś on mi nie podpasował i wróciłam do Nivea.
Aaaa i pleśniawki generalnie minęły - trochę dzięki koleżance, która mówiła żeby smarować witaminką C w kropelkach, ale głównie dzięki babcinym sposobom, które może nie są zbyt hmmm smaczne, ale za to skuteczne!!!

wtorek, 13 grudnia 2011

poniedziałek

"jak ja nie cierpię poniedziałku"!!! chyba większość tak z nas ma. Mimo, że nie pracuję, ale jakoś mi tak zostało, może też przez to, że Mirek do pracy i znowu sama???
Od wczoraj Tusia ma kaszelek i trochę kicha, mam nadzieję, ż to nic poważnego, bo mamy po 15tym trzecią dawkę szczepienia :/ We wtorek idziemy do pani doktor aby obsłuchała.
A po południu czas na zabawę z tatusiem:

poniedziałek, 12 grudnia 2011

weekend

Jak wszyscy wiemy weekendy mijają zbyt szybko.
W sobotę zasieźliśmy Tusiaczka do dziadków do Pszczółek, a my pojechaliśmy do Gdańska w poszukiwaniu telewizora, a powiem, że nie jest to łatwa sprawa, ponieważ Mirek ma wielkie wymagania do tego co on ma mieć... jak to facet.
Babcia Basia i dziadek Roman świetnie zajęli się szkrabkiem, bo jak przyjechaliśmy to mała była padnięta, czyli zabawa była super:) Nawet Tusia miała małą 40 minutową drzemkę:) tylko chyba tęskniła coś za mamy cycuszkami, bo z butli malutko zjadła, ale za to jak dorwała się do cycka to aż miło :)
Już odzwyczaiłam się od trójmiasta, bo zapomniałam jakie są tam korki, a jak ciężko zaparkować (w Galerii Bałtyckiej chyba ponad 10 min szukaliśmy miejsca). Po tych ponad 3h w Gdańsku byłam gorzej padnięta niż po całym dniu ze swoim aniołkiem. Oczywiście telewizora nie kupiliśmy, bo jak były to tylko wystawowe. Nawet nie wiecie jak Mirek był zawiedziony.
Jak wracaliśmy to zajechaliśmy jeszcze do jednego sklepu w Tczewie iiii kupiliśmy :) i po co było jeździć do Gdańska? :) Mirek miał na twarzy takiego banana, że hoho. W domu to był tylko ciałem, bo był tak zajęty nowym TV, że prawie na nic nie reagował - jak dziecko :)

Niedziela minęła w większości na sprzątaniu po remoncie, w po południu pojechaliśmy jeszcze na chwilę na Wyspiańskiego (tzn do moich rodziców). Muszę przyznać, że Tusia była wyjątkowa grzeczna i mało marudziła. Jak przyjechaliśmy to szybko kompanko, cycuszek i lulu :)

No i zaczynamy kolejny tydzień - wiecie, że juz za 13 dni święta Bożego Narodzenia? Szok jak ten czas leci.
A za 3  dni Nasze słoneczko kończy 5 miesięcy!!!!

sobota, 10 grudnia 2011

9 grudzień

Wczoraj jako, że był piątek Mirek był w domu :) po wstaniu czas do pierwszej drzemki minął szybciutko. Jak malutka poszła spać to on pojechał do Pszczółek po jakieś narzędzia aby dokończyć składanie komody. Tusia za to odrabiała czwartek, kiedy to mało spała i drzemkę zrobiła sobie 2.45 h :)
Aby Mirek mógł jak on to mówi wykonać swój plan to nas zawiózł na Wyspiańskiego do moich rodziców i dzięki temu miał spokój i nikt mu nie przeszkadzał w robocie :)
A my za to miałyśmy wesoło,a ja trochę odpoczynku. Jak przyjechaliśmy to mama dała nam obiadek, potem Mirek poszedł do piwnicy coś ciąć, potem kawka i on pojechał robić. Kondziu miał w tym czasie jeszcze swoją drzemkę, a jak się obudził to po dobrej chwili mała poszła spać :) ok 16stej przyjechał dziadek Stasiu z Sabiną i Nelą. Chwilę później mała się obudziła.
Popołudnie minęło szybko i miło, tylko coś Kornelka dostała temperatury, ale to chyba ze zmęczenia po przedszkolu (mamy taką nadzieję).
A tak wyglądało nasze popołudnie:
kuzyneczki :)
dziadek Stasiu z Konradkiem
moja ukochana chrześniaczka Nelka :)
a tu biedaczka leżała z gorączką :(
agent Konrad :)
Tusia z mamą chrzestną
 
wesoła gromadka
nie ma jak u cioci Sabinki :)

czwartek, 8 grudnia 2011

 dziś dzień był długi i ciągnął się jak flaki z olejem  a do tego Tusia była od rana marudna :(
wstałyśmy o 8.30 :) i jeszcze było ok - uśmiechała się i "gadała"  :)
A przywitał nas dziś za oknem pierwszy śnieg tej zimy, może nie było go dużo, ale tak fajnie za oknem było popatrzeć :)


Pierwsza drzemka była już po 10-tej, ale niestety tylko 1h  i się zaczęło marudzenie :(  Nic mi dziś nie dała zrobić, musiałam cały czas ją zabawiać, nawet na 10sekund sama nie chciała zostać.
Na nieszczęście Mirek dziś musiał być dłużej w pracy i wrócił dopiero o 20.30. Przyznam, że jestem dziś wypompowana - ale bardziej psychicznie :( .Oczywiście nie zmienia to faktu, że małą kocham ponad życie :)

Zrobiłam dziś sobie z Tulinką kilka zdjęć, bo jak się okazuje mama ma zawsze najmniej zdjęć z córeczką, bo to ja z reguły je robię :/
Oto ich efekt:

najlepsza obecnie zabawa to drapanie i łapanie buzi mamy i łapanie nosa  :)

a to zdjęcia tylko Tusi, jak widać większość dnia spędzamy na kocu na podłodze , bo mała jest tak ruchliwa, że mata dla dzieci już nie wystarcza :)


Tusia teraz bardzo lubi wszystko badać organoleptycznie :) no i jest mistrzynią różnych minek :P

Dziś sobie tak myślałam ile ta nasza kruszynka już potrafi, a oto niektóre jej umiejętności:
1) umie skupić dłużej uwagę na jednej rzeczy
2) trzyma swobodnie uniesioną główkę
3) chwyta przedmioty i bawi się nimi, potrafi przekładać z rączki do rączki
4) turla się z brzucha na plecy i odwrotnie
5) uwielbia zbierać ślinę i potem bąblować i jakby pluć nią :)
6) śmieje się do odbicia w lustrze (choć nie jest świadoma swojego ja)
7) trzymana za rączki podciąga się do siadu
8) wszystko chce sprawdzać poprzez wkładanie do buzi
9) ładnie otwiera buzię do jedzenia kleiku
więcej nie piszę bo jest tego tyle, że hoho

to tyle na dziś :)