środa, 31 lipca 2013

jeszcze lipcowo...

Ten czas tak szybko ucieka....
Ledwo co Tusia miała urodzinki, potem remont, który na szczęście przebiegł szybko i sprawnie... a już jutro zaczynamy kolejny - ostatni letni miesiąc.

W lipcu, jeszcze w trakcie remontu, spotkali się dziadki Tusi. Było miło i wtedy jeszcze bardzo ciepło, a wręcz upalnie...a że spotkanie było w ogródku to Tusia poszalała sobie w wodzie :D
Ile frajdy i radości miała!
A my wykorzystując, że do opieki wnuczki jest aż 4 dziadków mogliśmy spokojnie pojechać do Ikei i kupić Tusi mebelki.
Tusia całe popołudnie szalała, biegała, że jak przyjechaliśmy ze sklepu, to Ona smacznie spała u babci na kolanach... :)












Jednego popołudnia pojechałyśmy z Tusią do moich rodziców na noc, aby Mirek i tata mogli spokojnie wytapetować pokój. Biedaki pracowali prawie do północy.
A my z Tusią szalałyśmy z babcią w ogrodzie :) Potem przyjechali sąsiedzi i Tusia miała towarzystwo do dalszej zabawy. Urządzili sobie wyścig na jeździkach. Potem dostała od Danki bardzo prostą, drewnianą, ale mega fajną zabawkę - kaczkę na kółkach, którą się pcha za rączkę. Tusia tak się nią zafascynowała, że nawet spać z nią chciała! Rano po obudzeniu, piła w łóżku kaszkę - oczywiście w towarzystwie kaczki :D  Do teraz chętnie z nią chodzi na spacery :)








A na koniec nowa "umiejętność" Tusi. W dolnej szufladzie w kuchni trzymam m.in drobne słodycze. Kiedy moja mała cwaniara wołała : lizaka, lizaka, a ja nie chciałam jej go dać, podchodziła do szuflady i stałą przy niej. W końcu chyba stwierdziła, że ileż można tak czekać i nauczyła sama się otwierać szufladę. A muszę przyznać, że nie jest łatwo, bo jest ciężka i ma taki uchwyt, że rączkę musi odwrócić dłonią do góry aby złapać i do tej pory to jej nie wychodziło. Jednak determinacja dziecka jest ogromna kiedy chce coś osiągną, że w końcu jej się to udało :)
Teraz mam już słodycze przełożone do górnej szafki. To jej i tak nie przeszkadza w codziennym otwieraniu szuflady i sprawdzaniu, czy aby przypadkiem czego tam nie ma dobrego :D
Teraz tylko czekam, aż wyczai, że można wejść na krzesło, z krzesła na blat i otworzyć magiczną szafkę z dobrociami :)


poniedziałek, 29 lipca 2013

i po remoncie :)

Nareszcie udało się skończyć remont pokoju Tusi. Tak naprawdę poszło sprawnie dzięki mojemu tacie, który bardzo nam pomógł :) Gdyby nie On dalej byłby w domu bałagan :D
Jedną noc nawet byłyśmy z Tusią u dziadków na noc, a Mirek z tatą wytapetowali pokój w jeden wieczór!
Nasze wstępne pomysły nieznacznie zmieniły się podczas prac. Wstępnie tylko jedna ściana miała być kolorowa, a skończyło się na dwóch :)
Do tego zmiana mebli i teraz na nadmiar kasiory nie narzekamy :P
 Jednak hitem jest rybka, ukwiał i beczułki :D
Wczoraj przyjechała koleżanka, a dla Tusi oczywiście Ciocia i cały Boży dzionek rysowała.... nawet przyjechali z Mirkiem do mnie do pracy, aby zaakceptować projekt :D
Tusia została oddelegowana do dziadków i prace mogły ruszyć pełną parą. Dzięki ich pomocy był w domu spokój i Kasia mogła spokojnie malować... a Tusia miała wiele wrażeń, bo dziadki po południu zabrali Tusię na wycieczkę i jechali nawet przez nowy most w Kwidzynie. Po drodze zajechali do lasu i Tusia z dziadkiem szukała szyszek. Tata mi powiedział, że pozytywnie go zaskoczyła, bo miała szyszkę dla mamy i koniecznie musiała mieć drugą dla taty! :)

Kasia tak pięknie namalowała, że do teraz jestem zachwycona i pełna podziwu dla jej zdolności.... choć w sumie to wiedziałam, że pięknie rysuje i maluje. Kasiu - jeszcze raz bardzo dziękujemy za tak pięknie ozdobienie pokoju Tusi :)

Zresztą zobaczcie sami jak zmienił się pokój naszego słoneczka:
Tusia maluje "drzewo"







tapeta w Kubusia




środa, 24 lipca 2013

poranki

Mama ma nową pracę.... niestety znowu na zlecenie...
Tym razem robię "karierę" w Tesco ....
Jedyny plus, że mam tyko ranne zmiany 7-15.
Minus, że Tusia nie jest zwyczajna wstawać o 6 rano i ciężko ją dobudzić.
Normalnie jest nieprzytomna i śpiącą wyjmuję ją z łóżeczka i przenoszę do nas do pokoju na nasze wyro i tu dochodzi do siebie pijąc kaszę i oglądają bajeczki.
Zresztą wstyd przyznać, ale ja też odzwyczajona jestem od tak rannego wstawania, bo obie jesteśmy śpiochami i potrafimy spać do 8-9 rano :)
 Z domu wychodzimy już o 6.40 i jedziemy pod żłobek i czekamy na otwarcie...
a potem mama szybko do pracy na 7
Tusia jeszcze nigdy tak długo nie siedziała w żłobku.... prawie 9h.
To nowe i dla niej i dla mnie.



wtorek, 23 lipca 2013

.....

Chwilowy brak chęci do pisania...
a może nie tylko do pisania....

Poza tym zaczęliśmy na całego remont u Tusi w pokoju. W sumie to zaczęliśmy od kupienia szafy do przedpokoju, bo zależało mi aby wynieść się z rzeczami z jej pokoju. Szafa jest duża i pojemna :)
Z małego remontu zaczyna robić się coraz większy...
Liczę, że do piątku zdążymy przygotować jedną ścianę do malowania... podwodnego świata z rybką mini mini :)

Na razie to na tyle.

wtorek, 16 lipca 2013

w żółwim tempie :D

Bo tak na razie wychodzi Tusi jazda.. wróć... chodzenie na rowerku biegowym. Jednak nie ma co się dziwić skoro dopiero zaczynamy przygodę na takim pojeździe. Rowerek to prezent urodzinowy od rodziców chrzestnych, a kask sprezentowali dziadki.
Tusia dostała jeszcze od chrzestnych trzykołową hulajnogę. Od drugich dziadków i cioci Anety i wujka Adama również ciuszki.

Na hulajnodze na razie woli jeździć na siedząco, a najbardziej stać na niej a mama lub tata ciągnie :D

Na rowerku próbuje sama :) Ciekawe ile zajmie jej nauka jazdy na tym jednośladzie...



Byliśmy też w piaskownicy. W ferworze robienia babek Tusia zapomniała się i posikała się i musieliśmy wracać do domu :/

Acha... dziś mija miesiąc nauki sikania na nocnik i mogę to podsumować:
1) sikanie mamy opanowane i śmiało stwierdzam, że już to potrafi. W ciągu dnia zużywamy tylko 1 parę majteczek, no chyba, że zapomni się podczas zabawy lub zrobi kupkę :/
2) z kupką jest gorzej, bo cały czas bierzemy te specyfiki, robi ją średni co dwa dni... i trwa to koło 1-2godziny zanim zrobi "ślimaka" lub "fuja". Przy tym jest jęczenie i marudzenie :/ Mało kiedy zrobi ją bez problemowo

poniedziałek, 15 lipca 2013

DWA

Dziś mijają 2 lata odkąd odwróciłaś nasz świat do góry nogami :D
Dwa lata pełne miłości, ale też wyrzeczeń i łez - Twoich i również naszych....
Dwa lata odkąd uczyniłaś mnie szczęśliwą mamą.
Dwa lata i pełno siwych włosów u mamy....
Dwa lata dzięki którym odkrywamy z tatą w sobie coraz więcej dziecka :D

Tobie nasza kochana córeczko życzymy radosnego uśmiechu, wielu wspaniałych przyjaciół, wspaniałych zabaw, bajkowych snów do poduszki, "ciuciu" na deser, słoneczka na niebie.... jednak przede wszystkim życzymy Tobie zdrowia i abyś zawsze była szczęśliwa i kochana.
Bardzo Ciebie kochamy (choć potrafisz nieźle dać nam w kość)
Twoi Rodzice
CMOK
 
Moja DWULATKA :)

 A tak świętowaliśmy drugie urodzinki :
ekipa urodzinowa :D
śpiewamy Sto Lat
dmuchanie świeczek - oczywiście sztuk dwa
jemy torcik

moja panienka :)
zbiorowe głaskanie Ronara  - jakoś biedak to przetrwał :D
szczęśliwe dziecko :)
malowanie twarzy to punkt obowiązkowy imprezki
tatuś z córeczką
bawimy się w głuchy telefon...
dziadki w komplecie :)
piękny bukiet urodzinowy od rodziców chrzestnych - można go zjeść :D








piątek, 12 lipca 2013

przygotowania

To już tuż tuż....
to już za chwilę...
Marta będzie dwulatką!
Imprezka będzie jutro...
Pierwotnie miała być plenerowa, ale pogoda nie dopisała i będzie w domu.
Nie ważne gdzie, ale z kim!


mamy koło 100 balonów do nadmuchania :)
moja prawie dwulatka :)


poniedziałek, 8 lipca 2013

pech

W końcu kupiliśmy fotelik rowerowy dla Tusi.
Kask też udało się kupić - trochę mało dziewczęcy, ale wyboru nie mieliśmy dużego.
No i w końcu dziś Mirek po kilku dobrych przekleństwach zamontował ten foteli u mnie na rowerze. U mnie, bo mam bagażnik, a stwierdził, że tak będzie się lepiej trzymać i będzie stabilniejszy.... tiaaa chyba chce abym straciła dużo kilo :P

No i w końcu grubo po 18tej ruszyliśmy. Pierwsza wycieczka krótka, abym zapoznała się co i jak jeździ się z dzieckiem. No i nie jest najgorzej, ale do teraz czuję w nogach wysiłek :D
Ruszyliśmy w kierunku Rokitek, a celem była pętla autobusowa. Dojechaliśmy, choć mi łatwo nie było i byłam naprawdę zmęczona i mokra. Na szczęście Tusi wlałam wodę do bidona i mogłam ją sobie wypić hehe.

Po dobrych kilku minutach odpoczynku ruszamy w drogę powrotną i nie wiem czy przejechałam nawet 50 metrów i poczułam, że dzieje się coś dziwnego z pedałem. No i niestety pedał mi wypadł czy raczej odkęcił się, bo od początku był krzywo przykręcony i coś tam z gwintem się stało. Niestety przykręcić Mirek nie dał rady, więc pedał wylądował w koszyku, a mnie i Tusię całą drogę holował Mirek. Jechał obok i jedną ręką kierował a drugą trzymał na moich plecach :)

To była wyjątkowo blisko rodzinna wycieczka :)

Jednak najważniejsze, że Tusi spodobała się jazda i jak tylko przystanęłam to Tusia wołała: mama brum, siadaj!

I na koniec nasza rozmowa z Mirkiem podczas jazdy (kiedy jeszcze miałam sprawny rower):
Ja: Myślałam, że Tusia będzie mniej widziała w tym foteliku
On: No.. rozgląda się na boki
Ja: U Ciebie widziałaby mniej, bo jesteś większy
On: A Ty schudnij to będzie widziała więcej ...
ups.... przyganiał kocioł garnkowi.... :D

niedziela, 7 lipca 2013

modeleczka

Oj rośnie mi ta moja dziewczynka. Do jej 2 urodzinek zostało już tylko 8 dni.
Wczoraj byliśmy w kościele na mszy z udzieleniem sakramentu małżeństwa i tak sobie myślałam kiedy to ja tak stałam przed ołtarzem, a teraz mam taką cudowną małą istotkę. A ta cudowna istotka potrafi już pokazać różki, pazurki i cokolwiek jeszcze innego!
Ale czasami jak się ją wystroi i do tego ma jeszcze fajny humor to jest wspaniale!

z moimi dzieciaczkami :)

Poza tym wczoraj oblewaliśmy Mirka obronę z moimi rodzicami i siostrą z rodzinką. Był nawet szampan - bezalkoholowy, bo dzieciaczki też koniecznie chciały wnieść toast!
Już nie pamiętam kiedy tak się wyluzowałam jak wczoraj. Drinki mi wchodziły jak nic :D

piątek, 5 lipca 2013

ślimak

Nie pomyślałabym, że nazwanie kupy ślimakiem może tak uszczęśliwić dziecko, a nawet nieskromnie powiem, że być może przyczyni się to do polubienia robienia tej czynności :)
Jeszcze do południa jak zwykle męczyła się próbując się załatwić, ale kiedy jej się to udało i powiedziałam, że zrobiła ślimaka to była zachwycona. I od tej chwili zawoła, zdejmę jej majteczki, siądzie, zaczyna cisnąć i robi :) I nie ma płaczu, stękania i histerii. Jak zrobi to zagląda czy jest i woła: mama śimaka! :D Bierze nocniczek i idziemy zutylizować śmierdzącego ślimaka :)

Kupka też już zaczyna się stabilizować, pewnie już zaczynają działać wszystkie specyfiki które bierzemy. Nie ma ani zatwardzenia ani luźnej kupki więc i pewnie jej też dzięki temu łatwo się robi.
Mam nadzieję, że dzisiejszy ślimak to przełom w nocnikowaniu. Byłabym przeogromnie  szczęśliwa!!!

Sikanie idzie nam już bardzo dobrze. Wypadki zdarzają się bardzo rzadko i to głównie z winy mamy, kiedy to nie zareaguję na wołanie Tusi.

i po stresie

Dziś tata Tusi obronił się :) uczył się w WSB w Gdańsku na kierunku Informatyka i Ekonometria o specjalności Sieci Komputerowe i Bazy Danych.
Jestem z niego bardzo dumna, bo nie było lekko.... praca, dom, dziecko, szkoła...

No to jutro oblewamy!!!

czwartek, 4 lipca 2013

osiołek

Marta potrafi być uparta jak osioł. Wczoraj byliśmy u babci. Praktycznie cały dzień spędzony na dworze. Gdy weszłyśmy do domu to Tusia miała iść umyć rączki do łazienki. Niestety upasła się, że nie umyje i koniec. Po dłuższej chwili Mirek się już porządnie wkurzył i zaciągnął małą do łazienki i próbował na siłę ją myć. Mała darła się w niebogłosy i w pewnym momencie słyszę:
MAMA RATUJ!!!
Uśmiałam się, bo ciekawe skąd wiedziała, że ma krzyczeć ratuj?! hehe :D

wtorek, 2 lipca 2013

po wizycie

Byłyśmy dziś u pediatry. Trafiłam na bardzo sympatyczną i pomocną panią doktor. Już kiedyś u niej byłyśmy.
Kiedy opowiedziałam o naszym problemie, to wcale nas nie zlekceważyła, a nawet powiedziała, że to poważny problem!. Musimy zrobić wszystko, aby Tusia zaczęła normalnie załatwiać się na nocnik, bo inaczej problem może się nawarstwiać i być długoletni. I może skończyć się to wizytami u psychologa.
Tak więc zaczynamy długoterminowy (mam nadzieję, że jednak nie) proces leczenia, aby kupy wróciły do normy. tzn nie było zatwardzeń lub odwrotnie. Od 2 dni mamy niestety bardzo luźne i to też jest złe, bo widzę, że ją to boli, kiedy kilkanaście razy dziennie ją gna na nocnik. Tym bardziej, że jeszcze nie rozróżnia do końca kiedy naprawdę musi usiąść i już zrobić a kiedy nie jest to koniecznie.
Tak więc Tusi ma brać Debridat 3x dziennie, do tego Laktulozę 3x dziennie, priobriotyk 1xdziennie i Dicoman 1xdziennie. Do tego mamy zrobić badanie moczu.
Jak skończy brać Debridat i Laktulozę czeka nas wizyta kontrolna i ewentualna kontynuacja leczenia. Probiotyki mamy brać dłuższy okres czasu.

Oczywiście dieta ma być dalej bogata w błonnik tak jak do tej pory. Głęboko wierzę, że to pomoże Tusi i nauczy się, że robienie kupy nie boli i jest to normalna czynność jak każda inna.

poniedziałek, 1 lipca 2013

jak nie urok to...

....wiadomo co :(
Najpierw Tusia nie robi 4 dni kupy, a potem ma rozwolnienie. A i przy tym i przy tym jest taki płacz, że chyba cały blok słyszy ! Jakbyśmy ją ze skóry obdzierali.
Wg mnie to Ona boi się robić kupę. Ma jakąś blokadę w główce. Problemy z kupą mają przełożenie na siusianie, bo przez to wstrzymuje też sikanie. Kupa ją ciśnie i wstrzymuje i tym samym wstrzymuje siku i potem też przez to płacze. Do tego ciągle dotyka swojej pipki - notorycznie.
Naprawdę nie jest lekko.
Gdyby z kupą było ok, to i z sikaniem też by było, bo gdy tylko jest wypróżniona to siusiu robi bez problemu.
Jedyne co mi się nie podoba, że chciałaby tylko robić siku na trawkę. Potrafi 5-6 godzin nie robić siku i gdy tylko wyjdziemy na dwór od razu woła siku i zrobi bez problemu.

Kupiłam do pomocy książkę "Nocnik nad nocnikami". Fajna książeczka, Tusia siedząc na nocniku lubi ją oglądać i pokazywać na nocnik, na kupę i mówi : Asia (Basia) tu kupa...
Jednak nie uważam, że ta książeczka nam pomoże...
Kupiłam nawet inny nocnik, taki w formie krzesełka i nawet się sprawdza, bo woli na nim robić. Chyba lepiej się jej siedzi, bo jest wyższy.

Jednak to tylko gadżety, którymi się ratujemy. To nie umniejsza faktu, że mamy problem. Inaczej wyobrażałam sobie naukę sikania. Myślałam, że będziemy mieli pozasikiwane mieszkanie, a tu jest na odwrót.

Jutro idę z młodą do pediatry o tym porozmawiać. Zależy mi na uregulowaniu wypróżniania kupy.
Uprzedzając pytania, Tusia ma dietę bogatą w błonnik, je dużo i praktycznie wszystko. Widać niestety to za mało....
Zobaczymy co nam podpowie pediatra.