Nie pomyślałabym, że nazwanie kupy ślimakiem może tak uszczęśliwić dziecko, a nawet nieskromnie powiem, że być może przyczyni się to do polubienia robienia tej czynności :)
Jeszcze do południa jak zwykle męczyła się próbując się załatwić, ale kiedy jej się to udało i powiedziałam, że zrobiła ślimaka to była zachwycona. I od tej chwili zawoła, zdejmę jej majteczki, siądzie, zaczyna cisnąć i robi :) I nie ma płaczu, stękania i histerii. Jak zrobi to zagląda czy jest i woła: mama śimaka! :D Bierze nocniczek i idziemy zutylizować śmierdzącego ślimaka :)
Kupka też już zaczyna się stabilizować, pewnie już zaczynają działać wszystkie specyfiki które bierzemy. Nie ma ani zatwardzenia ani luźnej kupki więc i pewnie jej też dzięki temu łatwo się robi.
Mam nadzieję, że dzisiejszy ślimak to przełom w nocnikowaniu. Byłabym przeogromnie szczęśliwa!!!
Sikanie idzie nam już bardzo dobrze. Wypadki zdarzają się bardzo rzadko i to głównie z winy mamy, kiedy to nie zareaguję na wołanie Tusi.
No to super :) Oby tak dalej! :)
OdpowiedzUsuńSuperancko :) i pieluchy znikają na zawsze! Marzy mi się ten dzień ;D ale przed nami jeszcze, jeszcze :)
OdpowiedzUsuńNo to super że się normuje ! Gratulacje zdrowego ślimaka :D
OdpowiedzUsuń