piątek, 31 maja 2013

zasypianie

Po pierwsze problemy pipkowe już ustępują. Naprawdę się cieszę, bo biedaczka sporo się wycierpiała.  Teraz tylko dobrze do końca wyleczyć i oby na dłuuugo nie było powrotu tego paskudztwa.

Po drugie ciągle mamy problemy z zasypianiem jak i samym spaniem. Nie umiem znaleźć przyczyny dlaczego tak się wszystko pokręciło. Przecież jeszcze z 2 tygodnie temu Tusia chodziła spać chwilę po 20tej i praktycznie przesypiała całą noc.
A teraz spać by chodziła o 22-23 jak i nie później. Ma problemy z samym zasypianiem, bo odbywa się to w płaczu. Śpi niespokojnie i płytko a najlepiej ze mną w łóżku. Mi to niezbyt odpowiada, bo nie jestem przyzwyczajona spać z dzieckiem. Wiem, że są mamy czy rodzice, którzy nie wyobrażają sobie inaczej, ale u nas od urodzenia Marta spała i zasypiała sama w łóżeczku, więc kiedy musimy razem spać to dla mnie jest to męczące. Tusia jest strasznym wiercioszkiem i podczas snu potrfi mamę nieźle skopać :D
Wczoraj zasnęła o 22.30giej. Zanim zasnęła oczywiście był płacz, więc Mirek poszedł do niej do pokoju i siedział na łóżku i czekał aż zaśnie. Oczywiście Tusia kombinowała jak by nie spać, ale tata mówił , że ma się położyć, zamknąć oczy itp. I udało się, bo po 15 minutach już spała.
Dziś ten sam patent spróbowałam ja i tak samo zadziałało, ale zasnęła już chwilkę przed 22 :)
Dziwi mnie tylko, że nagle potrzebuje, aby z nią siedzieć przy zasypianiu.... Ciekawe tylko czy tak jej zostanie... pożyjemy zobaczymy.

wtorek, 28 maja 2013

Nina i Mijek oraz lekarzowo

Nina i Mijek to MY, czyli rodzice :D Tak Tusia uczy się mówić nasze imiona. Takie to fajne :)

A z ważniejszych spraw to mamy ostatnio dwa poważniejsze problemy: spanie Tusi i znowu chorą pipkę :(

Od ponad tygodnia jest problem ze spanie, a głównie z zasypianiem. Nijak nie chce chodzić wieczorem spać, mimo iż w dzień potrafi spać tylko 30min. Jak nie jest w żłobku to nawet jej nie kładę spać, ale to nic nie daje. Po południu jest tak zmęczona, że zaśnie w każdej pozycji, nawet przy obiedzie z łyżką w ręku. W żłobku w sumie też mało śpi, bo zasypia jedna z ostatnich  i śpi tak 30 min, bo potem dzieci się już budzą na obiad. Czasami mam wrażenie jakby była na haju. Żadną siłą lub prośbą nie zaciągniesz jej do łóżeczka. Nawet próbowałam z nią wcześniej iść spać i to też nic nie daje, bo tak kombinuje aby nie spać.... Skończyły się spokojne wieczory kiedy to nasze dziecko szło grzecznie spać o 20 i mieliśmy wolny wieczór. Teraz Tusia potrafi nie spać do 23 jak i nie dłużej. Za to rano jest nie przytomna i ciężko ją dobudzić. Oczywiście nie daję jej spać i mówię, że gdyby chodziła spać szybciej to rano by lepiej się wstawało. Nie mamy już pomysłów i siły....


Drugim problemem jest znowu chora pipka. Znowu jest płacz, ból, nawet w nocy przez sen płacze i się rzuca tak ją boli. Dziś w nocy też razem spałyśmy i nawet dostałam takiego kopniaka w twarz, że myślałam, że będę zęby zbierała :) Ale to było przez sen... kopniaki w inne miejsca też mi nie żałowała.... Dziś byłam z nią u lekarza, głównie po skierowanie na mocz, aby wykluczyć jakąś bakterię. Pani doktor, zresztą jak wszyscy lekarze, powiedziała, że to taka jej uroda i wrażliwość na własny mocz...
Wczoraj w żłobku nie była z tego powodu, ale na szczęście ja miałam wolne, za to dziś Mirek brał urlop, bo tak w domu to wiadomo, żę lepiej wszystkiego się dopilnuje. Tym bardziej, że ma robione nasiadówki z rumianku i prawie cały dzień biega w majtkach i spodenkach .....
Najgorsza jest jednak ta bezsilność i bezradność....
Acha - lekarze zawsze mówią, aby smarować Tormentiolem, który jest praktycznie jako jedyny skuteczny na jej dolegliwości. niestety ma on w swoim składzie toksyczny czteroboran sodu (pochodną kwasu borowego) co jest szkodliwe.  Na rynku jest odpowiednik bez tego składnika o nazwie Tormentalum, ale jak się okazuje dostać go to jest jakiś cud!!! W aptekach nie ma, a jak się pytam czy mogą zamówić, to jest problem bo w hurtowniach też ciężko go dostać, bo oczywiście lepiej zatruwać ludzi...

Martusia też trochę pokasłuje, ale osłuchowo na szczęście jest czystko, robimy tylko inhalacje z samej soli fizjologicznej. Tylko coś Pani doktor nie podobają się zbyt duże migdałki. Pytała się czy Tusia często chrapie etc. i dostałyśmy skierowanie do laryngologa, aby ten ocenił co i jak.

A dziś Tusia nas zaskoczyła i to bardzo pozytywnie. Po skończonym obiadku nie czekając na jednego z nas poszła to łazienki, podstawiła sobie stołeczek do umywalki, puściła wodę i umyła sobie rączki i buźkę, a potem zamknęła wodę, zeszła, wzięła swój ręczniczek (który wisi nisko na jej wysokości z boku umywalki) i wytarła rączki i buźkę :D No jak my byliśmy zaskoczenie to szok!!! Miała tylko problem ze ściągnięciem rękawków bluzeczki na dół, więc tylko to jej pomogłam. Moja kochana dziewczynka.  Oj rośnie mi moja królewna rośnie....

poniedziałek, 27 maja 2013

pomarszczona

U nas są dwa rodzaje kąpieli Tusi:
1) gdy kąpie mama trwa to około 20minut. Rachu ciachu i koniec
2) gdy kąpie tata trwa to nawet do godziny :D

Po kąpieli z tatą nogi Tusi i nie tylko wyglądają tak :D



niedziela, 26 maja 2013

Dla Mamy

Dziś wyjątkowo nie będzie o Tusi. Wiadomo dlaczego :)

Mamo moja kochana!
Z okazji Twojego święta przesyłam całe mnóstwo buziaków i moc uścisków. Tak po prostu dziękuję, że jesteś i wiedz, że bardzo Ciebie kocham :)



A dla Wszystkich  Mam, Mamusiek i Mateczek najlepsze życzenia! Aby Dzień Matki był dla Was każdego dnia :)

piątek, 24 maja 2013

ranne siku

Ranek. Tata jest w domu i śpi. My z Tusią już się krzątamy. Tusia co chwilę podchodzi do taty, aby do dobudzić, bo przysypia. Najlepszym sposobem budzenia taty jest łaskotanie po stopach :D
Gdy już tatę udało się obudzić to razem w łóżku oglądali trochę bajki.
Chwilę później słyszę:
Tata: Tusia siku mi się chce...
Tusia: tak
Tata: przynieś mi pieluchę bo nie chce mi się iść do łazienki
Tusia: tak
i poszła... ale przyniosła nie wiedzieć czemu spodnie :/
Tata: to może nocnik?
Tusia: tak! tata tu (bierze i daje tacie nocnik) siku. Tu!

Na szczęście jednak tata się ogarnął i nie zrobił siku do nocnika, bo takiej ilości to by nie pomieścił :P


czwartek, 23 maja 2013

niedzielny wypad

W niedzielę postanowiliśmy zrobić sobie spacer. Tylko nie wiedzieliśmy gdzie. Najpierw mieliśmy z planach pojechać do Gdańska, ale w końcu padło na miejsce wyjątkowe i idealne na wybieganie się dziecka do woli, gdzie nie ma samochodów a przyroda otacza nas z każdej strony. Jest to Arboretum Wirty - Najstarszy w Polsce Leśny Ogród Dendrologiczny.

Jak tam jechaliśmy Tusia ucięła sobie małą drzemkę, bo specjalnie nie kładłam jej w południe spać. Liczyliśmy, że całe popołudnie sobie pospacerujemy, a Tusia będzie tak wymęczona, że zaśnie w domu bez mrugnięcia :D
Niestety, nasze plany znikły z pierwszymi ukąszeniami komarów! Kurczaki - tych krwiopijców były setki, tysiące!!! No jakaś masakra... Kupiliśmy na miejscu jakiś środek na komary, ale mało co pomagał. Mnie i Tusię jakoś tak mocno nie atakowały, ale do Mirka lgnęły jak do miodu :D Wytrzymaliśmy tylko dobre pół godziny. Najbardziej nie chciałam, aby mocno pogryzły Tusię.
Gdyby nie te komary byłyby super. Obiecaliśmy sobie, że jeszcze i tak się tam tego lata wybierzemy i oby tyk komarów tam nie było :P









sobota, 18 maja 2013

ciężka robota...

Oj rośnie mi mała pomocnica. Nawet dziś koniecznie chciała pomóc mamie przygotować obiad :)
A łatwo nie było...
 za to będzie dobrze smakować po tak ciężkiej robocie :D

A do kotlecików szef kuchni przewidział puree, mizerię oraz kefir z poziomkami (poziomki mrożone z ogrodu babci Basi).

środa, 15 maja 2013

Przyłapana :D

Wyszłyśmy po 10tej na spacer wózkiem. no dobra - wózek bardziej przydaje się do wożenia zakupów, a Tusia więcej idzie ładnie trzymając się wózka. Aż byłam zdziwiona, że jest taka posłuszna. Około 12stej ma drzemkę, ale nie w głowie było jej spanie kiedy to mogła sobie biegać po skwerku. Jednak o 13tej ruszyłyśmy do domu i po drodze mi usnęła opierając się o barierkę wózka :)

Do domu jakoś wniosłam ją i zakupy, rozebrałam ją do bodziaka i położyłam do łóżeczka i... się obudziła. Zrobiłam jej mleczko, wyszłam z pokoju, ale już nie w głowie było jej spanie. Na szczęście nie płakała tylko sobie coś tam opowiadała. Po 30 minutach zrobiło się cicho i kiedy weszłam zobaczyć czy zasnęła to.... siedziała najlepsze w łóżeczku i trzymała w ręku pampersa :D Gdy mnie zobaczyła to pokazała tego pampersa i mówiła BRAWO !
No ok - nauczyła się niedawno odpinać pampersa, ale bodziaka nie umiała a tu proszę taka niespodzianka.

I zapomniałabym, że Tusia dziś kończy 22 miesiące i już tylko 2 zostały do drugich urodzinek :)

Aaa i dziś tak niefortunnie się przewróciła w domu, że upadła na nosek, obdarła go sobie i niestety leciała krew. Na szczęście szybko udało się opanować płacz i krew i mogłyśmy iść na ten poranny spacerek :)





Smakoszka :D

Tusia lubi jeść. To jest fakt.
Wczoraj przygotowywałam obiad. Tusia z racji antybiotyków do żłobka nie chodzi, więc od rana razem sobie urzędujemy. Krzątała mi się między nogami, a że smażyłam to wołałam aby nie była tak blisko. Najpierw powiedziałam, żeby poszła do swojego pokoju i ułożyła tory dla "ciufci", bo sama je wcześniej rozwaliła. Tusia posłusznie( o dziwo!) poszła. Ja w tym czasie pomyłam naczynia i usmażyłam mielone do zapiekanki i wtedy przyszłą Tusia. Pytam się jej czy już ułożyła tory a Ona, że tak - i to tak zdecydowanie. A, że powiedziała odź, to nie mogłam nie sprawdzić co tam wyrobiła.... wchodzę do pokoju i co widzę:

Jaka byłam zdziwiona :)
Tak tak to wszystko robota Tusi!
A potem poszła już ze mną do kuchni, podsunęłam krzesło, aby mogła obserwować co robię, a Ona zaczęła smakować mięsko i tylko co chwila mówiła am am :) Dałam jej małą łyżeczkę i tak sobie troszkę podjadała - dobrze, że zostawiła trochę do zapiekanki :D

poniedziałek, 13 maja 2013

lulu

Tusi się nudzi. Jest po 17tej. Nagle Tusia się ożywia i podchodzi do taty i mówi:
Tusia: tata odź lulu
Tata: nie chcę, oglądam discovery weź mamę
Tusia (podchodzi do mnie): mama odź lulu
Ja: Tusiu, ale mamusi nie chce się spać, ale zobacz jaki tatuś zmęczony po pracy to go namów na odpoczynek (cwana jestem aby mieć chwileczkę ciszy)
Tusia idzie do taty: Tata! odź lulu, tam, Tusia lulu, Tato!
Tata: No dobrze, ale mama też idzie z nami

i Tusia bierze tatę za rękę, tata mnie i tak rodzinnie idziemy do pokoju Tusi położyć się na wersalce (ta jest od czwartku cały czas rozłożona, bo am z nią śpię podczas jej choroby). Wszyscy się kładziemy i udajemy, że śpimy... Tylko Tusia nie chce spać i woła naprzemiennie: mamo! tato! i prawie wydłubując nam oczy próbuje nam je otwierać, bo jak to tak, że my śpimy.

Nie minęło 5 minut.

Tusia: tata odź tam, ciuf ciuf (ciuf- drewniana kolejka z Ikei)
Tata: już nie chcesz spać, idziemy?
Tusia: tak, odź tam
Tata: a mama?
Tusia: teś

I całą rodzinką za rączkę grzecznie wróciliśmy do nas do pokoju a Tusia bawiła się dobrą chwilę kolejką :)

już lepiej

Jest już dużo lepiej. Od wczoraj nie ma już gorączki, ale pojawił si suchy kaszel.
Malutka już zaczyna się nudzić oraz rozpiera ją już energia :D
Wczoraj nie kładłam ją na drzemkę, bo w ogóle nie było po niej widać, że potrzebuje snu, ale kiedy jadła obiad w swoim krzesełku to po prostu w nim ..... zasnęła :) Zasnęła z widelcem w ręku. Wyglądało to tak komicznie - cała buzia usmarowana ziemniakami i ten widelec w ręku :D
Niestety tylko jak ją przełożyłam do łóżka to się rozbudziła i było po spaniu. Widocznie dobre 5 min wystarczyło do zregenerowania i podładowania akumulatorków. Wystarczyło, ale tylko do 19stej , bo zrobiła się taka marudna i się tak pokładała, że podałam jest troszkę szybciej antybiotyk i o dziwo wypiła kaszkę (pierwszą od czwartku rano) i zasnęła praktycznie od razu. Bo to, że jest chora wiadomo po tym, że nie chce pić ani mleczka ani kaszki - tylko wtedy ma wstręt.
Zasnęła w łóżeczku i już myślałam że po 3 nocach uda mi się trochę lepiej pospać, ale niestety po 22giej obudziła się z płaczem, bo tak strasznie męczył ją kaszelek. I cóż - i kolejna noc próby spania z moim małym wiercioszkiem :)
Na szczęście od rana jakoś nie kaszle. Zobaczymy jak będzie wieczorem. Jutro mam na popołudnie do pracy, ale malutka nie idzie do żłobka. Moja mama mimo, że ma pod opieką babcię i wyjątkowo w tym tygodniu dwójkę mojej siostry, zajmie się jeszcze i Tusią.
Środę znowu mam wolną więc będziemy kolejny dzień z Tusią dla siebie :)A w czwartek idziemy na kontrolę.





piątek, 10 maja 2013

najlepszy plan to brak planu

Mieliśmy plan dziś imprezować, mieliśmy zaproszenie na podwójne urodziny.. miał być relaks, drinki, zabawa... Tusia miała iść po południu na noc do dziadków i być tam do jutra wieczora, bo ja miałam być jutro w pracy na popołudnie a Mirek w szkole.
Niestety plany mają to do siebie, że szybko mogą ulec zmianie, szczególnie kiedy ma się małe dziecko. Oczywiście nie mam o to żalu ani pretensji, bo malutka jest dla mnie najważniejsza!!!

Tusia wczoraj się rozchorowała. Już po południu jakoś mniej jadło, a przed spaniem nie wypiła ani łyka kaszki. O 22giej obudziła się z wielkim płaczem i gorączką - po zmierzeniu miała 38,6.
Wzięłam ją do nas do łóżka i dałam jej od razu Panadol na zbicie gorączki. Po dobrej chwili porządnie zwymiotowała, za chwilę powtórka :( Całe nasze łóżko zarzygane! Zmiana pościeli, szukanie zapasowych poduch i kołder, oczywiście nasze ubrania też do prania. Tusi body mogłam zmieniać co chwilę, bo tak się bidulka pociła, że aż można było wyrżnąć!
Noc minęła jako tako, bo spałam z Tusią, a Mirek w drugim pokoju. Tusia jest strasznym wiercipiętkiem.
O 5 rano gorączka znowu wróciła do 38,8 ale zapodałam czopka, który niestety nie pomógł, bo gorączka po nim spadła jedynie o 0,3 stopnia. Pół godziny później znowu wymioty, ale tym razem praktycznie sama woda...
Potem znowu trochę przysnęłyśmy. 8 rano i gorączka dalej prawie 39 więc zadzwoniłam do przychodni i o dziwo bez problemu nas pani zarejestrowała już na 9.15.
Tusia ma zapalenie gardła i niestety antybiotyk, bo gardło ma bardzo zaczerwienione :( Uszy ok i osłuchowo ok.
Na 13stą miałam iść do pracy, ale przed 12stą miała 39,9 gorączki więc zadzwoniłam, że nie dam rady. Dla mnie bycie z dzieckiem w takim momencie jest najważniejsze. Oczywiście pretensje były, że piątek, że dużo ludzi będzie w sklepie, że tak późno dałam znać, że nie znajdą nikogo już na moje miejsce. No, ale halo - ja mam chore dziecko! Nie moja wina, że obsadę robią na styk i jak ktoś nie przyjdzie to są problemy z załogą. Już nie mówię, że 80% ludzi jest zatrudnionych na zlecenie, przez agencje pracy tymczasowej, a wynagrodzenie jest pożal się Boże - tak tak - nie chcecie wiedzieć ile ja zarabiam, bo to poniżej godności... :(
Więc nie mam żadnych skrupułów zostając z córeczką w domu!

Posta piszę od południa, bo zajmowanie się chorą córeczką jest priorytetem. Na szczęście małż jest w domu i bardzo mi pomaga. Również ostatnie podanie leku przeciwgorączkowego, tym razem z ibuprofenem, zadziałało i Tusia odzyskała trochę wigoru. Nawet zjadła trochę obiadku :)
I bawić się chciała ciuf ciuf :D

Ps. Jest prawie 23cia. Jednak byliśmy na 3 godzinki na tej imprezce, ale myślami cały czas byłam przy Tusi. Tusia została z babcią, która oczywiście zajęła się nią cudownie. Babcia ukochała, przytulała, nosiła, śpiewała. Najważniejsze, że praktycznie po naszym wyjściu zasnęła choć sen niespokojny i przebudzała się, ale była grzeczna. O 20stej babcia podała antybiotyk i po dobrej chwili malutka spała już dalej.
Niepokoi mnie tylko, że tak mało pije, że trzeba wmuszać w nią kilka łyczków.... boję się, że się odwodni...

Co do naszego wyjścia to pomimo wszystko cieszę się, że udało nam się spotkać ze znajomymi. Kurczę - chyba nie jestem złą matką, że zostawiłam chore dziecko na ponad 3 godziny... bo była naprawdę pod dobrą opieką.





środa, 8 maja 2013

rodzinne granie :D

Gry komputerowe może nie są odpowiednie dla małych dzieci, ale granie gdzie trzeba używać całego ciała to już jest frajda :)
Przedwczoraj przyszli do nas "kołki" no i sobie pograliśmy. A w co? A w Fruit Ninja. Gra jest bardzo znana i bardzo prosta zarazem a jednak potrafi wycisnąć siódme poty z człowieka.
Najfajniej gra Kondzik - niespełna 3 latek a jak sobie radzi :P







No i uśmiech od Martusi :)


poniedziałek, 6 maja 2013

"to lat " i "sioko"

Po pierwsze Tusia dziś po kąpieli szalała sobie w samym bodziaku i zawołała siku. To, że woła to normalka, bo robi to od dawna. Jednak wołanie niestety nie równa się robieniem na nocnik, a nawet wręcz przeciwnie, bo już nawet nie chce siadać na nocnik. Nie mam pomysłu jak ją nauczyć robić swoje potrzeby  :/
Wracając do dzisiejszego zawołania siku... to standardowo powiedziałam, aby usiadła na nocniczek i zrobiła siusiu, a Ona podeszła do nocnika, podciągnęła bodziaka do góry, usiadła i tak po prostu zrobiła sisiu. I to nawet sporą ilość. Ja zrobiła to wstała trochę przestraszona tym co się wydarzyło. Oczywiście było uroczyste wylewanie do kibelka, spuszczanie wody i mała nagroda w postaci "ciuciu" :D

A teraz trochę o nowym słownictwie Tusi. Może nie jest wielce rozgadana, ale z dnia na dzień pojawiają się jakieś nowe słówka :) Pokazuje też (choć czasami się pomyli) prawą nóżkę i lewą i nazywa pokazując "pafa" i "lefa"

sioko - wysoko
niko - nisko
kaszia - kasza
opka - na ręce
to lat- sto lat
Dalek - Darek
Ksisiu - Krzysiu
tań - wstań
kafka - kawa
fa fa - kwa kwa
lefa- lewa
pafa - prawa
ciapcia - babcia
lulu - spać

Od kilku dni Tusia cały czas śpiewa Sto Lat. Bez okazji, to jej teraz ulubiona melodia :D



czwartek, 2 maja 2013

majowo...

No i mamy już maj. Planów długo wekendowych nie mieliśmy, ale wczoraj Mirek był na spływie kajakowym na Wdzie, a ja z Tusią byłyśmy u rodziców :)
Nie zdecydowałam się na spływ ze względu iż pogoda miała być taka sobie, a ja cały czas mam jeszcze katar,  i nie chciałam ryzykować że bardziej się rozłożę. Teraz trochę żałuję, bo pogoda była piękna, słoneczko grzało... eh.  No nic straconego bo sezon dopiero się zaczął i już liczę, że będziemy mieli okazję do wspólnego spływu.
A tak bynajmniej Mirek wypoczął przed sesją no i pewnie trochę od nas :P

A my z młodą też miałyśmy bardzo fajny dzionek, bo jeszcze grubo przed drzemką wyruszyłyśmy spacerkiem do moich rodziców i prawie 1/3 drogi Tusia pięknie dreptała na nóżkach a resztę grzecznie przesiedziała w wózku. Miałyśmy do dyspozycji auto, ale pogoda naprawdę wczoraj nas rozpieszczała więc grzechem było nie skorzystać  :)
U rodziców Tusia miała drzemkę.
Przyjechała również moja siostra z rodzinką  i był przepyszny grill w wykonaniu mojego szwagra:)
Ponadto pomagaliśmy trochę tacie w ogrodzie, bo trzeba było powyrywać chwasty, a tata miał przekopać ziemię. Najchętniej chciały pomagać....wnuki! Normalnie przez ponad pół godziny jak nie więcej dzieci nie były! Tak się wciągnęły w to pomaganie, że my z siostrą mogłyśmy pokręcić hula hopem :)
Do domku wróciłyśmy już autobusem, a dla Tusi taka przejażdżka to atrakcja :D



Dziś już niestety pogoda jest znacznie gorsza. Do 14tej byłam w pracy. Potem obiadek i co by tu robić? Decyzja szybka - Malbork. I już po chwili wychodziliśmy do auta i po 15 minutach szliśmy w kierunku zamku. Na szczęście ubraliśmy się cieplutko więc wiatr nam nie straszny był, ale po długim spacerowaniu poszliśmy na herbatkę z cytrynką i naleśniki.

Jak na brak planów to całkiem sympatycznie nam mija czas.