niedziela, 23 lutego 2014

powiew wiosny

Nie wiem jak w waszych rejonach, ale u nas na Kociewiu pogoda nas rozpieszcza. Od kilku dni można by uwierzyć, że idzie wiosna. A przecież mamy końcówkę lutego!
Z samego rana budzi nas pięknie słoneczko i dzięki temu dzień zaczynamy wcześnie, bo już chwilę po 6 rano.
Wczoraj nawet zrobiliśmy sobie wycieczkę pociągiem do dziadków do Pszczółek. Tusia była zachwycona, że mogła jechać "ciapągiem":)


Gdy wróciliśmy to stwierdziłam, żer jest jeszcze tak ładnie, że wyciągnęłam Tusi rowerek biegowy z piwnicy i otworzyliśmy wczoraj sezon rowerowy :) I czapkę zmieniłyśmy na cieńszą, bo co chwilę drapała się po głowie bo mówiła, że swędzi i że ciepło.


I Wam życzymy pięknego słonecznego weekendu :)


piątek, 21 lutego 2014

wyniki cz.1

Dziś Mirek odebrał pierwszy wynik na pasożyty w kale.
Wynik Ujemny.

Czyli stoimy w miejscu.

Musimy jeszcze oddać dwie próbki, ale Tusia słabo współpracuje.


czwartek, 20 lutego 2014

brzuszkowe problemy

Może to już monotonne, ale cały czas zmagamy się bolącym brzuszkiem Tusi. 
Niestety nie wiadomo dalej dlaczego ją boli. Dostaliśmy kolejne skierowania na badania kału w kierunku pasożytów + mocz. I tak trzy razy mamy zrobić i z wynikami z powrotem do lekarza.
Jak nic nie wyjdzie to będziemy musieli zapisywać dokładne wszystko co Tusia je i ile.
Tak się zastanawiam czy już tego nie robić....
A brzuszek boli ją praktycznie codziennie.
Nawet rano po obudzeniu mówi, że boli... a jeszcze nawet nic nie jadła i nie piła.
Bywają dni, że boli ją bardzo często, ale bywają, że tylko 1-2 razy dziennie.
Kupka wg mnie też jest jakaś inna.... nie umiem określić jaka, ale inna.

Jak będą wyniki i nasza Pani doktor nic ciekawego nie wymyśli poszukam jakiegoś dobrego pediatry prywatnie.
Bo tak naprawdę ciągnie się do od września zeszłego roku,kiedy Tusia miała grypę żołądkową. Również w tamtym okresie mieliśmy problemy żłobkowe.

Wszystko był dała aby wiedzieć co jej jest, a najlepiej aby ją nie bolało.

poniedziałek, 17 lutego 2014

Ronar - nasz mruczek

I my przyłączyliśmy się do świętowania Dnia Kota :)
Nasz Ronar to "starszy brat" Tusi, bo to On był w domu pierwszy:)
I za uszkiem dziś podrapaliśmy i ulubione przysmaki daliśmy (nota bene to są takie przysmaki dla psów z Lidla :P)



sobota, 15 lutego 2014

rozmówki

Ubieramy się z Tusią do wyjścia. Z posłuszeństwem to różnie u niej bywa. Proszę, aby podeszła do mnie. Ubieram jej buty, czapkę, szalik, kurtkę. Na koniec zostały rękawiczki, ale już zaczęła szukać w kieszonce kurtki swojej ochronnej pomadki. Czekam więc cierpliwie, aż się pomaluje. Potem proszę aby dała rączkę bo ubieramy rękawiczki (a w mojej głowie już słyszę protest) a Tusi mi mówi:
- TAK JEST KAPITANIE!
i posłusznie ubiera rękawiczki :D

Wczoraj Tusia była z Mirkiem u lekarza. Czekając w kolejce rozmawiają sobie:
Mirek: będziesz grzeczna?
Tusia: ocytiście (oczywiście)
M: a boisz się lekarza?
T: nie, lubie lekazia, bada mnie i jestem wtedy zdlowa :)

Wracają od lekarza. Wchodząc na klatkę Tusia mówi do taty:
Tusia: ja tu płakałam
Mirek: tak, a kiedy?
T: wcolaj
M: a dlaczego?
T: nie wiem, ale płakałam cały bozi dzień
hmmm... ciekawe o co kaman :/

Dzisiejszy poranek. Tusia bawi się z Mirkiem w lekarza. Słyszę:
Tusia: tato, moge cie zbadac?
Mirek: nie trzeba, jestem zdrowy.
T: plosię (i patrzy na niego swoimi ślipkami)
M: ale naprawdę jestem zdrowy.
T: nie, jesteś choly i boli galdło i musisz badać bo ja doktol jestem .
M: no dobrze, skoro jestem chory to mnie zbadaj.
T: (zbadała już) o juź jesteś zdlowy :)

środa, 12 lutego 2014

Kino 50+

Wczoraj (po 3 latach) byliśmy w kinie, tzn na filmie (Moniś wiesz o co kaman, no nie? :D)
Tusia oddelegowana no noc do babci. To było jej pierwsze świadome nocowanie u babci bez mamy. Bo kiedyś nocowała, ale była na tyle mała, aby mieć pełną świadomość co i dlaczego.
Tak więc my poszliśmy do kina na Jack Strong. Już mówiłam to kilku osobom, ale powtórzę to jeszcze, że to jest jeden z najlepszych polskich filmów jakie widziałam. Nie będę tu opisywać filmu.

A dlaczego napisałam, że kino 50+??
Bo średnia wieku w pełnej sali to ponad 50lat. A najbardziej rozczulił mnie widok babci idącej na salę o lasce a w drugiej ręce duże pudełko popcornu :)
Aaaa i obok mnie siedział starszy Pan, który pachniał z lekka.... naftaliną :/ chyba do kina ubrał odświętne ubranie, które cały czas leżało w szafie z jakimś zapachem na mole ...

To i tak nie zmienia faktu, że film mi się podobał (Mirkowi zresztą też).

piątek, 7 lutego 2014

Jesteś piękna !

Moja córcia mówi tak do mnie często:) Chociaż dziecko mi mówi, że jestem ładna i piękna....

Gdy się rano maluję to wchodzi na stołeczek w łazience i mi się przygląda... potem zabiera mój pędzel do pudru i też się "maluje" :) Czasami chce "pozicić" tusz, kredkę, róż... jednak jeszcze nie uległam :D  choć czasami dla przekory jak wiem , że nigdzie nie idziemy daję jej moją mocno czerwoną pomadkę :P
I jak już jestem gotowa aby pokazać się światu to mówi do mnie: ślićnie mamo wyglądaś!

A przedwczoraj po wizycie w przychodni -  Tusia chodziła ze mną na zastrzyki, bo nie miałam jej z kim zostawić - poszłyśmy do Pepco (no mam teraz fajnie, bo 5 min od domu otworzyli nowy :)) ... a ja uwielbiam chodzić po tym sklepie i oglądać ... i chyba Tusia też to polubiła, bo grzecznie chodziła, oglądała, dotykała, ale oczywiście zabawki. I jedną jedyną rzecz którą zobaczyła nie chciała już odłożyć i jak kilkanaście razy usłyszałam "plosię" i te ślepia we mnie wpatrzone to uległam i kupiłam jej pierwszy zestaw do makijażu :D
wiem wiem że to szybko, że to i tamto, ale przecież to dziewczynka a chwila makijażu na twarzy nic jej nie robi, bo nie ma żadnych uczuleń :)
Tak więc cudeńko zakupione, Tusia sama je niosła dumnie do domu, a ja jeszcze zakupiłam w bardzo dobrej cenie prezent dla mojej ukochanej chrześniaczki na jej 7 urodzinki - pościel z Monster High . Ja naprawdę nie wiem co dziewczynki widzą w tych brzydotach, ale ciocia swojej myszce nie odmówi :) Bo kocha ją mocno, bo to moja pierwsza córeczka - no bo ja trzymałąm ją do chrztu i na pierwszym wyjeździe pod domek w Ocyplu zmieniałam pieluszkę, której zawartość była zielona i najpierw chcąc sprawdzić co tam jest włożyłam palec i pozostał cały zielony!! FUJ!!!
No do dziś to pamietam :D
To taka mała dygresja była - a co - na wspomnienia mi się zebrało:)

Tak więc wracając do piękna, wróciłyśmy do domu i rozpakowałyśmy zestaw piękności Tusi.
No i się zaczęło malowanie i malowanie i tak ponad godzinę Tusia upiększała siebie, mamę i lalę :)
Tylko kot Ronar jakoś nie dał się pomalować i uciekł pod łózko :D
Techniki makijażu różne, a malowanie siebie uwierzcie mi, że nie wymaga lusterka!
A jak mnie malowała to ciągle słyszałam "ziamknij oczka bo maluję" i "będziesz piękna" :)
No i jak nie pomalowała i jak byłam gotowa spojrzeć w lustro to powiedziała:
"jesteś piękna? tak! jesteś piękna!" i na potwierdzenie dała mi buziaka :)







 A po tak ciężkiej pracy małe co nieco było potrzebne :)


I kubeczek z Kubusiem wróciła do łask :)


czwartek, 6 lutego 2014

Lajkujemy :)

Moi Drodzy! 

Dziś przychodzę do Was z wielką prośbą o pomoc dla małej Amelka Wieczorek, która urodziła się z rzadką wadą, a mianowicie bez kości udowej i przez to jej nóżka jest krótsza o kilkanaście cm! Rodzice cały czas zbierają na zabieg i rehabilitację w USA, bo w Polsce taki zabieg jest niemożliwy.
Chcę Was prosić tak naprawdę o niewiele, a dla niej to wielka pomoc.
Gazeta z Łodzi zgodziła się za darmo zrobić ulotki dla Amelki i je rozprowadzić, ale postawili warunek, że profil Amelki musi mieć dużo polubień FB.
Oczywiście można też pomóc poprzez 1% w rozliczeniu rocznym

https://www.facebook.com/PomocDlaAmelkiWieczorek
 

Z całego serducha dziękuję :):):)

To co - lajkujemy??? :)

bitwa balonowa

Jak niewielkim kosztem można wspaniale się bawić??
Wystarczy za parę groszy kupić balony i urządzić sobie bitwę balonową :D
U nas zabawa jest wtedy przednia :)





środa, 5 lutego 2014

piątki i zastrzyki

Pierwsze ząbki kiedy wyjdą pamięta się doskonale. U nas praktycznie wszystkie ząbki prócz pierwszego dały się mocno we znaki.I tak do trójek włącznie.
A już czwórki wychodziły praktycznie bez żadnych objawów. No może jakiś katarek się pojawił.
A teraz już mamy wszystkie piątki. Dolne są już od jakiegoś czasu całe, a z tydzień temu robiłam przegląd paszczy i odkryłam, że górna prawa piątka jest już w połowie a lewa dopiero co się przebiła :)

Co do mnie. Już jest zdecydowanie lepiej. Dwie noce spałam u rodziców, bo musiałam iść do pracy a nie dałabym rasy sama ogarnąć siebie i Tusi, iść na autobus, potem do mamy i potem do pracy. Tak więc dwie noce spędziłyśmy u moich rodziców. We wtorek tata zawiózł mnie jeszcze na 8 do lekarza. Po pierwsze lekarka nie grzeszyła punktualnością i była dopiero o 8.15. Nawet mnie nie dotknęła, a jak powiedziałam, że mam prawie 2 tygodnie kaszel, który teraz dodatkowo jest dla mnie uciążliwy, bo boli mnie przy kręgosłupie strasznie jak kaszlę. Spojrzała się na mnie i spytała się: osłuchać panią? No cóż, poprosiłam, że tak. No to łaskawie i szybko osłuchała i stwierdziła że jest ok i nic mi nie przepisze na kaszel.
Na mój kręgosłup bez oględzin przepisała mi 5 zastrzyków i 3 rodzaje tabletek przeciwbólowych. A na dodatek nawet nie zajrzała w kartę co mi przepisano poprzednio, tylko powiedziała, że przepisuje te leki, które uważa za dobre. Spytałam się o skierowanie na rentgen czy tomograf a najlepiej do neurologa to stwierdziła, że nie ma takiej potrzeby, że po prostu nie wolno mi dźwigać. Nie miałam ochoty i siły się kłócić, ale jak tylko mi przejdzie idę jeszcze raz, ale bojowo nastawiona po swoje!!!
Od razu wykupiłam zastrzyki - a jak mi Pani farmaceutka powiedziała 5zł - to spytałam się dwa razy czy na pewno dobrze zrozumiałam :P - no bo przecież w aptekach mało kiedy zostawiam mniej niż 50zł...
Poszłam od razu do zabiegowego, a tam pielęgniarka spierała sobie fartuszek bo mlekiem się ubrudziła. A mi się spieszyło na 9tą do pracy. Jednak dla władnego dobra nie odezwałam się, że mi się speszy, bo bałam się, że się na mnie odegra i tak mi zrobi zastrzyk domięśniowy, że padnę :D (kiedyś już tak dostałam, że myślałam, że w piętę się ugryzę). Spokój się opłacił bo zastrzyk nie bolał i zdążyłam do pracy, bo tata cały czas na mnie czekał :)
Dziś już jestem po drugim zastrzyku i jest naprawdę dobrze. Marta była nawet ze mną, grzecznie dała się ubrać i generalnie cały czas się mnie pyta czy boli :) a jak mówię, że jeszcze trochę to podchodzi i przytula a potem masuje mi plecki :)
Jutro też mam jeszcze wolne a w piątek do pracy.

Miłego.

niedziela, 2 lutego 2014

ałć - czyli matka kaleka

To jakiś Matrix chyba.... już to już przeszłam dokładnie rok i pięć miesięcy temu!
O czym mowa? O moim kręgosłupie, a dokładnie jego awarii :(
Wczoraj po 16tej wybieraliśmy się do moich rodziców. Jak zwykle to ja wkładam Tusię do fotelika. Teraz dodatkowo jeszcze zanim ją usadowię każę strzepywać śnieg z butów. I tak ją podniosłam i mówię: strzep buty, a Ona zaczyna stukać noga o  nogę a mnie w tym momencie coś strzykło w plecach i prąd przeszedł od stóp do głowy i aż upuściłam małą z powrotem na śnieg :(
Myślałam, że zemdleję z bólu...
Porównując ból to tamtego to jest tak w 70-80% odczuwalny. Wtedy nawet do toalety nie doszłam sama, a teraz mogę się jakoś poruszać.Najgorzej jest z siadaniem i wstawaniem.
Jeszcze dziś jedziemy do opieki weekendowej, bo cały czas jestem na Ketonalu Forte. I to mało pomaga. Najgorzej było w nocy, bo ból przy przekręcaniu się był taki, że łzy mi same leciały :(

Tusia właśnie wyemigrowała do mojej siostry :) Dzięki sis :*
 Przynajmniej nikt na mnie nie skacze i mogę spokojnie cierpieć . Tusia niby wie, że mamę bolą plecy, ale swoje współczucie zbyt mocno wyraża w postaci wdrapywania się na mnie i mocnego przytulania. A ja wtedy aż zęby zaciskam bo tak boli...
Albo jak chcę wstać do podchodzi i mnie łapie i mówi, że mi pomoże, jednak jest jeszcze gorzej, bo nie dość, że mam ogromny problem ze wstaniem to jeszcze muszę uważać na Tusię.

A teraz siedzę sobie na takiej macie na fotel samochodowy i tak miło mnie masuje i podgrzewa :)