piątek, 27 czerwca 2014

a tydzień temu.....

.....długi weekend był pod znakiem gości i zwiedzania a to za sprawą Stokrotek :)
To już nasze trzecie spotkanie, a drugi wspólny weekend. Poprzednio my byliśmy u nich na Majówkę (pisałam o tym TU)

A wszystko zaczęło się od sms-ów kiedy to Stokrotka pisała mi, że szuka. Byłam pewna, że szuka jakiś materiałów do pisania pracy, a Ona szukała gdzie by pojechać na weekend. No i tym sposobem udało się, aby obrali kierunek na Kociewie, czyli do nas :)

Oni mieli wolny piątek, a ja niestety musiałam do pracy. Na szczęście wolne miał Mirek, więc to na jego barkach zostało posprzątanie i zakupy. No i dał radę :D
Ja po przyjściu z pracy musiałam iść jeszcze z Tusią na wieczorną mszę, bo jet oktawa a Tusia sypie kwiatki.
Kiedy wracałyśmy Marta prawie biegła, bo nie mogła się doczekać kiedy zobaczy Stokrocię i będzie mogła się z nią bawić! A nasi goście już na nas czekali :)
Dziewczynki od razu zaczęły się razem bawić. Są praktycznie w jednym wieku, a poza tym już mamy za sobą jeden wspólny weekend, to i nie było etapu poznawania się. One są jak siostry :)

Panowie już popijali piwko, a ja zabrałam się za przygotowanie kolacji. Potem do bardzo późna siedzieliśmy i drinkowaliśmy :)
A wiecie, że można pić drinka arbuzowego? Można :D  Trzeba pokroić arbuza na małe kawałeczki, włożyć cząstki do szklanki do pełna i zalać wódką i dodać kostki lodu. I czekać niestety aż arbuz nasiąknie wódką. A że ja nie chciałam tak długo czekać to taką szklankę włożyłam do zamrażalnika na kilka minut. Najlepsze z tego jest wyjadanie tych arbuzów :D
Podobno fajny jest arbuz nasączony alkoholem. Należy odciąć górę arbuza i wlać do niego wódkę i swoje odczekać. Myślę, że pewnie z 2-3h i to w lodówce. Potem wydrążyć nasączony arbuz i tak go zajadać a sok wypić :D
Stokrotko - jak następnym razem przyjedziecie to będę przygotowana z takim arbuzem :D

Wieczorem sprawdzaliśmy pogodę i niestety nie zapowiadała się ciekawie... chłodno i deszcz. Śmialiśmy się, że Oni nie mogą mieć lepiej niż my kiedy byliśmy u nich. Bo wtedy pogoda naprawdę nie podpisała.
A tym razem było jednak chyba trochę lepiej, bo mimo iż nie było za ciepło, to deszcz nie padał ciągle i pomiędzy było nawet przyzwoicie :)

Rano oczywiście zjedliśmy wspólnie śniadanko i wyruszyliśmy do Gdańska.
Za wiele po Gdańsku nie jeździliśmy, poruszaliśmy się głównie po Długiej i okolicach. Piliśmy pyszne kawki, jedliśmy obiadek, popłynęliśmy do Westerplatte i z powrotem. A jak smakuje ciepła herbatka na statku, kiedy jest dość chłodno i mocno wieje. Normalnie cud, miód i orzeszki :D
A po rejsie, który nota bene trwał prawie dwie godziny, byliśmy już porządnie głodni i zjedliśmy mega pyszną rybę na Długim Pobrzeżu. Może warunki do jedzenia takie sobie, bo w sumie w miejscówce na 2 osoby siedzieliśmy w 4 dorosłych i nasze dwie panienki :) Ale mówię Wam jaką za to rybę podają! Palce lizać :) I jak mi napisała później Stokrotka: im prościej tym lepiej :) I to jest prawda! Tego lata jeszcze na pewno tam pojedziemy na taką rybę. Aż mi ślinka cieknie na samą myśl :D
Była już prawie 19sta. Stokrocia była wyspana, bo miała kilka drzemek w ciągu dnia, ale Tusia sani jednej. Jednak kiedy padło hasło, że jedziemy do Sopotu na gofry, sprzeciwu nie było :)
I kiedy tylko ruszyliśmy Tusia zasnęła. No w 2 minuty.  Kiedy dojechaliśmy było nam szkoda jej budzić, a po drugie Mirek mówił, że to już na noc tak śpi. Mi się nie chciało wierzyć, bo przecież wrócimy i dziewczynki będą się bawiły. Tak więc On został w samochodzie z Tusią, a my udaliśmy się na gofry. I to jakie gofry- ło matko jakie wielkie i jakie pyszne. Najpierw był wielki kawał ryby a potem ten gofr - myślałam, że pęknę :D No ale był tak dobry, że zjadłam całego!
A później my już wracaliśmy, a nasi goście poszli na spacer przy/po molo. Spotkaliśmy się potem pod blokiem. Tusia przebudziła się, ale jak tylko weszliśmy do domu to była dalej płaczliwa i marudna i - o dziwo! - po przebraniu w piżamkę poszła spać dalej. Stokrocia nie miała już towarzystwa, ale i tak trochę jej zajęło. My też jeszcze trochę posiedzieliśmy. Jednak całodzienne chodzenie chyba nas wszystkich wymęczyło i poszliśmy spać.
Ranek był dość leniwy i nigdzie się nie spieszyliśmy. Po śniadaniu nasi goście powoli szykowali się do podróży do domu, ale postanowiliśmy, że pojedziemy jeszcze na Starówkę i nad Wisłę. Niestety po starówce nie pospacerowaliśmy, bo akurat pogoda się zepsuła i mocno padał deszcz. Tak więc pojechaliśmy na pożegnalną kawkę i popatrzyliśmy jak Wisła płynie leniwie....

Jakoś tak ciężko się nam żegnało... tak szybko minął nam wspólny czas... oj za krótko i za szybko... i już mi tęskno :(

A teraz zapraszam na fotorelację z naszego spotkania :)

























niedziela, 22 czerwca 2014

Procesja Bożego Ciała.

Udało się.
Mimo całej wstydliwości i niepewności do praktycznie samego końca.
Bo na pytanie czy chcesz sypać kwiatki było TAAAKKKK!!! A jak przyszło do pierwszej próby to z początku nawet nie chciała stanąć w rządku.
W domu za to bardzo odważna i pięknie mówiąca głośno "święty, święty święty Pan Bóg Zastępów"....
Liczyłam, że przejdzie chociaż do pierwszego ołtarza, a Ona pokazała jaka jest dzielna i przeszła całość!
Prawie 2 godziny maszerowała :)
Moja kochana :*













niedziela, 15 czerwca 2014

....niedziela będzie dla nas :)

Po pierwsze oko już się goi bo swędzi :)

Po drugie Mirek był dziś na rybach, a ja niestety nie :( Jakoś głupio było mi prosić mamę o zaopiekowanie się Tusią kiedy tak naprawdę robi to gdy ja jestem w pracy. A jednak wędkowanie z dzieckiem jest trudniejsze, bo nie ma tej atmosfery i spokoju, Nie mówię, że nie da rady, ale jest to już zupełnie co innego. No i człowiek nie ma serca budzić dziecka o 3 czy 4 rano. Z nią to już tylko popołudniowe wędkowania są.... na razie :)

A jak tata na rybach to my miałyśmy poranek babski. Wspólne śniadanko, potem do kościoła, a później tata już wróciła i wspólna kawka :) Potem szybko do sklepu, aby zrobić obiadek w postaci zapiekanko ziemniaczanej z mielonym i brokułami a do tego mega pyszna sałatka z roszpunki, ulubionych kiełków, pomidorków koktajlowych i sosu włoskiego. Tę sałatkę jadłam wczoraj pierwszy raz u siostry i tak mi zasmakowała, że pewnie teraz będzie często u nas gościć na stole. O dziwo nawet Tusi bardzo smakuje, bo zanim by gotowy obiad podjadała i to sporo. W międzyczasie Mirek trochę odsypiał zarwaną nockę.
Po obiadku nie chcieliśmy siedzieć w domu więc na szybko kombinowaliśmy gdzie jechać. Padło na Starogard Gdański. Wstyd przyznać, ale mimo iż mamy tam bardzo blisko, bywamy bardzo rzadko.... nie wiedziałam nawet, że mają taki piękny park!
Tak więc popołudnie minęło nam bardzo szybko i zanim się obejrzeliśmy już musieliśmy wracać do domu.



















piątek, 13 czerwca 2014

Krótko

Dziś będzie krótko. Pisać może i jest o czym, ale niestety niedyspozycja oka powoduje, że jestem jednooka i tak naprawdę dopiero dziś widzę na tyle, aby posprawdzać pocztę i poczytać coś w necie. A i to tylko na chwilkę.
Może niektórzy pamiętają jak w zeszłym roku pierwszego listopada jakiś iglak przeciął mi rogówkę. I teraz to mi powróciło. A dokładnie nazywa się to powracająca erozja rogówki + zapalenie rogówki. Jest to jednoznaczne z ogromnym bólem, łzawieniem, puchnięciem oka, zaczerwieniem oraz światłowstrętem.  No nic przyjemnego. Okulista przyjął mnie na nfz, ale tylko dlatego, że zobaczył, że naprawdę mnie boli i źle to wygląda, bo normalnie to chcieli mnie zapisać na październik! Dostałam antybiotyk w kroplach oraz 3 inne specyfiki do oka, które muszę podawać 4 razy dziennie. Dziś byłam na kontroli i jest już lepiej, ale nie dobrze. Kolejna kontrola we wtorek i wtedy okulista zadecyduje czy już będę mogła zdjąć opatrunek z oka.

A tak poza tym dziś pogoda się spaskudziła i prawie cały czas przepaduje, a jednocześnie świeci słoneczko. Jak była piękna pogoda to Tusia pluskała się na balkonie, a że długo świeci słoneczko to młoda dama nie chce iść szybko spać, więc nawet koło 20ej potrafiliśmy być na placu zabaw.
No i w końcu możemy pochwalić się biurkiem, które zrobił Tusiowy tata. Teraz wygląda przy nim na maleńką, ale przecież rośnie szybko i już niedługo będzie w sam raz. A później dokupimy tylko jakąś szafkę na przybory szkolne i pewnie regał na książki i zeszyty i kącik szkolny jak znalazł :)
Reszta w zdjęciach, bo ciężko się pisze z jednym okiem :D
Zresztą i tak pisałam na raty...