niedziela, 30 września 2012

...... :(

Zgubiliśmy króliczka.
Dziś pod Carrefourem.
Dałam ogłoszenie na portalu lokalnym.
Martusia nie może zasnąć.
Płacze.
Ja razem z nią.
Dupa blada.

A nigdzie nie można takiego kupić.

I co teraz?

sobota, 29 września 2012

spacer po molo....

Z racji ładnej pogody, pewnie to już ostatki tak ładnej oraz, że M. nie pojechał do szkoły zrobiliśmy wypad do Sopotu na molo... na spacer...
Wczoraj byłam z Tusią u lekarza i niestety do żłobka nie mam jeszcze jej puścić, bo ma mocny kaszel, lekko oskrzelowy, ale na antybiotyk jeszcze się Pani Doktor nie zdecydowała. Mamy poczekać, dawać do daję, tylko ma zmieniony syrop na typowo wykrztuśny.
Na wyjazd zdecydowaliśmy się, bo albo jej pomoże powietrze nadmorskie, albo się pogorszy...

Pogoda dziś naprawdę aż zachęcała do spacerowania...
To takie miłe zakończenie września...
No i lubię Sopot, molo, morze, piasek... i gofry (bo zawsze jak jesteśmy w Sopocie to jem gofra hehe)

Tusia więcej się nachodziła niż była w wózku. Nadreptała się naprawdę sporo. Ile już takie małe nóżki kroków zrobiły :) Humor miała bardzo zmienny, bo od śmiechu w głos przechodziła w głośny ryk! A dlaczego? A bo rodzice nie chcieli iść tam gdzie ona by chciała... a najchętniej to by poszła do wody - ot co!


czwartek, 27 września 2012

o Liliance...

Będąc w świecie blogerek poznałam wiele miłych i fajnych dziewczyn.

Jedną z nich jest Joanna z bloga Mama bliźniąt pisze...
To mama bliźniaków Julki i Mateuszka, która wczoraj urodziła wcześniaka - Liliankę. Malutka waży tylko 1kg i ma 34cm długości... taka mała kruszynka... teraz jest po respiratorem  i ... musi być dobrze!!!

Ja wierzę, że będzie dobrze... bo musi być!!!

Modlę się i trzymam mocno kciuki ....

----i proszę Was też o to samo....






poniedziałek, 24 września 2012

dymek...

Gdy Tusia jest przeziębiona niezastąpionym gadżetem jest... nebulizator :)
Fakt, nie jest łatwo przekonać jej do wysiedzenia kilku minut, a co dopiero do wdychania dymka...
U  mnie najlepiej sprawdza się w tym czasie układanie piramidki z kółek (mamy drewnianą z Ikei - wersja trudniejsza, oraz plastikową Fisher Price - znacznie łatwiejsza). Oprócz tego robienie do maski  U-U-U-U, a-ku-ku, no i "łapanie, jedzenie" dymka :)

Na razie katar i kaszel wygrywa z nami 1:0, ale nie poddajemy się łatwo i walczymy dzielnie!!!









A wieczorem przed spaniem zabawa z tatusiem:



sobota, 22 września 2012

a co to? co to? to to?

To są ulubione pytania Tusi :)

Wszystko co widzi pokazuje paluszkiem i pyta: to to? co to? a co to?
A co to? - tak nauczyła się wczoraj pytać, bo do tej pory najlepiej jej wychodziło: to to?  potem  pojawiło się co to?  a wczoraj jak była z tatą u dziadków w Pszczółkach to nauczyła się pytać a co to?

Poza tym dopadło Martusię przeziębienie :( ma okropny katar, gilony lecą z noska... na moje nieszczęście nie znosi ściągania fridą, bo od razu płacze na sam jej widok.
Dalej jej parzę majeranek. Aby miał lepszy smak to słodzę miodkiem (to też dla zdrówka), pije soczek malinowy domowej roboty. Oczywiście Juvit C, wapno i inhalacje :) A dziś w aptece kupiłam Pulmex Baby - maść do smarowania plecków, klatki piersiowej i stópek, aby rozgrzewało.

Teraz mała ma drzemkę i już ją nasmarowałam :) trochę źle śpi bo katarek przeszkadza w oddychaniu.

Byłyśmy też na krótkim spacerku, bo przy przeziębieniach dobrze pobyć na świeżym powietrzu :)

Ps. zaczął się ostatni rok studiów Mirka. To oznacza znowu samotne weekendy :( ehhh

wtorek, 18 września 2012

w końcu jest!

Po mniejszo-większych narzekaniach Martusi stan uzębienia zwiększył się do 7!!!
Tym razem to prawa dolna dwójka :)
Ten ząbek na szczęście nie wykończył ani mamy, ani taty, ani kota, ani Tusi!! Jupi!!!
Fakt, popłakiwanie przez sen w nocy, ale bez przerw w spaniu :) Więcej kupek i to rzadkich oraz katarek. I raczej na tym koniec.
Naprawdę dzielnie zniosła tego ząbka!

Poza tym dziś jest naprawdę przepiękny dzionek... słoneczko pięknie świeci i grzeje, aż chce się działać, coś robić!!! A ja za dobre 15 min muszę do pracy. W domu będę dopiero przed 22.30.
Martusia wtedy pewnie będzie już spała....

No nic...

Ale i tak jest dziś ładnie...  :-)


sobota, 15 września 2012

Indianka :P

Ostatnio jedną z ulubionych naszych zabaw jest wydawanie różnych odgłosów :)
A potem moja ręka jest bardzo mokra :P hehe
A to jeden z nich :

piątek, 14 września 2012

"so sweet" Blog Award :)

Wczoraj zostałam wyróżniona i nominowana przez Anię z bloga Na Zielonym Wzgórzu.
Bardzo dziękuję za to wyróżnienie :) Cieszę się, że lubisz do nas zaglądać, podczytywać i komentować :)





Aniu, pozwolę sobie zacytować Twoje słowa co do zasad tego wyróżnienia, bo lepiej bym tego nie ujęła :) Mam nadzieję, że nie poczujesz się urażona.
"A teraz kilka słów co trzeba zrobić z takim wyróżnieniem i skąd to się wzięło. Informacje zaczerpnęłam z bloga Heli. Inicjatywa pochodzi z tradycji zachodnich blogów, gdzie blogerzy przesyłają sobie kolorowe znaczki w ramach uznania. Ma to służyć przede wszystkim poprawieniu nastroju, pokazaniu, że dany blog wybitnie nam się podoba, na miłym geście w kierunku innych bloggerów, a także popularyzacji ciekawych blogów. Osoba wyróżniona ma za zadanie, wybrać 5, 10, lub 15 blogów, które wg niej zasłużyły na wyróżnienie, zamieścić je w podobnym temu poście, i poinformować wyróżnionych. "

Moje wyróżnienie trafia do:
Mandarynkowa Mama - za to, że po prostu jest; to pierwsza przyjazna mi blogowa duszyczka!
Mama bliźniąt pisze... - uwielbiam czytać, przeżywać rozterki, radości... uwielbiam za ciepło, które bije...
Mama Frania czyli tęcza nad roztrzepaniem - za szczerość, za optymizm, za to roztrzepanie :)
Na Zielonym Wzgórzu - za miłość bijącą do Ignasia, za to, że czyta się jednym tchem :)
Wyspa moich snów wyśnionych - to blog artystyczny, o rzeczach pięknych, tworzonych z pasją i sercem :)

Te blogi są mi najbliższe, ale na dobrą sprawę mogłabym wymienić wszystkie, które obserwuję. Bo nie ma ich wiele - nie idę na ilość ,ale na jakość i dzięki temu mam czas na czytanie Waszych wpisów, opowieści...

Dziewczyny - lubię Was wszystkie razem i każdą z osobna :)


czwartek, 13 września 2012

Płynie Wisła płynie po tczewskiej krainie :)

Wczoraj po szybkim zakupie butów dla Marty, postanowiliśmy udać się na króciutki spacerek nad Wisłę. Fakt pogoda taka sobie, ale te 30 min nikomu nie zaszkodziło :)
Spacer długo nie trwał , bo wszędzie mokro, a Tusia jak na złość nie chciała za bardzo chodzić. Odwalała te swoje minutki, piszczała, darła się.... wrrr.... ona chciała sama na czworaka!!! Kostka jako tako sucha wiec trochę jej pozwoliliśmy, ale jej to nie wystarczało i na trawę się pchała mała paskudnica. A trawa mokra... i znowu krzyki, piski... Och jak ona wystawia naszą cierpliwość....mam jej coraz mniej :(
Mam nadzieję, że to jej zachowanie to stan przejściowy, który jak najszybciej minie, bo my wtedy z Mirkiem jesteśmy nerwowi... i niepotrzebnie podnosimy głos...
A co dziwniejsze w żłobku nic takiego nie robi. Pytałam się i Tusia jest jak Aniołek, dużo sama się bawi, lubi przyglądać się dzieciom, raczkuje, trochę za rączkę chodzi i generalnie jest jednym z grzeczniejszych dzieci - czy to aby mowa o moim dziecku!?!?!?!?!

Zdjęcia robione z komórki i po 18stej więc jakość pozostawia wiele do życzenia...






środa, 12 września 2012

jesiennie, czyli zatkany nochal

Skąd wiadomo, że mamy jesień? Ano stąd, że zaczynają się katary, posmarkiwania, kaszle i inne dziadostwa i ustrojstwa...
Tusię jak na razie omija to szerokim łukiem, ale boję się, że się zarazi: raz w żłobku a dwa ode mnie :( bo niestety dopadł mnie pierwszy jesienny katar. Niby katar, ale od niego głowa mnie już boli, jestem jakaś osłabiona i wogóle na NIE!
Jeszcze nie wydobrzałam z kręgosłupem,choć jest prawie super. Niestety dalej boli mnie żołądek  i prawie cokolwiek zjem to mam okropne napady bóli.. do tego znowu boli mnie mocno ząb, który nota bene był robiony we wrześniu i teraz to - katar.
Czy to się kiedyś skończy?

Naprawdę nie chcę narzekać, ale mam już dość. W poniedziałek mam iść po 2 tygodniach zwolnienia do pracy i mam nadzieję, że do tego czasu wydobrzeję, bo warunków to nie mamy w pracy za super.

Teraz zamiast herbatki i kawki parzę sobie siemię lniane- 3 razi dziennie, a teraz to majeranek, który jak poleciła mi moja siostra jest dobry na katar. Myślałam, że będzie niedobry, ale smakuje przyzwoicie, jak zwykła ziołowa herbatka.

A i dziś musieliśmy jechać po butki jesienne dla Tusi, bo okazało się, że 19 które ma są już za małe.

poniedziałek, 10 września 2012

Tusiowy progres drzemkowy :)

Jeszcze dziś rano w poście bardzo chciałam, aby Tusia nauczyła się jak najszybciej spać w żłobku.
I tadam!!!
Dziś zasnęła - z małą pomocą opiekunek, ale jednak. I spała prawie 2 godziny :)
Panie dla Tusi specjalnie rozkładają łóżeczko, bo inne dzieci już potrafią spać na materacykach. Mam nadzieję, że tak już będzie, że nie był to tylko dzisiejszy wybryk.
O ile przyjemniejsze było dzisiejsze popołudnie, gdzie nie trzeba było kombinować aby nie zasnęła.
W sumie to może nie aż tak miłe bo Tusia od jakiś 2 tygodni cały czas piszczy, marudzi, wymusza..... o wszystko!!! Skąd ona się tego nauczyła? Nie wiem. Staramy się nie reagować, ale czasami nie wytrzymujemy i podnosimy głos, a ona patrzy na nas zdziwionymi oczętami. Naprawe wystawia naszą cierpliwość na wielką wielką próbę.
Acha a do tego (też nie wiem skąd) - jak jej czegoś odmówimy lub powiemy nie - kładzie się na podłogę i ryczy i krzyczy!!! Już sobie wyobrażam jak kiedyś zrobi mi wstyd w sklepie.. masakra...
Też staramy się nie reagować.

Może wiecie jak oduczyć takich zachować dziecka? Czy jakoś reagować czy przeciwnie? Może jakaś mama to przechodziła i ma dla mnie dobre rady?


nowy tydzień

Zaczynamy drugi tydzień w żłobku.
Mam nadzieję, że będzie on tak samo dobry jak poprzedni, że Tusia dalej chętnie będzie do niego chodzić. Nie ukrywam, że jak widzę, że nie płacze i jest uśmiechnięta, jest i dużo łatwiej ją oddawać.
Mam tylko nadzieję, że jak najszybciej nauczy się tam spać, bo w domu w weekend w ciągu dnia zasypiała na drzemki szybciutko :)

Ja jeszcze ten tydzień jestem na zwolnieniu. Kręgosłup już mało co boli, zastrzyki czynią cuda, do tego mam od szwagra pożyczony pas usztywniający kręgosłup. Tylko, żeby nie bło super od tych leków mam takie bóle żołądka, że jakbym umierała :( Odstawiłam wszystkie tabletki, bo ból jest nie do wytrzymania, mimo iż brałam na czczo osłony.
Teraz biorę nospę i parzę sobie siemię lniane - trochę łagodzi ból.

Miłego tygodnia moje drogie - słonecznego, optymistycznego, cieplutkiego, pozytywnego i z uśmiechem na Waszych buziach ( no i Waszych pociechach)!!!

czwartek, 6 września 2012

menu żłobkoludka

Zapisując Martusię do żłobka za stanawiałam się jak wygląda takie menu małych dzieci. Wiadomo, że w domu staramy się karmić nasze dzieci zdrowo. My do tego lubimy z mężem dania małosolne. Niektórzy by naszych potraw nie zjedli ze względu na ich walory smakowe, lub ich brak. Oczywiście jak są imprezy to doprawiam lepiej lub bardziej :)
Do tej pory dla Tusi gotowałam obiadki na parze i mroziłam a potem odgrzewałam w podgrzewaczu. Niemniej oczywiście czasami a ostatnio było to prawie codziennie mała jadła swój obiadek a jak tatuś wracał z pracy to i z nami jadła. Nie żałowałam jej widząc, że nie przesalam i nie przepieprzam.

W żłobku nie mają warunków sanitarnych i kuchennych aby gotować dzieciom i jedzenie dostarczane jest w formie cateringu. Nie byłam tym zachwycona, ale co zrobić. Przecież i tak kiedyś będzie jadła nie tylko moje obiadki i inne posiłki. Pani Kasia - właścicielka zapewnia mnie, że jedzonko jest dostosowane do dzieci, do ich wieku, że nie jest mocno doprawiane i solone. Dla dorosłego jest po prostu mdłe. Muszę jej wierzyć na słowo i tyle.

Takie menu jej wywieszane na Tablicy Informacyjnej w szatni w poniedziałek rano i można zawsze sobie poczytać co nasze pociechy będą wszamać :)
Takie menu jest inne w każdym tygodniu, choć wiadomo, że posiłki się mieszają i w końcu powtarzają.

Godziny posiłków:
8.00 śniadanie
11.30-12.00 obiad I danie
14.00-14.30 obiad II danie
15.30 podwieczorek

W tym tygodniu menu w żłobku Melodica przedstawia się następująco:
Poniedziałek:
śniadanie: chlebek maślany z twarożkiem
obiad I danie: krupnik
obiad II danie: knedle z truskawkami i śmietaną
podwieczorek: wafelki
Wtorek: 
śniadanie: bułeczki maślane z dżemem
obiad I danie:marchwianka
obiad II danie:pierś z indyka w sobie brzoskwiniowym, ziemniaki, sałatka
podwieczorek:chrupki kukurydziane, wafle przekładane musem owocowym
Środa:
śniadanie:płatki z mleczkiem modyfikowanym
obiad I danie:kapuśniak z młodej kapusty
obiad II danie:pulpety w sobie koperkowym, marchewka z groszkiem
podwieczorek:jabłuszko, ciastka maślane
Czwartek:
śniadanie: jajko gotowane z majonezem, chlebek pszenny z masełkiem
obiad I danie: buraczkowa
obiad II danie: kurczak po chińsku z warzywami, ryż
podwieczorek:drożdżówka
Piątek:
śniadanie:chlebek pszenny z serem i pomidorem
obiad I danie: jarzynowa
obiad II danie:pierogi z mięsem
podwieczorek:banan, ciasteczka z cukrem

Menu jak widać. Niektórych rzeczy bym małej sama nie podała. Generalnie Marta śniadań tam nie będzie jadała bo o 8 ona dopiero się budzi :) A podwieczorki to co 2 tydzień. Więc generalnie tylko obiad będzie jadła.

Dziś minął 4 dzień mojego żłobkoludka.
Podsumowując drzemki miała całe 15 min, obiadki je w całości i domaga się dokładek, nie płacze, dużo raczkuje, jest ogromną gadułą, lubi obserwować inne dzieci, ma zaliczoną pierwszą stłuczkę z kolegą  czego konsekwencją jest czerwony nosek  :)

Jestem z Ciebie moja mała duża królewno bardzo dumna. Jesteś dzielna, odważna i co najważniejsze cały czas radosna i ciągle uśmiechnięta!

A tak wygląda szatnia....


wtorek, 4 września 2012

żłobkoludek ...

No bo jak nazwać dzieciątko chodzące do żłobka?

przedszkole - przedszkolak
szkoła - uczeń
uczelnia - student

Może żłobkowicz, żłobinka- dziewczynka, żłobinek - chłopczyk, żłobaki, żłobiki?? hehehe

Może macie jakieś fajne pomysły ??

A tak na poważnie. Dziś był 2 dzień Tusi w żłobku :)
Wczoraj była bardzo dzielna, wogóle nie płakała, wszystko ładnie zjadła co dali, zadowolona, bo dużo dzieci, różne zabawy, panie z nią chodziły za rączkę (choć ona nie powinna, a więc w to jej graj), no i nosiły opa. Gorzej było ze spaniem bo tylko 20 minut spała. A jak tu spać jak wokół jest ponad 10 innych dzieci?? Jak zasnęła to ją koleżanka obudziła i był koniec spania . Tatuś odebrał malutką o 14.40 więc w rozłąka trwała całe 4,5h!!! Jak Pani ją przyprowadziła to wcale się nie ucieszyła, że widzi tatusia tylko dalej chciała się bawić :P
W domu ja niestety nie mogłam dalej się nią zajmować, ale byli dziadki z Pszczółek więc było ok. Mimo 20 min spania była pełna energii i wigoru. Jednak wykąpaliśmy ją wcześniej i już o 19.30 słodko śpiuchnala :)

Dziś była w żłobku od 11.15 do 15.00, najpierw mieliśmy kontrolną wizytę u Pana Jacka (rehabilitant). Wszystko jest ok, a następna kontrola trochę wcześniej, bo niestety dzieci, które zaczynają przygodę ze żłobkiem czy przedszkolem mogą cofnąć się w postępach. Przy jej słabym napięciu mięśniowym i asymetrii i kręczu może tak się stać. Przyczynić się może mniejszy brak ruchu, bo część dnia spędzają jednak na siedząco. Zobaczymy jak to będzie.

Niestety dziś Tusia nie spała w żłobku, tylko leżała. Wiecie - jestem w szoku. Tam dzieci nie śpią w łóżeczkach tylko na podłodze na materacykach. I ona nie uciekała z materaca tylko grzecznie leżała z innymi dziećmi? Może nie te 2 h co powinna ale ponad 30min wytrzymała. SZOK!!!
Tak więc jak tylko wrócił Mirek z nią ze żłobka to zrobiłam mleczko i teraz śpi.
Jedno co się boję, żę nie nauczy tam się spać i wcale już nie będzie miała drzemek, że z nich zrezygnuje :( A jednak w weekend jak będzie w domu to te 2-3 h snu to dla nas luksus, bo można w spokoju kawkę wypić  :)

A co ze mną? Na szczęście dysk mi nie wypadł. Co mi jest dowiem się jak będę mogła ruszyć się z domu i iść na rentgen czy rezonans. Teraz prawdopodobnie coś przeskoczyło i uciska mi na nerwy lub coś takiego. Mam zwolnienie lekarskie. na 10 dni zastrzyki domięśniowe i pełno leków do połykania (przeciwbólowe, przeciwzapalne i rozkurczowe na mięśnie). Wczoraj Pani doktor zrobiła mi zastrzyk z Ketonalu i już po 1h zaczęłam czuć ulgę. Nawen mogłam na czworakach pójść do toalety. Bo tak z rana to mąż prawie mnie niósł, tzn wisiłam na jego szyi przytulona. On się śmiał , że przytulańca tańczymy :P

Jeszcze trochę pocierpię, ale te wszystkie końskie dawki leków zaczynają działać. Dziś była pierwszy raz pielęgniarka środowiskowa i mi zastrzyk zrobiła i tak jeszcze 9 razy :)

Ale jak to mój mówi: złego licho nie bierze... czy aż taka zła i wredna jestem?

ehh....

poniedziałek, 3 września 2012

zdrowotna awaria :(

Nie wiem jak to się stało, ale wczoraj pierdyknął mi kręgosłup. W sumie to trochę wiem. Niosłam wczoraj farbę 10 litrową i było ok. Mieliśmy małe malowanko w domu. Potem poszłam z Tusią na balkon, wzięłam dywanik aby ją posadzić i schyliłam się po zabawki i wtedy mi coś łupnęło :) Mówię Wam ból nie do wytrzymania. Nie mogłam się ruszyć ani ciut bo płakałam niemiłosiernie. Po ponad 2 h ciut ustąpiło i jakoś jak kaleka dojechaliśmy do opieki świątecznej. Lekarza nawet dobrze na mnie nie spojrzał tylko od razu przepisał lepi przeciwbólowe i przeciwzapalne. Noc ledwo przeleżałam bo o spaniu to prawie mowy nie było bo tak bolało.
Dziś na 16stą mam wizytę domową. Boję się, że to dyskopatia i jej najgorsza wersja wypadnięcie dysku :(
Uwierzcie, że nawet do toalety nie dojdę sama, przy wstaniu i siadaniu na kibelek ryczę z bólu.
Ale co gorsze nic przy Tusi nie mogę zrobić, nawet jej przytulić nie mogę bo tak boli!!!
Szczęście w nieszczęściu, że Mirek ma do końca tygodnia jeszcze urlop, ale co potem?!
Moją teściową to trzymało miesiąc czasu!!! O Boże - jak my to wytrzymamy!!!
Oby to nie było to, że dadzą mi zastrzyki i przejdzie.
TRZYMAJCIE KCIUKI ZA TO!!!

Do tego ma ogromnego nerwa bo Tusia od 10 rano jest sama w żłobku. Normalnie o 12 chodzi na drzemkę i ciekawe czy tam zaśnie. Przed chwilą dzwoniłam ale Pani Kasi nie było i nie wie czy śpi.
Tak mnie brzuch boli z nerwów, że przez chwilę zapomniałam o swoim bólu :)

Jutro napiszę jak Tusi minął pierwszy dzień w żłobku i co z mim kręgosłupem.

sobota, 1 września 2012

"dorosły" kubek

Ostatnio jakoś miałam problem z kubkami niekapkami.
Jak wiecie testowałyśmy butelkę treningową MAM Trainer 220ml o której pisałam TUTAJ
Dzięki tej butelce, która miała fajny miękki ustnik Tusia nauczyła się pić z niekapków. Niestety ten kubeczek  od jakiegoś czasu nie spełniał swojej roli, bo Tusia już za bardzo go przygryzała i pijąc cała była mokra. Z niekapka zrobił się kapek :)
Po nim miałam z Canpol Babies taką bańkę (ale za mała pojemność). Następnie też tej firmy taki z całkiem twardym ustnikiem - z niego Tusia nie umiała pić, ba nawet my nie dawaliśmy rady! Aby się napić prawie żylaków szyjnych dostaliśmy :P hehe
Odnalazłam w swoich szpargałach butelkę CALMA firmy Medela, z której Tusia piła mleczko - naprawdę ta butelka jest rewelacyjna przy karmieniu piersią. Fakt cena nowej to 60zł, ale ta firma jest warta swojej ceny :) Tak więc z tej butelki Tusia piła sobie teraz herbatki. No ale wkurzała mnie znowu pojemność :( Bo muszę przyznać, że moja myszka to wielki żłopacz. Ona potrafi pić pić pić i pić!!! Więc te 150ml to dla nas mało. Oczywiście w domu było ok, bo zawsze mogłam dorobić, ale przy wyjściu na dłużej niż godzinę zawsze brakowało picia i co? i albo zapas ze sobą i przelewanie albo coś trzeba było dokupić.

W końcu powiedziałam dość i basta i zdecydowałam się na zakup kubka LOVI 360 Active (18m) 350ml !
Firma Lovi jest moją drugą ulubioną. Tusia np. ma smoczki do butelek tylko tej firmy i tylko z nich potrafi pić.
Kubek ten znam, bo w zeszłym roku kupiłam go mojemu siostrzeńcowi.
Warto kupić na  Allegro. A dlaczego? Bo w sklepie czy w aptece internetowe DOZ.PL koszt tego kubka to 36-38zł. Nastomiast na Allegro był w promocji z mniejszym Junior (12m) 250ml z przesyłką za 41zł !!! A, że potrzebuję drugi kubek do żłobka to skorzystałam :)

I tak oto nasza Tusia pije już z "dorosłego" kubka i od razu wiedziała ja ma to robić. Naprawdę fajny jest ten kubek bo może pić z każdej strony. Używamy ten większy 350ml bez uchwytów. Mniejszy Junior ma uchwyty, które można oczywiście wyjąć. I teraz już na spacery, wyjazdy picia nam nie zabraknie!! :)