niedziela, 19 października 2014

nie ma tego złego...

Weekend zaczęliśmy niezbyt ciekawie, bo w piątek rano jak obudziłam Tusię do przedszkola to pierwsze jej słowa po przebudzeniu były: boli mnie brzuszek. Pomyślałam sobie, że to nic nowego, bo ją często ten brzuszek boli ( o przypomniałam sobie, że w czwartek mamy kontrolną wizytę u gastrologa). Jednak jak nie chciała wstać po kilku minutach proszenia to wzięłam ją na ręce i miała całą wilgotną piżamkę. Była po prostu przepocona. Nawet włosy miała mokre. Nie chciała nic pić, zupełnie nic. Jednak zaparzyłam jej rumianek i trochę wypiła. Gorączki nie miała mimo, że była lekko ciepła. A już po chwili  była zimna i bardzo blada... Tak więc z przedszkola nici. Tak jeszcze z 2 godzinki była słabiutka i bladziutka, a potem jakby ręką odjął, poprosiła o złożoną kanapkę z pasztetową i wypiła kubek herbatki. Po 11ej była już pełnia życia i już się jej nudziło :) Uff całe szczęście, bo ostatnio wszędzie słyszę i czytam, ze jakiś wirus panuje i bałam się że to może jakaś jelitówka czy coś podobnego. Tak więc piątek minął nam spokojnie, choć przez cały dzieć apetyt był znacznie mniejszy.
Wczoraj też był dość leniwy dzień. Po południu byłam umówiona z Panią na sprzedaż fotelika samochodowego Tusi. Tusia pojechała ze mną, bo Pani przyjechała z innego miasta pociągiem i kiedy już sprzedałam foteli to Tusi zrobiło się smutno i chciała go z powrotem. Wystarczyło, ze powiedziałam, że idziemy kupić w zamian niespodziankę i już minka była wesoła. A wystarczyło jajko niespodzianko i dziecko szczęśliwe.
Tusia teraz jeździ już w foteliku w przedziale 15-36kg, bo w poprzednim już ledwo pasy zapinaliśmy i jakby przyszło ubrać kurtkę zimową czy kombinezon to nie zapięłabym jej na bank.

Za to dziś mieliśmy plan jechać do teściów, ale jak wróciłam z Tusią z kościoła i powiedziałam Mirkowi, że coś wspomaganie znowu piszczy i skrzeczy ( a całkiem niedawno wydaliśmy konkretną sumkę na naprawę) to nie było wesoło. Tak więc zebraliśmy się i poszliśmy do auta i jak Mirek zobaczył, że nie ma płynu od wspomagania to wiedzieliśmy, że jesteśmy uziemieni.... buuu .... i bez obiadu :P
Tylko spytał się mnie, czy wspomaganie działa i jak przytaknęłam to jest jeszcze szansa, że pompa się nie zatarła, ale jeśli tak to znów będziemy musieli wyłożyć dobrych kilka stówek na regenerację... No tak to jest jak auto nie jest nowe.
No i jak w tytule nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, bo dzięki temu spędziliśmy bardzo aktywnie niedzielę. Najpierw poćwiczyliśmy wszyscy fitness na kinekcie przez prawie godzinę, a potem całe popołudnie spędziliśmy chodzą po mieście. Łącznie zrobiliśmy koło 7km spacerkiem. Tusia już w drodze powrotnej chciała na opa, ale ładnie doszła do domu, od razu kąpanko i czytanie bajek i zasnęła w 5 minut :)
Dziś pogoda naprawdę nas rozpieszczała i grzechem byłoby siedzenie w domu.
Przepiękna polska jesień!











7 komentarzy:

  1. Chwilę nie zaglądałam i oczom nie wierzę, że Tusia już taka duża!!! Szok! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. No właśnie Tusia rośnie jak na drożdżach! Piękna dziewczynka :)))
    A widząc zdjęcia myślę, że warto było poświęcić obiad u teściów za tak aktywną niedzielę :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żebyś kochana wiedziała, że warto było poświęcić ten obiad za tak fajnie spędzony czas! Jeszcze nasiedzimy się w domu kiedy będzie brzydko i zimno i szaro i ponuro :(

      Usuń
  3. Piekna zlota jesien! U nas niestety zawitala ta zimna, szara I deszczowa... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i taką jesień to ja lubię :)
      za to teraz jest ta brzydka i deszczowa jesień,,, :(

      Usuń
  4. Takie spacery to coś wspaniałego , nic dziwnego że Tusia od razu zasnęła :-)

    OdpowiedzUsuń