czwartek, 10 października 2013

kto rano wstaje...

...ten idzie szybko spać :)
Oczywiście mowa tu o Tusi. I tym oto sposobem o godzinie 19.45 rodzice mają wolny wieczór :D

A wszystko dzięki temu, że mam poszła do pracy. W końcu. Na pół etatu. 9-17. Godziny idealne. Na razie bez sobót. I oczywiście niecodziennie. Już teraz zaczęłam weekend :D

Zmiana dotyczy też opieki nad Tusią. Zrezygnowałam ze żłobka. Mam miesięczne wypowiedzenie czyli w żłobku będzie do końca października. Potem będzie pod najlepszą opieką - babci :)
Dlaczego zrezygnowałam?
Po pierwsze i najważniejsze - kasa. Jej brak. Ciągle na minusie. Jak rezygnowałam to jeszcze nie wiedziałam, że będę pracować, ale i tak teraz bym tego nie chciała zmienić.
Bo po drugie mam dziwne wrażenie, że coś złego się tam Tusi dzieje. Panie twierdzą, że jest ok, że się bawi i uczestniczy we wszystkich zajęciach. Jednak prowadzenie jej tam od pewnego to koszmar - i dla niej i dla mnie. To jeden wielki płacz i histeria. Ostatnio nawet przez sen wołała: dzieci nie, dzieci nie. Już jak ubieramy się do wyjścia to płacze, ogromnie, cała roztrzęsiona. I tak płacze po drodze. Muszę ją nieść bo sama nie pójdzie. Wtulona we mnie bardzo mocno. W żłobku odbierana ode mnie siłą.
Fakt - jak mogłam i czekałam w szatni to po około 10 minutach przestawała płakać. Panie jednak wiedziały, że czekam i może starały się bardziej. Nie wiem. Nie chcę wydawać wyroków.
Jak odbieram to jest uśmiechnięta i wesoła. Biegnie do mnie i się cieszy.
Moje rozmowy z Paniami nic mi nie dają. Wg nich jest ok. To podobno taki okres.
Może, ale ja nie chcę tego sprawdzać na moim dziecku. Bo dzięki mamie nie muszę.

Marta jest najważniejsza i nie chciałabym, aby miała jakiś uraz, traumę. bo ja coś przeoczyłam, bo nie reagowałam na płacz dziecka i jego prośby.
Przecież tak długo na nią czekaliśmy.
I mimo, że jest często uparta i ma swoje nyki, to kocham ją najbardziej na świecie!!! Bo jest moim wyczekanym dzieckiem, wymodlonym.

Dziś też nie poszła do żłobka. Była u babci. Jak tylko rano ją obudziłam i powiedziałam, że ma się ubierać, bo jedzie do babci, to już w piżamce chciała wychodzić :)
Dziś była radosna jak skowronek.
Tylko raz pijąc kaszę upewniła się, że do dzieci nie.
Jednak pozostało trochę dni w tym miesiącu do pracy.
Mam nadzieję, że pójdzie jeszcze kilka razy do żłobka, ale jak będzie histeria przed wyjściem to pewnie i tak u babci wylądujemy.
A dodatkową atrakcją związaną z babcią jest to, że do niej jedziemy autobusem :D


To na tyle w tym temacie.

Miłego.

4 komentarze:

  1. Oj ciekawe co się wydarzyło że nagle tak Tusia zaczęła reagować. Dobrze Wam że możecie liczyć na babcię, chyba lepszej opiekunki do Malucha nie ma na świecie :) Nasze obie "niestety" pracujące. A co do żłobka to ja mam jakąś taką blokadę przed tym miejscem, za dużo się w ostatnich latach nasłuchałam złego. Gdybym musiała Martynkę dać do żłobka to tylko takiego z monitoringiem abym miała podgląd na żywo co tam się dzieje ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mądra decyzja, nic na siłę.
    I powodzenia w nowej pracy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. będzie dobrze!
    wiem o tym!
    to dobra decyzja.. :-)

    super z pracą, dla mnie takie godziny byłyby okropne ( a wszystko na to wskazuje, że jeśli kiedyś.. to właśnie tak ) nie widziałabym dziecka cały dzień. przywoziłabym go do domu i za parę minbut padałby zmęczony po całym dniu ..

    OdpowiedzUsuń
  4. O widzisz, może faktycznie jej lepiej będzie z babcią.

    OdpowiedzUsuń