środa, 15 sierpnia 2012

z nianią :)

Ale mam tyły w pisaniu. Jakoś nie mam ani weny ani ochoty pisać ostatnio. Ciekawe czemu?

Nowa "ciocia" okazała się bardzo sympatyczna. To jest siostra koleżanki z pracy. Ma 29 lat, dwójkę dzieci, mają 10 i 8 lat. Pilnowanie małej to dla niej praca dorywcza, bo pracuje jeszcze na pół etatu w sklepie.
Pierwszy raz przyszła do nas w zeszły czwartek. Umówiłyśmy się na 10 rano. Przyszłą nawet chwilę przed  czasem - dla mnie to plus gdyż wiem, że jest punktualna. Fajnie była sprzedana :) bawiły się razem, "gadały", coś tam oglądały.. naprawdę super poszło to zapoznanie się.

Umówiłyśmy się, że do września będę dzwonić wg potrzeby i jak będzie mogła to będzie przychodzić, a jak Marta pójdzie do żłobka, to już regularnie co 2 tygodnie od pn do czw od 5.15 do  około 9 rano :)

No i w poniedziałek wypadł pierwszy dzień z nową ciocią. Ja wyjątkowo miałam na 8 rano (po przestoju) i Niania (Emila) była już u nas chwilę po 7 rano. Chciałam jej wszystko jeszcze raz powiedzieć co gdzie jest, co i jak ma zrobić, na jakim programie są bajki itp. a ona wszystko pamiętała! Naprawdę byłam zaskoczona - oczywiście pozytywnie.
No i wyszłam do pracy. Jakoś dziwnie nie byłam zestresowana - czemu? Może jestem wyrodną matką?
Tusia obudziła się o 8 i niania zrobiła kaszkę, poszła do niej , a mała jak ją zobaczyła to...  zaczęła się śmiać! tak tak. Nawet ona do mnie zadzwoniła, że jest zdziwiona jej reakcją, bo byłyśmy przygotowane jednak , że małą będzie smutna, będzie popłakiwała lub się jednak ciut bała... ale nic z tych rzeczy!
Potem niania jeszcze o 10 do mnie zadzwoniła, że nie mam się martwić, że mała jest grzeczna (nawet przez telefon słyszałam jak się śmieje), że bawią się piłeczką, oglądają książeczki, że Tusia ładnie zjadła pół bułki z wędlinką :). Fakt nie ukrywam, że sama miałam ochotę do niej dzwonić co chwilę...
O 11 wyszły z domu i wózkiem poszły spacerkiem do moje mamy. Ode mnie do mamy to około 30 min spaceru. Mama powiedziała, że Tusia wyglądała na zadowoloną, ładnie niani pomachała i to by było na pierwszy dzień z nianią.
Babcia przejęła pieczę nad małą a ja ją pojechałam odebrać po pracy. Jakie było moje zdziwienie, jak weszłam do domu rodziców, mówię "Tusia mam już jest" a ona mnie zlała całkowicie, na całej linii!!!! Musiało minąć około 30 min i dopiero się kapnęła że już jestem i wtedy nie chciała się ode mnie odkleić. Oj jak mi tęskno do niej było!!!

Wczoraj niani nie było bo Mirek był miał dzień urlopu bo mieliśmy pogrzeb. Jutro będzie drugi dzień z nianią. Przychodzi tak o 5.20 i tak samo jak w poniedziałek przed południem do mamy, tam spanko i ja ją odbieram, ale po 14stej :) Niania może tylko tak bo na 14stą idzie do pracy do sklepu więc nie mogłaby siedzieć aż ja wrócę. To jest rozwiązanie jeszcze czasowe do września jak malutka pójdzie w końcu na dobre do żłobka.....Potem ona będzie regularnie co 2 tydzień tylko na rano aby zaprowadzić ją do żłobka.

A dzisiejszy dzionek mieliśmy zwierzęcy. Ale o tym następnym razem napiszę :)

4 komentarze:

  1. No to się cieszę, że Tusia przywykła do Niani ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super, że rozwiązałaś problem i gratuluję dobrej Niani. Przypomniały mi się czasy kiedy to ja tak pracowałam :D

    OdpowiedzUsuń
  3. super, że niania taka fajna i Martusia ją zaakceptowała!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobra niania to skarb :) Super, że Tusia tak polubiła Emilię.
    Buziaki kochana :*

    OdpowiedzUsuń