środa, 5 lutego 2014

piątki i zastrzyki

Pierwsze ząbki kiedy wyjdą pamięta się doskonale. U nas praktycznie wszystkie ząbki prócz pierwszego dały się mocno we znaki.I tak do trójek włącznie.
A już czwórki wychodziły praktycznie bez żadnych objawów. No może jakiś katarek się pojawił.
A teraz już mamy wszystkie piątki. Dolne są już od jakiegoś czasu całe, a z tydzień temu robiłam przegląd paszczy i odkryłam, że górna prawa piątka jest już w połowie a lewa dopiero co się przebiła :)

Co do mnie. Już jest zdecydowanie lepiej. Dwie noce spałam u rodziców, bo musiałam iść do pracy a nie dałabym rasy sama ogarnąć siebie i Tusi, iść na autobus, potem do mamy i potem do pracy. Tak więc dwie noce spędziłyśmy u moich rodziców. We wtorek tata zawiózł mnie jeszcze na 8 do lekarza. Po pierwsze lekarka nie grzeszyła punktualnością i była dopiero o 8.15. Nawet mnie nie dotknęła, a jak powiedziałam, że mam prawie 2 tygodnie kaszel, który teraz dodatkowo jest dla mnie uciążliwy, bo boli mnie przy kręgosłupie strasznie jak kaszlę. Spojrzała się na mnie i spytała się: osłuchać panią? No cóż, poprosiłam, że tak. No to łaskawie i szybko osłuchała i stwierdziła że jest ok i nic mi nie przepisze na kaszel.
Na mój kręgosłup bez oględzin przepisała mi 5 zastrzyków i 3 rodzaje tabletek przeciwbólowych. A na dodatek nawet nie zajrzała w kartę co mi przepisano poprzednio, tylko powiedziała, że przepisuje te leki, które uważa za dobre. Spytałam się o skierowanie na rentgen czy tomograf a najlepiej do neurologa to stwierdziła, że nie ma takiej potrzeby, że po prostu nie wolno mi dźwigać. Nie miałam ochoty i siły się kłócić, ale jak tylko mi przejdzie idę jeszcze raz, ale bojowo nastawiona po swoje!!!
Od razu wykupiłam zastrzyki - a jak mi Pani farmaceutka powiedziała 5zł - to spytałam się dwa razy czy na pewno dobrze zrozumiałam :P - no bo przecież w aptekach mało kiedy zostawiam mniej niż 50zł...
Poszłam od razu do zabiegowego, a tam pielęgniarka spierała sobie fartuszek bo mlekiem się ubrudziła. A mi się spieszyło na 9tą do pracy. Jednak dla władnego dobra nie odezwałam się, że mi się speszy, bo bałam się, że się na mnie odegra i tak mi zrobi zastrzyk domięśniowy, że padnę :D (kiedyś już tak dostałam, że myślałam, że w piętę się ugryzę). Spokój się opłacił bo zastrzyk nie bolał i zdążyłam do pracy, bo tata cały czas na mnie czekał :)
Dziś już jestem po drugim zastrzyku i jest naprawdę dobrze. Marta była nawet ze mną, grzecznie dała się ubrać i generalnie cały czas się mnie pyta czy boli :) a jak mówię, że jeszcze trochę to podchodzi i przytula a potem masuje mi plecki :)
Jutro też mam jeszcze wolne a w piątek do pracy.

Miłego.

2 komentarze:

  1. Służba zdrowia, szkoda słów po prostu.

    A dziś wpadłam na coś takiego:
    Bóg patrząc na grzeszną Ziemię zauważył zły stosunek społeczeństwa do lekarzy. Chcąc podnieść reputację całego personelu medycznego, zszedł na Ziemię i zatrudnił się jako lekarz w przychodni rejonowej. Pierwszy dzień pracy, siedzi w izbie przyjęć, przywożą mu sparaliżowanego chorego (20 lat na wózku inwalidzkim).
    Bóg wstaje, kładzie choremu na głowę swoje dłonie i mówi: - Wstań i idź!
    Chory wstaje, wychodzi na korytarz. Na korytarzu tłum oczekujących, wszyscy pytają:
    - No i jak nowy doktor?
    - Doktór jak doktór, nawet ciśnienia nie zmierzył...

    OdpowiedzUsuń
  2. co za nfz ;/
    sily kochana!! dobrze,ze jest juz lepiej!!!

    OdpowiedzUsuń