czwartek, 24 lipca 2014

wrrrr

Jestem zła!
Bardzo!
..........
Dziś pierwszy raz w tym sezonie pojechałam rowerem do i z pracy. Mam ogromne chęci do większej aktywności fizycznej i zrobienia czego dla siebie. To dzięki Tobie Dorotko.Czytam te Wasze wpisy na grupie i jakoś tak mi się chce :) Oby to nie był jednorazowy incydent :P
Potem pojechaliśmy wszyscy autem do rodziców do Pszczółek. Po powrocie Mirek rzucił hasło "a może mała wycieczka rowerowa?" No w sumie czemu nie... pogoda piękna, chęci są...a zupa poczeka na ugotowanie :)
Tak więc szybko w domu przebrać się i wszyscy gotowi schodzimy po rowery, fotelik i kask dla Tusi.
I tu zonk!
Wchodzę do wspólnej suszarni, która nie jest w naszej klatce suszarnią, tylko miejscem, gdzie każdy z naszej klatki trzyma jakieś graty. My trzymaliśmy tam właśnie ten fotelik i kask... no właśnie... trzymaliśmy - to dobre słowo. Ktoś nam ukradł i fotelik i kask. Najpierw małe niedowierzanie, rekonesans czy gdzieś nie przestawiono, ale nie. Sprawdziliśmy naszą piwnicę i też nic :(
No i tyle było z nasze wycieczki.
Mirek poszedł do domu, ale mi nie dało spokoju i zapukałam do jednych sąsiadów. Oczywiście zdziwienie. Od słowa do słowa zaczęliśmy mówić o naszych nowych sąsiadach, którzy mieszkają naprzeciw nas. O nich nie mają dobrego zdania, zresztą jak i inni sąsiedzi. No, ale nie można osądzać skoro za rękę się nie złapało. Sąsiad powiedział też, że spec ze spółdzielni też ma pęk kluczy do wszystkich pomieszczeń  i podobno ma klejące ręce...
A co do naszych nowych sąsiadów, to 3 dni temu rozmawiałam z ich panią kurator. Okazało się, że dziecko, które mają, to jest 4 dziecko tej Pani, pozostałą trójkę ma zabraną. Pan za to jest recydywistą z niezbyt fajną przeszłością i lepiej z nim nie zadzierać. Pani kurator boi się o to dziecko...
Podobno Pani chce odzyskać swoje trzecie dziecko, ale na wizyty chodzi ten Pan, bo Ona np. musiała obiad gotować - tak się tłumaczy.
Pani kurator podziękowała, że chcę w ogóle z nią rozmawiać, bo najczęściej to nikt nie chce... każdy się boi cokolwiek powiedzieć. Ja też się boję, ale nie umiem nie pomóc. Tym bardziej, że chodzi o małą dziewczynkę. Zapomniałam zapytać się ile ta malutka ma, bo wg mnie tak ok 1,5 roczku.
A czy ja coś zauważyłam? Tam są dość częste krzyki, krzyczy i strasznie klnie sąsiad, a jak tak się drze to wtedy długo płacze dziecko. I może ktoś mi powie, czemu tego nie zgłosiłam. Ano nie wiem. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji. Człowiek czyta o tak sytuacjach, ogłada reportaże, ale jak ma to na swoim podwórku to nie wie co ma zrobić.
Obiecałam, że jak coś się będzie działo to do niej zadzwonię.Albo na policję. A mi powiedziała, że sama nie mam reagować i się narażać temu panu, bo nie wiadomo jak się zachowa...

Ech... a tak spokojnie tu się mieszkało...

12 komentarzy:

  1. Wielka szkoda z tym fotelikiem i kaskiem .. Z sąsiadami tak niestety bywa . Myślisz ze wszystko ok , że można zaufac, że jedna wielka rodzina a tu takie coś wychodzi .. szkoda słów dla takich ludzi . ehh

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda nam, bo fotelik praktycznie nowy, kupiony w zeszłym sezonie i miał posłużyć jeszcze z 2 lata ...

      Usuń
  2. To prawda o takich sytuacjach przewaznie sie czyta, wiec niewiadomo jak sie zachowac, ciekawe co z tym waszym fotelikiem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, zawsze gdzieś słyszymy i czytamy, a jak nam się przytrafi to nie wiadomo jak do końca się zachować.
      A fotelik- zniknął i nikt nam pewnie go nie odda :(

      Usuń
  3. o kurcze ale sytuacja beznadziejna, dobrze, że zrobiliście to co zrobiliście, mam nadzieję, że się wyjaśni wszystko
    my też trzymamy w suszarni wszystko ale każdy na piętrze ma swoją, co nie znaczy, że nikt tam wejść nie może... :/

    a co do roweru to brawo!! jestem dumna!!! pochwal się tym bo 5 km to duuuuuuużo!! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz dorotko, jestem podwójnie wściekła, bo teraz kiedy zdecydowałam się na ruch i też chcieliśmy razem z Mirkiem i Tusią pojeździć to nam ten fotelik ukradli. Aż ryczeć mi się chce!

      Usuń
  4. Najbardziej współczuję dzieciom tej kobiety...
    A co do fotelika i kasku to dopiero masakra we własnym domu(bloku) wśród sąsiadów nie czuć się bezpiecznie :(
    O tka co do jazdy na rowerze i odrobinie (a nawet więcej niż odrobinie ;) ruchu jestem ZA!!! Sama biorę się za siebie już tyle czasu i ciągle klapa :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest mi źle, że tak się u nas dzieje... taka mała społeczność... chyba nikomu nie można ufać:(

      Usuń
  5. Rzeczywiscie trudna sytuacja z sasiadami... Tyle sie mowi o znieczulicy, ale tak naprawde to nie wiadomo jak sie w takiej sytuacji zachowac. Tym bardziej, ze z tego co slyszalam Policja przyjedzie, spisze raport, tamci wszystkiego sie wypra, ale niewiadomo co moga zrobic "donosicielom". Ja tez chyba nie zglosilabym krzykow i awantur. Balabym sie o wlasna rodzine...
    Kradzieze z klatek schodowych to plaga. Malo gdzie mozna ufac sasiadom. Moja siostra mieszka w nowiutkim bloku, na jej klatce jest niewielu sasiadow, a wozek corki zostawiala zawsze pod drzwiami, mimo, ze na parterze byla wozkownia. Ja za to wychowalam sie w wiezowcu i u nas strach bylo zostawic cokolwiek nawet przy drzwiach. Rowerek mojej siostry zniknal spod drzwi w bialy dzien, a stal tam doslownie pol godziny, zeby obsechl z blota!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas dotąd nic nie ginęło, więc czułam się bezpiecznie, nawet wózek Tusi stoi przed piwnicą niezabezpieczony do dziś i nikt go nie zwinął... Wolałabym, żeby ten wózek ukradli niż ten fotelik i kask!

      Usuń
  6. 5Km ladny dystans! A sasiadow wspolczuje

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Ewa:) Ja dopiero zaczynam swoją przygodę z rowerem i mam nadzieję, że się szybko nie poddam :)

      Usuń