poniedziałek, 16 stycznia 2012

Mam już skończone PÓŁ ROCZKU!!!!

Nasz najukochańsza królewna wczoraj skończyła PÓŁ ROCZKU!!!!
6 miesięcy temu o 17.05 przyszła na świat z "płaczem" i teraz swoje połówkowe urodzinki też tak zaczęła....
 ale nam nie było do śmiechu....
a nic nie zapowiadało takiej koszmarnej i ciężkiej nocy. W sobotę z samego rana Mirek jechał do szkoły, my zostałyśmy same. Dzionek mijał nawet fajnie, nie była nawet marudna. Drzemki były jak zwykle, jedzenie też... wieczorem sama ją wykąpałam bo Mirek dopiero co wracał. Po kąpaniu tatuś już był w domu, jeszcze się z mała przywitał i pobawił, a ja poszłam zrobić mleczko (w dzień jest cycuszek, a wieczorem cycuszek + butla), bo to nasz mały głodomorek. Wzięłam małą do jej pokoju, zjadła wszystko i ładnie zasnęła. My zadowoleni, że wieczór spokojny a tu nagle po dobrych 30min mała się obudziła z wielkim płaczem. To poszłam do niej, myślałam, że weźmie sobie jeszcze cycuszka i się uspokoi, bo może coś się przyśniło, ale niestety to nie pomogło. Tak zaczęła ryczek, wyć, nie jestem tego w stanie określić.... masakra.... no trochę się prężyła, ale nie pierwszy raz... tyle że teraz nie mogła się uspokoić i wcale nie dała się odłożyć ani do łóżeczka ani do łóżka, nigdzie...i cały czas tak baaaaaaaaaaaardzo płakała a wręcz wyła!!!! A my nie mogliśmy jej pomóc :( Przed północą zdecydowaliśmy że pojedziemy do lekarza do nocnej opieki medycznej na Niepodległości. Szybkie ubieranie się, małej ubranie bo zimno i śnieg. Przyjechaliśmy - na szczęście nikogo nie było, Pani w rejestracji nas zapisała i kazała czekać... bo Pan doktor dopiero co wyjechał do pacjentów i czekaliśmy ok 40 min.I o dziwo tam tak nie ryczała - czy to tylko w domu może dać taki koncert??? W końcu przyjechał lekarz, taki młody... ale dokładnie małą zbadał, obsłuchał i powiedział że ma pobudzoną perystaltykę jelit że to ją tak brzuszek boli i zapisał na Debridat i gdyby nie pomógł skierowanie do szpitala na oddział dziecięcy :(.  Na szczęście obsłuchowo czysta, gardełko też :). Od razu pojechaliśmy do apteki i w domu wylądowaliśmy tak po 1.30. Dałam jej od razu Debridat i...... znowu ryk... maleńka już była tak wyczerpana tym płaczem i brakiem snu.... a zasnąć nie mogła bo chyba tak ją bolało, a jak zaczynała zasypiać to po chwili się budziła z jeszcze większym płaczem. Na szczęście koło 4 rano zasnęła na rękach u Mirka na fotelu, przykryłam ich kołdrą i sama się położyłam do łóżka. Tak o 5 obudziła się z płaczem, ale dlatego, że Mirkowi ręka tak zdrętwiała, że jak przysnął to małe główka poleciała i się obudziła. Wzięłam ją i dałam cycka i na szczęście go wzięła i po dobrej chwili zaczęła przysypiać. Jak mi zasnęła to nie wiem jak się udało ale dała się odłożyć obok mnie na łóżku a nogach w poprzek łóżka położył się Mirek i tak spaliśmy do 9tej :)
A rano Tusia obudziła się z bardzo dobrym humorem i ani śladu bolącego brzuszka.... a Mirek nie pojechał do szkoły ... i mu się nie dziwiłam. Wstaliśmy, zjedliśmy śniadanie, do tego kawa i jakoś się dało. W końcu Mirek się zdecydował  i przed 11stą wyjechał do szkoły bo są już koła i niedługo sesja więc lepiej teraz już zaliczać co się da aby nie pisać egzaminów :)

Ja taka zmęczona a jeszcze kolęda była. Na szczęście przyjechała mama i zajmowała się trochę mamą i mogła trochę odpocząć :)  na rodziców zawsze mogę liczyć :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz