środa, 21 listopada 2012

wymioty

Chciałam dziś pisać o spacerku jaki miałyśmy po odebraniu małej ze żłobka. Pogoda była w miarę ładna. Poszłyśmy jeszcze do Lidla po małe zakupy, ale wracać musiałyśmy szybko bo coś mnie w brzuchu wierciło :/ ledwo doszłam do domu, a tu jeszcze musiała wchodzić z małą na rękach i z zakupami na ostatnie piętro :( No ale jakoś dałam radę.
Potem przygotowywałam obiadek.
Zazwyczaj Tusia je z nami, mimo iż w żłobku jadła obiadek. Zawsze coś od nas wyskubie :) A dziś nie miała ochoty. Pomyślałam ok, raz nie zawsze... Jednak i Danonka koło 18stej nie chciała zjeść - trochę tylko podziumdziała i resztę dojadł Mirek.
Potem były wygłupy, turlanie, przewroty  i inne.
Tak przed 19stą jakby opadła z sił. Leżałam na łóżku a Ona do mnie się tak mocno przytuliła i leżała spokojnie... oczki miała takie mętne i smutne. Nic ją nie bawiło i cieszyło...
Chwilę później zaczęła pojękiwać jakby ją coś bolało, coraz bardziej jęczała. Zapytałam czy ją coś boli i żeby pokazała paluszkiem co - i pokazała brzuszek.. Czy Ona już umie pokazywać co ją boli? Ciekawe..
Wyczułam, że zrobiła kupkę i podniosłam ją, żeby iść przebrać pampersa i w tym momencie jak chlusnęła, jak puściła pawia!  Aż się malutka popłakała, bo nie widziała co się stało.
Tak mi się jej żal zrobiło. Potem jeszcze kilka razy wymiotowała. Ostatni raz udało mi się złapać do miski i to była już tylko sama herbatka. Do picia miałam zaparzoną miętówkę. Chciałam dać jej Smectę, ale za Boga nie mogłam jej namówić do wypicia (wzięła może ze 3-4 łyżeczki).
O 21 zasnęła mi na rękach, przytulona, ze swoim króliczkiem...
Teraz śpi w łóżeczku, a drzwi do jej pokoju mam uchylone, żeby słyszeć co się dzieje..
Śpi na boku :)
Dziś będę spała u niej w pokoju, aby być blisko i móc od razu reagować.

Tak jak patrzyłam co zwymiotowała to był to obiadek, który jadła w żłobku. Muszę się jutro zapytać czy innym dzieciom nic nie jest. Mam nadzieję, że to tylko coś jej stanęło na żołądku i jutro będzie ok.

A tak optymistycznie to są zdjęcia z naszego dzisiejszego spacerku. Po drodze do sklepu mamy mały stawek i było w nim mnóstwo kaczek. Tak się Tusi spodobały, że musiałyśmy tam stać dobrą chwilę bo taka zauroczona była. A na kaczki wołała "koko" :)




 

8 komentarzy:

  1. biedactwo malutkie :( moja już też pokazuje jak zapytam co ja boli ... w ogóle idzie się z nią dogadać, oby nie okazało się to "jedzenie żłobkowe, zdrówka !

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedna Tusia, oby jej przeszło.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziecko w tym wieku potrafi już wskazać paluszkiem, co je boli. Najważniejsze, żeby się nie odwodniła. Sen to dobre lekarstwo :) Może faktycznie coś jej stanęło na żołądku.

    OdpowiedzUsuń
  4. a może to po prostu grypa żołądkowa? U nas to właściwie jedna z niewielu chorób jakie Noemi przynosi z przedszkola do domu...

    OdpowiedzUsuń
  5. Biedna Tusia :( może faktycznie cos w tym obiadku było.. Koniecznie to sprawdź!

    OdpowiedzUsuń
  6. Kurcze biedulka :(. Mam nadzieje, że dziś już wszystko dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  7. Biedna Tusia... :( Mam nadzieję, że już jej lepiej :*

    OdpowiedzUsuń
  8. pragnę wyróżnić Twój blog w zabawie Liebster Blog Award, po więcej informacji zapraszam na http://ewelabeztytulu.blogspot.com/2012/11/mama-dookoa-swiata.html

    OdpowiedzUsuń