poniedziałek, 10 czerwca 2013

Ałć!

Robiłam omlet na kolację. Marta się krzątała, Mirek w pokoju. Cały czas miałam oczy dookoła głowy i co chwila mówiłam do Tusi, że tam jest si ( tam- czyli kuchenka i patelnia). No i nie wiem kiedy podeszła i dotknęła paluszkiem gorącej patelni :( No i ma na środkowym paluszku małego bąbelka. Oczywiście od razu pod zimną wodę i długo potem jeszcze sobie moczyła rączkę w misce z wodą, ale swoje boleć będzie. Koniecznie muszę kupić coś na poparzenia dla małej, bo nic w domu nie mam.
Nosz, że jej nie upilnowałam. To była nawet nie sekunda! A najbardziej jestem zła, że Mirek chciał ten omlet, ale małą nie zajął się w tym czasie... eh
Jest po 21szej a ja ją dopiero ubrałam w piżamkę i położyłam do łóżeczka, bo cały czas jęczała, że boli, że ał ał. Ciekawe o której zaśnie, bo wczoraj znowu poszła późno spać, czyli po 22.30. A parę wieczorów było nawet już w miarę normalnie z zasypianiem.




6 komentarzy:

  1. oj biedulka . mam nadzieję, że paluszek szybko się zagoi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana ale przecież nie da się ustrzec dzieci przed wszystkim, dobrze że nic poważniejszego sie nei stało, moja mała jak się oparzyła kiedyś szklanką to teraz wie ze si i nie podchodzi zwłaszcza do parujacej szklanki- bąbel boli i mała cierpi ale myślę, ze zapamięta

    OdpowiedzUsuń
  3. mnie to już cholera trafia jak mam coś gotować z dzieckiem. a jest to codziennie po pare razy, tak to stoi grzecznie, łyżki wyjmuje, widelce ( szok, że noży nie rusza.. ) a jak tylko zabiorę sie za krojenie, obieranie, wyrabianie ciastak czyli cos czego nie mogę rzucić z marszu to albo wypakowuje słoiki z szafki :/ albo pełne soki w szklanych butlach podnosi, na lodowce się wiesza, wysypuje przyprawy w szufladach..
    i nic nie pomaga, najnormalniej w świecie muszę się wydrzeć bo inaczej jeszcze coś by sie stało, a nie zajmie się w pokoju sam bo przecież to takie ciekawe.. zamykanie szafek też nie wchodzi w gre..... grrr

    OdpowiedzUsuń
  4. ojej ojej. biedactwo maleńkie.
    niestety dziecka tak do końca nigdy nie upilnujemy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Biedna Tusia :(
    Jednak nie da się upilnować dzieci:(((

    OdpowiedzUsuń
  6. Nistety, nie da sie zawsze upilnowac tych naszych wiercipietkow, a dla nich wystarczy ulamek sekundy zeby cos zmalowac... Moja kuchenka na szczescie jest bardzo wysoka i Bi nie dosiegnie jeszcze do garnkow, a piekarnik ma dobra izolacje i przy pieczeniu na zewnatrz jest chlodny. Wiec przynajmniej o to sie nie martwie. Za to zawsze million razy dziennie sprawdzam czy zasuwka na drzwiach do piwnicy jest zamknieta. Mamy tam strome schody bez balustrady i normalnie miewam koszmary, ze Bi bedzie chciala tam zejsc, potknie sie i skreci sobie kark...

    OdpowiedzUsuń