Są to łyżeczki MAM Feeding Spoon Set.
Te łyżeczki mamy od grudnia 2011. One jak i gryzaczek zostały polecone przez naszą Panią neurologopedę. W grudniu zaczęłam wprowadzać małej inne pokarmy niż tylko moje mleczko, więc należało zaopatrzyć się w coś do karmienia takiego małego człowieczka.
Dlaczego neurologopeda poleca te łyżeczki? Bo są idealne do nauki karmienia, odpowiednio małe i płaskie. Najlepsze dla małego pyszczaka :P
Najpierw co mówi producent:
Zestaw Feeding Spoon Set jest idealny podczas przyzwyczajania
dziecka do dodatkowego pokarmu. Opracowane w studiu wzornictwa
praktyczne kształty i ładne kolory ułatwiają karmienie — przede
wszystkim podczas dynamicznych zabaw dziecka.
- Prosty do trzymania dzięki specjalnie zaprojektowanym uchwytom.
- Bardzo wąska główka łyżki, ułatwiająca podawanie pokarmu w małych porcjach
A to nasza opinia o łyżeczkach:
Tak jak inne produkty firmy MAM są ładne, mają modny design, ale przede wszystkim są funkcjonalne i praktyczne. Jakoś wcześniej nie przywiązywałam uwagi do akcesoriów dla niemowląt i dzieci. Ważne aby były ładne i tanie - ale to błędne myślenie.
Łyżeczki uwielbiam używać. Jak zaczynałyśmy z Tusią używanie tych łyżeczek to od razu nasza współpraca przy karmieniu była owocna, bo mi dobrze się podaje pokarmy a mała z chęcią otwiera otwór paszczowy do jedzenia :)
Bardzo łatwo się je myje. Kolejnym ich plusem to, że nie przebarwiają się mocno od pokarmów - nie wiem czy tak by było jakbym używała non stop jedną łyżeczkę. My używamy ich naprzemiennie ze sobą. Do tego jedną zawsze mam w torebce (jak trzeba dać coś zjeść to mamy swoją łyżeczkę).
Nie wiem czy miałyście możliwość porównania tych łyżeczek z innymi firmami - ja miałam :) Nasza pani neurologopeda pokazała mi kilkanaście innych łyżeczek i mogłam na własne oczy zobaczyć, że inne są duże, szerokie, zbyt głębokie, albo takie całkiem miękkie (te są podobno najgorsze do nauki jedzenia).
Wraz z poleconymi łyżeczkami MAM Feeding Spoon Set otrzymałyśmy lekcję nauki jedzenia :)
Mogę się podzielić jak prawidłowo nauczyć dziecko pobierać pokarmy z łyżeczki:
na łyżeczkę nabieramy pokarm (odpowiednio dużo do wieku dziecka, na początek to ok 1/3 głębokości łyżeczki) i wkładamy do buzi prosto na przednią 1/3 języka, naciskamy łyżeczką na język i kiedy górna warga aktywizuje się do zamknięcia to płasko wyciągamy łyżeczkę. Wtedy to górną wargą dziecko ściąga pokarm. Tyle teorii - zapraszam do sprawdzenia w praktyce z łyżeczkami MAM Feeding Spoon Set :)
Wybierając akcesoria dla naszych skarbów powinniśmy kierować się głównie ich wartościami dodanymi takimi jak praktyczność oraz czy są odpowiednie do wieku i potrzeb malca. Tak jest, jeśli wybieramy produkty firmy MAM. Nauka jedzenia jest nowym etapem w rozwoju dziecka i to on nas zależy jak ona przebiegnie, a z dobrym "narzędziem" jakim są łyżeczki MAM Feeding Spoon Set ta nauka będzie o wiele prostsza i przyjemniejsza dla obu stron: mamy i dziecka.
A tak to wygląda u nas:
Gorąco polecam zakup łyżeczek MAM Feeding Spoon Set !!!
- wystarczy kliknąć na banerek na mojej stronce u góry lub całkiem na dole :)
Martusi chyba smakuje bo z zainteresowaniem zagląda na jedzonko:)
OdpowiedzUsuńoj tak tak :) ona uwielbia jeść. A jedzonko robię jej sama i myślę, że dlatego jej tak smakuje :)
OdpowiedzUsuńTo może zaczniesz wrzucać na bloga przepisy ze zdjęciami co tam córci podajesz, co sprawdzone i jej smakuje najbardziej?:) Myślę że za jakieś 2m-ce sama zacznę rozszerzać dietę Antosia więc się przyda:)
OdpowiedzUsuńNie ma najmniejszego problemu :) Jak tylko znajdę chwilę to wrzucę swoje przepisy :)
OdpowiedzUsuńGeneralnie tylko na początku gotowałam wg przepisów,a teraz już wszystko na oko :) Dodam, że gotuję tylko w parowarze, zawsze na zapas i mrożę. Gotuję 4-5 dni pod rząd i wychodzi mi tak koło 20-25 słoiczków. A potem tylko odmrażam w podgrzewaczu :)
Ale w słoiczkach to mrozisz??
OdpowiedzUsuńtak, jak już jest ugotowane to przekładam do słoiczków, czekam aż ostygnie, zakręcam, opisuję słoiczek (data i co to za obiadek) i do zamrażalnika. Potem wyciągam słoiczek i do podgrzewacza na małą temperaturę i powoli się odmraża i podgrzewa. Robię to jak mała idzie na drzemkę, czyli koło godziny 12stej i zanim wstanie (13.30 -14sta)obiadek jest już gotowy do jedzenia :)
OdpowiedzUsuńA Ty widzisz coś złego w mrożeniu?
Nie no coś Ty tylko się zdziwiłam, bo nie słyszałam jeszcze żeby ktoś w słoiczku mroził:) Fajny patent masz i całkiem ekonomicznie wychodzi, bo nie musisz codziennie małej ilości gotować.
UsuńWiesz to nie jest mój patent - mam go od siostry, która ma starsze dzieci i też tak robiła, więc sobie go podpatrzyłam :) Oczywiście słoiczki uzbierałam: kupowałam deserki czy też najpierw gotowe obiadki (jednak Tusi jakoś nie smakują, ale gdzieś na wyjazd takie biorę) i tak oto mam niezły zapas tych słoiczków :)
OdpowiedzUsuńFakt - najpierw gotowałam po obiadku, ale to upierdliwe tak codziennie gotować takie porcyjki. Wolę raz a dobrze i za to przez jakiś czas nie myślę co by tu małej na obiadek ugotować :)
Pewnie, ja się muszę zmotywować żeby nasze dorosłe obiady w ten sposób potraktować, do tej pory nigdy nie mroziłam obiadów, a teraz mając maluszka to ogromna oszczędność czasu by była i tak jak mówisz bez kombinacji co by tu zrobić:)
Usuń