wtorek, 5 czerwca 2012

KO czyli kot - jak by ciebie kotku złapać :P

Tusia uwielbia Ronara. To jest fakt.

Wystarczy, że powiem: gdzie jest kotek? - a ona już się rozgląda i szuka kotka :)

Rano jak idę do niej z kaszką to kotek też mi towarzyszy, ale to z powodu iż jest godny i domaga się swojej porcji  :) Ja siadam na stołku przy łóżeczku i czekam aż wypije kaszką a Ronar przy mnie i też czeka - aż pójdę za nim do kuchni. Jak Tusia wypije to mówię: gdzie jest kotek? A ona się rozgląda i jak go zobaczy to od razu ma banana na buźce :) I oczywiście po swojemu do niego mówi, potem krzyczy i wyzywa  :P

Jednak wczoraj po drzemce kotek pierwszy raz podszedł na tyle blisko, że mogła do dosięgnąć przez szczebelki, a co lepsze Ronar ją zaczepiał, bo myślał, że jak wyciąga tak rączki to chce się bawić (no i czuł się bezpiecznie, bo wiedział że ona nie wyjdzie).

Potem ją wyjęłam z łóżeczka i dalej próbowała dorwać swojego kotka :)

Cieszę się, że on już się tak jej nie boi i nie ucieka. Jak przychodzą inne dzieci to od razu robi dyla na poddasze i tyle go widzą. Wyjątkiem jest Kornelka - ona jest bardzo delikatna i już się do niej przyzwyczaił :) Myślę, że Ronar ma jakieś złe wspomnienia z dziećmi i dlatego tak na nie reaguje - ucieczką.

 



1 komentarz:

  1. Rewelacyjne zdjęcia ale się uśmiałam!:) Kot cudny a Martusia jeszcze cudniejsza! Zapraszam serdecznie na niespodziankowe Candy do mnie:)

    OdpowiedzUsuń