niedziela, 8 lipca 2012

błogo, leniewie, beztrosko, a głównie gorąco!

Weekend minął nam bardzo fajnie :)

W piątek jak to zwykle Mirek był w domu i dzięki temu mogłam umówić się do fryzjera. Kurczę - nie byłam u fryca ponad rok ... ale się cholercia zapuściłam... wrrr...  Fakt, przy dziecku i ciągle wypadająych mi garściami włosach wiązanie w kitka było bardzo wygodne, ale włosy urosły mi za ramiona i tylko ciężko się je myło, bo musiałam je wręcz prać. W rozpuszczonych nie lubię chodzić, więc takie długie to w sumie niepotrzebne. Ścięła je do szyi, ale tak aby można było kitka jednak robić. Oczywiście farbowanko moich siwuchów też było. W sumie zeszło mi prawie 2 h. W tym czasie tatuś spacerował z córeczką, byli na placu zabaw, ale do fryzjera też wstępował, aby Tusia miała cały czas mnie na oku :P  Och te jego wymówki ....
Fryzurka zrobiona - bardzo mi się podoba, ale co z tego jak taki upał i od razu mi się zaczynają kręcić  i po dobrej godzinie już jestem częściowa pokręcona :( Taki urok moich kłaków...
Po południu, jak Tusia wstała z drzemki pojechałyśmy do rodziców, a tata został w domu, aby się uczyć na poprawkę z ekonometrii. Bynajmniej miał ciszę i spokój, bo chłodu to nie! Ostatnio tak jest gorąco i parno, że nie idzie wytrzymać. Człowiek sto i się poci...

Sobota. Też upalna i parna. Rano Mirek pojechał do Gdańska do szkoły na poprawkę z ekonometrii i chyba będzie do przodu - taką mamy nadzieję. Przy dziecku to ciężko się uczy, bo brak czasu... Ale nic robi to dla niej.  Mówi, że sam po trzydziestce nie poszedłby się uczyć, ale jak jest Marta, to musi być dla niej mądry :)
Jak Tusia spała to jeszcze obciachał kota na balkonie, a potem było kąpania kota, tzn obydwaj weszli do prysznica, bo tak najlepiej się go myje :) Dopóki kot nie był obcinany, to podczas kąpania nie mógł ustać na własny łapkach, bo taka ciężka jego sierść, ale po obcięciu sam stał.
moje "drugie dziecko" :)
 



Natomiast popołudnie spędziliśmy u rodziców.  Były oczywiście poziomki, które Tusia uwielbia. 
Mirek znalazł swoją pierwszą deskorolkę, którą dostał od babci jak miał około 6 lat. Co ciekawe jest ona różowa :) Nie zdążył jej nawet porządnie oczyścić,a Marcia od razu chciała na nie siedzieć i nie było mowy aby ją z niej zsadzić, bo od razu syrenę zapuszczała. 



Muszę niestety powiedzieć, że marudzenie i płacz wchodzą jej w krew .... 
Coś wydaje się, że będzie chciała wyjść jej druga górna dwójka - jeszcze do tego jest daleka droga, ale coś dziąsełko zaczyna się rozpulchniać....

Wracaliśmy dość szybko bo po 18stej. Mieliśmy plan wieczornego wędkowania, tak do 22-23ej, ale plan wziął w łep :(
A to było nasze drugie podejście na wypad na ryby.  Teraz też siostra przyjechała by położyć Tusię spać, a my mieliśmy mieć wieczór wolny.... i co? i dupa blad.... jak tylko ją przywieźliśmy do nas to zaczęła się burza, oberwanie chmury i tyle było z naszego wędkowania.

Do tego cała nasza trójka jest przeziębiona. Zaczęło się ode mnie, potem Tusia a na końcu Mirek.  Jeszcze nas trzyma. Najgorszy był ból gardła, ale szybko minął. Teraz to Tusia i ja mamy okropny kaszek, a ona do tego katar (tylko, że on to też może być na ząbki). 
Jutro z rana dzwonię do przychodni i rejestruję nas obie do lekarzy - lepiej niech nas obsłuchają...


Dziś w niedzielę nawet do kościoła nie poszłyśmy, bo z moim kaszlem tylko bym przeszkadzała, a nie lubię jak się gapią...
Nawet rano nie poszliśmy na spacer. Za to tata i Tusia mieli klockowe przedpołudnie.  Budowali i budowali a efekt to statek z masztem w wykonaniu Mirka :)
A Tusia, żeby nie przeszkadzała za bardzo tacie w budowaniu została wsadzona do skrzyni z zabawkami czytała sobie książeczkę :P
 Popołudnie spędziliśmy u rodziców. Tusia miała okazję się popluskać w wodzie. Uwielbiam takie nic nierobienie...

Teraz jest 23.30 a nasza księżniczka ma problemy ze spaniem. o 22.30 obudziła się z wielki płaczem, poszłam do niej a ona cała spocona i mokra, choć tylko śpi w samym rampersie. Wzięła ją, dała się nawet potulić, porządnie wywietrzyliśmy pokój i położyłam ją z powrotem, ale ma bardzo płytki sen, bo co 5-10 min popłakuje ... ale mi jej szkoda... jutro pewnie będzie niewyspana i znowu marudna... :( ech.....



1 komentarz:

  1. Gratuluję wizyty u fryzjera - znam ten ból niebywania mam już włosy do połowy pleców :(.
    Kot cudny, uroczy i piękny :)

    OdpowiedzUsuń